Felietony

O poczuciu bezpieczeństwa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Bezpieczeństwo w znaczeniu ogólnospołecznym obejmuje zabezpieczenie potrzeb istnienia, przetrwania, pewności, stabilności, tożsamości, niezależności, ochrony poziomu i jakości życia. Staje się ono nie tylko naczelną potrzebą człowieka i grup społecznych, ale także podstawą funkcjonowania państw.

Rodzi się ono także w wysublimowanej więzi – w małżeństwie, pomiędzy rodzicami i dziećmi, pomiędzy rodzeństwem, jeśli mogą być pewni, że ich oczekiwania będą spełnione, w rodzinie wielopokoleniowej dochowującej wierności tradycji, wzajemnego szacunku, rodzinie-ostoi osadzonej w XIX-wiecznym modelu. Przeciwieństwem poczucia bezpieczeństwa jest poczucie zagrożenia – a takowe coraz częściej ludzie dorośli „zapewniają” swoim własnym dzieciom poświęcając coraz mniej czasu – bynajmniej nie z przyczyn związanych z pracą, ale z duchowego lenistwa – dorośli już nawykowo potrafią brać, ale zapomnieli co to znaczy dawać.

Poczucie bezpieczeństwa jest poczuciem pewności w miłości. Dzieci często czują się gorsze, gdyż są – z jednej strony zależne od rodziców, z drugiej strony pozostawione same sobie. Rodzicom z kolei, czasami trudno jest pogodzić się z tym, że dziecko nie spełnia ich wyobrażeń bądź oczekiwań. Brak akceptacji, uwagi czy wręcz uważności ze strony rodzica prowadzi to do obniżenia własnej samooceny i pogłębienia frustracji, a nawet wstrętu do samego siebie lub kwestionowania czy warto żyć w takich realiach.

W głębi swojego serca każde dziecko wie, że warunkiem jego istnienia jest płynące od rodziców poczucie bezpieczeństwa, oparcie, jakie mu dają, ale przede wszystkim cała ich miłość. Jednak to rodzice powinni wiedzieć, w jaki sposób zaspokoić dziecięce potrzeby, ponieważ właśnie oni są za to odpowiedzialni. Dzieci, które nie mogą liczyć na przewidywalne reakcje swojego środowiska, nie mogą sobie pozwolić na upadek. Nieustannie muszą być czujne i na skutek tego żyją w stresie. Gdy taki stres przybiera charakter przewlekły, a dziecko nie potrafi zniwelować go własnymi siłami, osłabieniu ulegają – by rzec w dużym uproszczeniu – jego siły obronne.

A może – to mowa o dzieciach „z innej bajki” wychowawczej – są i takie, nad którymi rodzice roztaczają kopułę ochronną, przez którą nic się nie przebije? Nadmiernie strzegą i przestrzegają, nie dając latoroślom grama samodzielności oraz wychowania do odpowiedzialności? Tresują, lecz nie wychowują.

Przypomnijmy wierszyk Marii Konopnickiej (a swoją drogą patronka mojej nieistniejącej już szkoły podstawowej do której zachowałam szczególny sentyment):

Szanuj, drogie dziecię moje,
W małym ziarnku przyszłe plony
W małej kropli – przyszłe zdroje,
W szelągu – miliony,

W każdej myśli – zaród czynu,
A sam w sobie szanuj, synu
Przyszłego człowieka.

Niestety, w ramach „suplementacji” edukacyjnej dla dziewczynek i pouczenia jak mają w przyszłości postępować wobec mężczyzn, tego Konopnicka nie uwzględniła. Pozostaje dziewczynkom żeńska wersja „Kto ty jesteś” lub „Andziu, nie rusz” Stanisława Jachowicza. I jako poetka dodam: poezja już nie łagodzi obyczajów, nie jest u ludzi pióra – jak obserwuję – powodem do dumy, lecz „rachitycznym” obciążeniem zbyt wybujałej wyobraźni.

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!