Trzy tygodnie temu pisaliśmy, iż Turcja chce wykorzystać wojnę w Libii do przejęcia tamtejszych złóż naftowych. Poinformowaliśmy wówczas, iż Ahmad al-Mesmari, reprezentujący Libijską Armię Narodową (LNA) stwierdził kilka dni wcześniej, iż Turcja ma „otwarte kanały”, którymi przerzuca broń i bojowników ISIS, uciekających z Syrii, do Libii. Według al-Mesmariego Ankara wspiera Faiza Saradża, który stoi na czele rządu w Trypolisie, przeciwko któremu to wystąpiła dowodzona przez Chalifę Haftara LNA.
Omer Farouk Dogan, ambasador Turcji w Tunezji, zaprzeczył wówczas tym informacjom, oświadczając, że zarzuty te są fałszywe i wskazując, że al-Mesmari nie zweryfikował informacji opartych na fałszywych świadectwach. Turecki dyplomata zapewnił, że Ankara opowiada się za pokojowym rozwiązaniem konfliktu między LNA i PNS w Libii, a także opowiada się za integralnością terytorialną krajów.
Przypomnijmy, że 75-letni Chalifa Haftar, były generał armii Kaddafiego, który później dołączył do buntu przeciwko niemu, początkowo kontrolował wschodnią część kraju, przede wszystkim wybrzeże, z głównym ośrodkiem w Bengazi. Na początku tego roku przejął kontrolę nad bogatą w ropę pustynią na południu kraju, a 4 kwietnia ruszył ze swymi wojskami na Trypolis.
Polskie media przedstawiają wojska Haftara jako czynnik prorosyjski, podczas gdy z mediów arabskich i tureckich wynika, iż wsparcia udzielają im przede wszystkim Egipt i Arabia Saudyjska, a więc kluczowi sojusznicy Stanów Zjednoczonych w tym regionie, z czego bynajmniej nie należy wyciągać wniosku, iż Haftar cieszy się poparciem USA. Amerykanom bowiem raczej bliżej do Faiza Saradża, który cieszy się w szczególności poparciem Włoch, których Libia była niegdyś kolonią, ale przede wszystkim właśnie Turcji, która systematycznie zwiększa swoje zaangażowanie w trwający w tym kraju konflikt.
Nie ulega też wątpliwości, że w Turcji, mającej raczej kiepskie relacje z Arabią Saudyjską i Egiptem, ofensywa Haftara obserwowana jest niechętnym okiem. Dodajmy, że Turcja jest członkiem NATO, ale w ostatnim czasie jej relacje ze Stanami Zjednoczonymi uległy daleko idącemu ochłodzeniu, coraz bliższe za to zdawały się być kontakty z Moskwą.
Tymczasem dziś telewizja Al Jazeera poinformowała, że Erdogan odbył rozmowę telefoniczną z Saradżem. Obaj politycy ponoć zgodzili się na „rewitalizację umów zawartych między oboma krajami”. Ponadto turecki prezydent miał powiedzieć premierowi Libii, że Ankara „podejmie wszelkie możliwe wysiłki, aby powstrzymać spisek przeciwko libijskiej ludności”.
Co ciekawe, także w Rosji pojawiły się oskarżenia pod adresem Erdogana, że próbuje on wykorzystać wojnę domową w Libii do własnych celów i do przejęcia kontroli nad znajdującymi się tam złożami naftowymi.
More photos for the arrival of armed vehicles from #Turkey to #Libya via the ship (Amazon GIURGIULESTI). They arrived at the port of Tripoli coming from the port of Samsun in Turkey.
Source: Pro-GNA FB accounts pic.twitter.com/S6gxDo8dtv
— Faraj Aljarih ?゚ヌᄒ☮ (@FarajAljarih) May 18, 2019
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!