W głęboką frustrację popadł prof. Jan Hartman, który uwierzył, że strajk nauczycieli rozpali ogień rewolucji, która zmiecie ze sceny „ten odłam ludu instynktownie trzyma z silniejszymi przeciwko słabszym i z mężczyznami przeciwko kobietom”, która raz na zawsze wypali z polskiej ziemi ciemnogród, którym tak brzydzi się ów otwarty i tolerancyjny człowiek. Niestety, zwyciężyła percepcja „kaczyńsko-kukizowo-korwinowo-kościelna”.
On już wie, że w ten sposób „oddalone zostało ryzyko kolejnych protestów i ugruntowana paternalistyczno-klientystyczna formuła relacji między państwem a obywatelami”.
„Na prostactwo i brak skrupułów bardzo trudno coś poradzić. W konfrontacji z prymitywizmem i trywialnością, nie mówiąc już o bezczelności, kultura, racjonalność oraz względy moralne i aksjologiczne właściwie są bezsilne” – pisze człowiek, który deklaruje się jako otwarty i tolerancyjny.
Ale najlepsze jest dalej:
„Nauczyciele zawiedli i rozczarowali. Nie ma co udawać, że nie. Można dziękować i gratulować, ale nie będzie to do końca szczere. Co więcej, zawiódł Związek Nauczycielstwa Polskiego i z pewnością wielu strajkujących ma centrali za złe jej kapitulancką decyzję. Przesądził o niej lęk przed gniewem społecznym w związku z ewentualnym opóźnieniem matur.
Niemądre to obawy. Matura to tylko rytuał, a nawet zabawa (prawie wszyscy ją zdają), i nie ma żadnego znaczenia, w którym odbyłaby się miesiącu. Rekrutację na studia też można by przenieść na wrzesień. To wszystko są rzeczy drugorzędne i uciążliwości niewielkie.
Sławomir Broniarz stchórzył. Ale i my zawiedliśmy. To żenujące i żałosne, że żadna grupa społeczna i zawodowa nie wsparła aktywnie strajkujących nauczycieli. Nie było żadnych strajków solidarnościowych, a na manifestacje poparcia przychodziło ledwie po kilkaset, najwyżej kilka tysięcy osób. […]
Solidarności społecznej ani poczucia odpowiedzialności za wspólnotę i za państwo nie ma prawie wcale. W roku 1980 i w jakimś stopniu w 1989 było inaczej, lecz od tamtego czasu etycznej mobilizacji mas społecznych nie widziano. Cud, że 15 lat temu udało się nam zagłosować za wejściem do Unii Europejskiej. Uczyniliśmy Zachodowi tę wielką łaskę, bo dobrze za to zapłacił. Niewielu jednak wtedy autentycznie się radowało (sam świętowałem na pustym zupełnie rynku w Kazimierzu Dolnym), a Kościół za półgębkowe poparcie kazał sobie bardzo słono zapłacić.”
To jedynie pokazuje, jak bardzo oderwany jest od życia, od problemów nurtujących społeczeństwo i od tego jest Jan Hartman, który dla niektórych – pomimo to, a może właśnie dlatego – pozostaje niemal niekwestionowanym autorytetem.
/hartman.blog.polityka.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!