– Okrutny system najpierw sponiewierał ich imię. Ich – patriotów, walczących do końca w sposób niemal straceńczy o wolność ojczyzny, nazwano zdrajcami i agentami imperializmu. Zbezczeszczono ich imię, potem okrutnie zamordowano. Część z nich zginęła w walce, a na koniec odmówiono im prawa do pochówku i grobu. Chciano całkowicie wykluczyć z pamięci narodowej – mówił arcybiskup Marek Jędraszewski o Żołnierzach Wyklętych.
W niedzielę abp Marek Jędraszewski wziął udział w IV Krakowskich Zaduszkach za Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych. Po „Przemarszu wyklętych” wokół Rynku Głównego uczestnicy wydarzenia zgromadzili się w Bazylice Mariackiej na mszy św. wypominkowej, celebrowanej przez metropolitę krakowskiego.
W wygłoszonej homilii abp Marek Jędraszewski opowiadał o Żołnierzach Wyklętych. Jak zaznaczył już na samym początku, „wyklął ich tamten okrutny, ateistyczny i komunistyczny system”.
– Najpierw sponiewierał ich imię. Ich – patriotów, walczących do końca w sposób niemal straceńczy o wolność ojczyzny, nazwano zdrajcami i agentami imperializmu. Zbezczeszczono ich imię, potem okrutnie zamordowano. Część z nich zginęła w walce, a na koniec odmówiono im prawa do pochówku i grobu. Chciano całkowicie wykluczyć z pamięci narodowej. Zrobiono wszystko, co może zrobić człowiek, wykluczając – mówił metropolita.
Następnie nawiązał do odczytanego wcześniej fragmentu I Listu św. Pawła do Koryntian, gdzie – zdaniem arcybiskupa – wyraźną perspektywę eschatologiczną każdego człowieka przedstawiają słowa: „W Chrystusie wszyscy będą ożywieni. (….) Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć”.
– Ten wielki znak Chrystusa, zapowiadający czasy ostateczne, staje się widomy i odczuwalny dzisiaj przez nas. Podczas zaduszek, podczas wymieniania imion i nazwisk naszych bohaterów, podczas tej mszy świętej, można by powiedzieć, że to, co się odbywa już po raz kolejny to swoiste zmartwychwstanie. Nie wyklętych – zmartwychwstanie Niezłomnych – podkreślał.
Jak dodał, wielu bohaterów pozostaje w naszej pamięci, w wytrwałym wysiłku, by dotrzeć do ich relikwii oraz by ich godnie pochować.
– By mieli groby, oznaczone imieniem i nazwiskiem, a przede wszystkim Chrystusowym krzyżem. Czynimy tak, ponieważ zgodnie z tym, co słyszeliśmy dzisiaj w Chrystusowej Ewangelii, będziemy sądzeni z naszej miłości do drugiego człowieka, zwłaszcza do tego biednego, poniżonego, odrzuconego na margines życia społecznego. Oni, wyklęci za życia, niezłomni dla nas, byli i ciągle pozostają najmniejszymi, którymi utożsamił się Jezus Chrystus – głosił metropolita.
Przypomniał, że grzebanie zmarłych jest jednym z uczynków miłosierdzia, a modlitwa za nich jest obowiązkiem wiernych.
– Jak o nich nie pamiętać? Jak ich nie przywracać do panteonu naszych bohaterów narodowych, skoro zostawili nam tak wspaniałe przesłanie? Nam – żyjącym już kilkadziesiąt lat po ich tragicznej śmierci – powiedział.
Zdaniem arcybiskupa symbolem tego przesłania są listy z 1951 roku, jakie tuż przed wykonaniem wyroku pisał do swojego syna z celi śmierci Łukasz Ciepliński, prezes IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Następnie metropolita przytoczył zebranym na Eucharystii wiernym fragmenty listów, w których Łukasz Ciepliński podkreślał, że chciał być dla swojego wymodlonego syna ojcem i przyjacielem. Apelował do niego, aby postępował zgodnie z ideałami ojca – by służył dobru i sprawiedliwości, ojczyźnie i narodowi polskiemu, by walczył ze złem i dążył do rozwiązywania bieżących problemów na zasadach idei chrystusowej.
Arcybiskup przypomniał też, że 40 lat później – 3 czerwca 1991 roku już do niepodległej Polski przybył z pielgrzymką Jan Paweł II.
– Odbywał tę pielgrzymkę śladami Dekalogu. Przypominał Polakom te same idee, o których pisał Łukasz Ciepliński do swojego synka – nie da się zbudować Polski nie budując jej na fundamencie Dekalogu, bez idei chrystusowej – wspominał.
Zauważył też, że Ojciec Święty w Kielcach odniósł się do życia nowych pokoleń Polaków, do życia które dopiero się rodzi i do życia poczętego, które „tak często i tak okrutnie się przerywa”.
– W 1951 roku mordowano najbardziej szlachetnych synów naszej ojczyzny. Papież bronił tych, którzy bronić się nie potrafią, bo są całkowicie bezbronni. Ale stał się ich głosem do tego stopnia, że odłożył tekst przygotowanego przemówienia i mówił od siebie. I to, co mówił w 1991 roku na pewno odnosi się do tego pokolenia niezłomnych, ale także do nas, którzy musimy wziąć w pełni odpowiedzialność za los naszego narodu – porównał.
Za Janem Pawłem II powtarzał, że „nie można tutaj mówić o wolności człowieka, bo to jest wolność, która zniewala. Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności. Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. (…) «Oto matka moja i moi bracia». Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć”.
– Nie wolno dalej niszczyć naszej narodowej pamięci. Trzeba ją intensywnie odbudowywać w naszych sercach, w naszej modlitwie, w naszych staraniach o niezłomnych, by kolejne pokolenia mogły żyć i być dumne z Polski – dodał na zakończenie.
/niezalezna.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!