Żyjemy w czasach, które starożytni nazwali by być może królestwem wszelkiej możliwości. Przynajmniej tak obowiązujące dziś trendy społeczne i myślowe każą nam myśleć, a nawet to obiecują nam każdego dnia. I tak po kolei wędrując poprzez epoki możemy nabyć nie tyle tej intelektualnej śmiałości ile pewności, co do natury etapów rozwoju istoty ludzkiej i jej siły politycznej. Festina Lente – usłyszelibyśmy więc od Oktawiana Augusta, cezara który uprzedzał przed pochopnością decyzji wodzów. Natomiast średniowieczni nauczyciele uważali pośród wielu swych idei, że „Bóg z niczego stworzył świat”. A więc i człowieka. Teoria świętego Augustyna, który właśnie w wiekach średnich odcisnął swoje piętno na myśli epoki stała w opozycji do filozofii starożytnych, które uważały, iż świat nie miał początku. Słyszymy od czasu do czasu o zapomnianych religiach, starszych jeszcze od chrześcijaństwa. Ale jak można mniemać i Chrystus o nich słyszał, gdyż nauczał, że jak w dekalogu, przed Bogiem bożków nie będzie. Wróćmy zatem do Europy, jak się wydaje nie najstarszej, ale jednak obecnie decydującej cywilizacji. Decydującej w aspekcie globalnym. Czy dzisiejsza Europa śpieszy się powoli? Czy może tezę tą przedstawia swoim partnerom i przeciwnikom? Czym jest dzisiejsza Europa, jeśli nie kontynentem, który po wiekach wierności począł zdradzać swe tajemnice i swoje święte prawa?
Jak pisał Albert Camus, niewolnik swoją niewolę jest w stanie tolerować tylko do pewnej nieprzekraczalnej granicy, poza którą jest już tylko odmowa bycia niewolnikiem, gdyż naruszona została definitywna linia jego zgody na narzuconą mu kondycję. Ta swoista czerwona linia według francuskiego filozofa jest punktem, w którym człowiek poniżony i zniewolony zaczyna się buntować. Bunt ten po wcześniejszej akceptacji swojej kondycji jako człowieka zniewolonego wybucha w człowieku ze zdwojoną siłą i odrzuca nie tylko sam stan zniewolenia, jak i całą przeszłość ze zniewoleniem związaną. Tyle o buncie. Nie zawsze ma on tą samą konstrukcję. Dziś buntujemy się nie koniecznie z woli przeżycia, z gniewu, z niezgody na zastaną rzeczywistość. Bunt stał się nie tylko wydarzeniem kulturowym. Zjawisku temu przyglądając się ze swoich bezpiecznych pozycji potakują już nie tylko mędrcy w swoich salonach. Stało się ono areną walki, która niebezpiecznie rozlewa się na wszystkie sfery życia i to nie tyle w jego materialnych aspektach, ale jak można wnioskować również w duchowych. I bardzo dobrze, powiedział by z pewnością, któryś z bohaterów dzieł Witkacego, że dożyjemy naszej własnej rewolucji. A co jeśli właśnie jesteśmy w stanie po rewolucji? Rewolucji, która niepostrzeżenie z samej swej konieczności bycia określa właśnie swoje granice akceptacji pewnego zastanego zniewolenia? Czym innym jak nie rewolucją można nazwać dojście PiS-u do władzy? Tak zagorzale nazywanego wybrykiem wyborców, krótkotrwałym stanem buntu ludzi zniewolonych? Ludzi, którzy zapragnęli odzyskać swoją godność po latach bycia poza sferą przywódczą?
Najwidoczniej tak właśnie uznano w Unii Europejskiej. Przed wyborami w 2015 roku mieliśmy do czynienia z władzą, która usankcjonowana w jej mniemaniu tuż po katastrofie smoleńskiej, myślała wbrew chrześcijańskim filozofom, że tak władza grzesznego człowieka jak i jego życie będzie trwać wiecznie. Wydaje się, że do 2010 roku polska polityka kształtowała się „A casu ad casum”, czyli od przypadku do przypadku. Dopiero bezpośrednie zagrożenie, czyli skutki katastrofy smoleńskiej i wszelkich z nią związanych następstw nadały jej nowego kolorytu i to zarówno w świetle teorii spiskowych, które snuto, jak i samej esencji, jej kształtu na kolejne lata. Ale przechodząc do meritum. To co obecnie dzieje się w europejskiej polityce względem nas, czyli Polski można by nazwać „Absente reo”, zasadą mówiącą o postępowaniu pod nieobecność oskarżonego. Prowadzona obecnie przez instytucje i organy UE polityka względem Polski, czy też podążając za inną logiką, wobec polskiego rządu, wprost może sugerować, że polskie społeczeństwo, czy też jego część wydaje się dla unijnych komisarzy nieobecna. Nieobecna w sensie dokonania niewłaściwego wyboru politycznego i jego powielenia w ostatnich wyborach i to zarówno prezydenckich, jak i tych do Sejmu. I właśnie to zdaje się tłumaczyć polskiemu społeczeństwu Unia Europejska. I to od kilku lat. Czy tego typu działania są dozwolone? Czy aby nie podważa się tutaj demokratycznego wyboru większości Polaków, którzy na głosowaniu byli i oddali swój pełnoprawny głos? Nie wspominając o naruszeniu umów traktatowych, gdy wywierana na polski rząd presja polityczna maskowana jest wieloma zarzutami natury formalno – prawnej? O dnie tej sytuacji zapewne dowiemy się już wkrótce nie tylko z kolejnych obwieszczeń oświeconych Katonów z UE, ale być może metodami dedukcyjnymi z nowej konferencji pokojowej zawieszającej “jakoś tam” w sposób rzymski wojnę na Ukrainie. Do której oby doszło jak najszybciej. Ponieważ ku zdziwieniu liberalnej Europy, a wbrew logice głaskania niedźwiedzia, który miał być w tych zamierzeniach atrakcyjnym obiektem przeróżnych westchnień, tuż za wschodnią granicą naszej wspaniałej Unii mamy prawdziwą wojnę. I oby działanie to, które miałoby przynieść w zamierzeniu autentyczny, a nie chiński w znaczeniu podróbki, pokój, nie było przeprowadzone w myśl zasady A casu ad Casum. Albowiem jak głosi znana sentencja Johna Fitzgeralda Kennedy’ego: “Ludzkość musi położyć kres wojnie, bo inaczej wojna położy kres ludzkości”.
Tomasz Zwierz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!