Nie siedem a nawet 50 cmentarzysk stelowych, czyli takich, w których pochówki zaznaczano pojedynczym, wysokim głazem zidentyfikował na terenie Podlasia archeolog Hubert Lepionka z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Do tej pory w obiegowej opinii przeważał pogląd, że cmentarzyska stelowe na Podlasiu były miejscami ostatecznego spoczynku Jaćwingów. Była to wojownicza społeczność, blisko spokrewniona z Prusami i Litwinami. Została podbita m.in. przez Zakon Krzyżacki. Według innych opinii – były to cmentarze epidemiczne, gdzie masowo chowano zmarłych po plagach „morowego powietrza”, które kilkakrotnie od czasów nowożytnych miało gnębić Podlasie.
„Dziś te hipotezy ulegają zmianie – mówi PAP archeolog Hubert Lepionka z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, który prowadzi badania i poszukiwania tych nekropolii. – Po pierwsze okazało się, że cmentarzysk stelowych było kilkakrotnie więcej, niż do tej pory sądzono – nie 7 a nawet ok. 50. Po drugie, nie należy ich raczej wiązać z Jaćwingami czy epidemiami” – dodaje.
Kamienie – stele, markowały miejsce położenia grobu. Wykonywano je z różnej maści głazów narzutowych, poprzez odłupywanie i szlifowanie ich fragmentów.
„Ich kształt jest zawsze niepowtarzalny, a większość z nich pozbawiona jest jakichkolwiek symboli. Na niektórych możemy jednak odnaleźć krzyże łacińskie, greckie, prawosławne, rzadziej daty lub np. serca” – opowiada naukowiec.
Według Lepionki cmentarzyska stelowe to głównie zwykłe wiejskie cmentarze nowożytne (czyli mające maksymalnie kilkaset lat), na których chowano włościan z pobliskich wiosek. Kim oni byli i jakiego byli wyznania? Archeolodzy i historycy nie znają ich genezy, ani momentu, w którym po raz pierwszy pojawiły się w tym rejonie.
„To nadal pozostaje do wyjaśnienia. Na ten moment trudno wskazać wyznanie czy etnos pochowanych tam zmarłych, gdyż Podlasie stanowiło w tym czasie swoistą mozaikę różnych narodowości: osadników mazowieckich, ruskich oraz pojaćwieskiech” – mówi.
Jak opowiada Lepionka, z tekstów historycznych wynika, że nekropole tego typu mogły powstawać ze względu na… oszczędności.
„Okres nowożytny cechował się dużymi kosztami pochówków, których włościanie nie byli zawsze w stanie pokryć. Choć synody zakazywały pobierania przez kapłanów opłat za pogrzeb, w praktyce pieniądze od żałobników były wymagane. Koszty te potrafiły rujnować na długi czas całą rodzinę. Prawdopodobnie by +obejść+ opłatę za pogrzeb, zmarłych chowano na półlegalnych cmentarzach – takich, które są przedmiotem moich badań” – opowiada naukowiec.
Lepionka mówi, że Kościół starał się zwalczyć tę „chłopską praktykę”. Wydawał ordynacje, zakazujące „chowania się włościan po polach i lasach”. W praktyce zwyczaj trwał nadal nawet do połowy XIX wieku.
Cmentarzyska ze stelami kamiennymi znajdują się najczęściej przy osadach, które powstały od XV do połowy XVII wieku. Nekropolie umiejscawiano zazwyczaj na pobliskim osadom pagórkach, które były w zasięgu wzroku, ich powierzchnia nie przekraczała zazwyczaj 2 hektarów. Same cmentarzyska otaczano wałem ziemnym – okrągłym lub czworobocznym. Jak opowiada Lepionka, niewiele z nich przetrwało do dziś z powodu działalności rolniczej lub wydobywania żwiru.
Wnioski dotyczące pochówków i ich wieku potwierdzają – zdaniem badacza – wykopaliska przeprowadzone m.in. w Jagintach. Odkryto tam trzy szkielety, z czego dwa złożono w drewnianych trumnach. Zmarłymi okazała się kobieta w wieku ok. 55 lat i dzieci mające ok. 5 i 12 lat. Na kościach nie znaleziono żadnych śladów po chorobach epidemiologicznych. Zdaniem badaczy cmentarzysko było użytkowane od 2. połowy XVII wieku do początków XVIII wieku.
Badacz przyznaje, że nie zamierza prowadzić wykopalisk w obrębie wszystkich nekropolii stelowych. Czasem jednak ciekawych informacji na ich temat dostarczają dane etnograficzne, uzyskane w czasie rozmów z miejscową ludnością.
„Najciekawsze są powtarzające się nawet od okresu poprzedzającego II wojnę światową informacje, że to, czy inne cmentarzysko jest miejscem pochowania dwóch różnych wesel, które spotkawszy się, w bijatyce wymordowały się wzajemnie” – opowiada.
Inna opowieść zapisana w 1976 r. przez etnologów dotyczy nekropolii stelowej we wsi Halickie. Jeden z mieszkańców miejscowości opowiedział historię usłyszaną od swojego dziadka o kobiecie, która popełniła samobójstwo. Z tego względu postanowiono ją pochować na starej, stelowej nekropolii, a nie przywioskowym cmentarzu.
„Ale nie skończyło się na tym, wracała zmarła Stolarycha do wioski, otwierała swoim chlewy, żywinę wypuszczała (…), święcili miejsce i nic nie pomagało. Aż ktoś doradził, żeby jej grudziznę (okolice gardła i barków – PAP) przebić kołkiem osikowym. I tak też zrobili, odkopali, przebili kołkiem. I od tej pory przestała już przychodzić” – czytamy w zapiskach etnologów przytoczonych przez naukowca.
Badania dotyczące stelowych nekropoli były możliwe dzięki dofinansowaniu Muzeum Podlaskiego i Fundacji Badawczej nad Ekosystemem Człowieka. Projekt ma za zadanie inwentaryzację, dokumentację stanu zachowania cmentarzysk.
PAP – Nauka w Polsce
Szymon Zdziebłowski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!