Felietony

Am Adolf Hitler Platz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Po ustanowieniu na części podbitego terytorium Polski Generalnego Gubernatorstwa, Niemcy, to znaczy pardon – jacy tam znowu „Niemcy”! Nie żadni „Niemcy”, tylko oczywiście Naziści, którzy – jak to przenikliwie zauważył w Brzezince Jego Świątobliwość Benedykt XVI – najpierw okupowali Niemcy. W rezultacie Niemcy były pierwszym krajem okupowanym przez Nazistów, no a potem przyszła kolej na następne. Nawiasem mówiąc, to dopiero pierwsze rezultaty koordynacji żydowskiej polityki historycznej z polityką historyczną niemiecką, bo jestem przekonany, że jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że II wojnę światową wywołali polscy Naziści, którzy wymordowali więcej Żydów, niż wszyscy inni Naziści. Obawiając się jednak sądu zagniewanego ludu, a konkretnie – Tewjego Bielskiego, który razem z pułkownikiem Klausem Stauffenbergiem zaczął ich gromić, wywołali Powstanie Warszawskie, a po jego stłumieniu, uciekli na zachód, gdzie rozproszyli się wśród nocy i mgły (po nazistowsku Nacht und Nebel). Te zbawienne prawdy będą wpajane, oczywiście razem z edukacją seksualną, tubylczym dzieciom już od przedszkola, o co zadba już Muzeum Żydów Polskich „Polin”, które przejmie rolę tubylczego Ministerstwa Edukacji.

Więc po ustanowieniu Generalnego Gubernatorstwa Naziści przystąpili do dostosowania pierwotnego, polskiego nazewnictwa do nazewnictwa nazistowskiego. Zmiany objęły nazwy miejscowości, a w miejscowościach – również nazwy ulic i placów. Oczywiście nie od razu, bo naziści musieli się do tych zmian starannie przygotować, ale już w maju 1940 roku przemianowali go na „Sachsenplatz”, a 1 września 1940 roku Plac Marszałka Piłsudskiego w Warszawie został uroczyście przemianowany na Adolf Hitler Platz. Niezależnie od tego Naziści skomponowali też wesołą i żwawą piosenkę pod tytułem „Am Adolf Hitler Platz”. Podobnie było w innych wyzwolonych miejscowościach. Kiedy jednak te wszystkie miejscowości zostały ponownie wyzwolone – tym razem przez Armię Czerwoną – to po zakończeniu niezbędnych przedsięwzięć, jak np. zorganizowaniem i zapełnieniem więzień – również przystapiono do zmian dawnych nazw. Adolf Hitler Platz został przemianowany na Sachsenplatz, to znaczy – na Plac Saski – jak nazywał się przed utworzeniem przez Nazistów tzw. II Rzeczypospolitej, ale już 5 maja 1946 roku został nazwany Placem Zwycięstwa. Kto zwyciężył i nad kim – o to mniejsza, bo – jak wiadomo – zawsze zwyciężają „nasi”. A któż to jest, ci „nasi”? Ano ci, którzy zwyciężają, to chyba jasne? Toteż i Aleje Ujazdowskie najpierw zostały przemianowane na neutralną Lindenallee czyli aleję Lipową, ale już wkrótce potem – na Siegestrasse, czyli właśnie ulicę Zwycięstwa. Potem przyszła kolejna zmiana i dawna Siegestrasse została znowu przekształcona w Aleje Ujazdowskie, ale długo to nie trwało, bo wkrótce stały się one Alejami Józefa Stalina. Do tej właśnie nazwy nawiązywała fraszka Juliana Tuwima „Na pewnego pepeernika” – że spotyka się z Nazistami, to znaczy – z Bolesławem Piaseckim w kawiarence „róg Stalina i Trzech Krzyży”. Dzisiaj można powiedzieć, że „róg Stalina i Trzech Krzyży” urasta do rangi symbolu oznaczającego niezwykle popularny w Polsce komunizm pobożny.

Wydawało się, że wszystko już tak zostanie, to znaczy – nie tylko Aleje Józefa Stalina w Warszawie, ale nawet Stalinogród – bo taką właśnie nazwę uzyskały Katowice, gdzie właśnie filuci z całego świata radzą, jakby tu wykiwać państwa słabe i głupie, by przestały używać dostępnych dla nich surowców energetycznych i zaczęły je kupować w państwach silnych i mądrych, bo inaczej klimat się zbuntuje i dopiero będzie katastrofa. Ta katastrofa ma nastąpić już za 20 lat – w każdym razie tak wieszczy pan red. Szymon Hołownia, co to, mimo młodego wieku – zdążył już z niejednego komina wygartywać, no a teraz – chyba próbuje z ekologicznego. Muszę powiedzieć, że takie sygnały pojawiały się dużo wcześniej, jeszcze przed pojawieniem się pana red. Hołowni na świecie. Pamiętam, jak w roku 1971 wpadł mi w ręce egzemplarz periodyku Świadków Jehowy „Strażnica”, gdzie wstępny artykuł zaczynał się tak: „Świat nasz zmierza ku katastrofie – jak powiedział pewien Murzyn z Atlanty”. Teraz za anonimowym Murzynem z Atlanty powtarzają to najtęższe, ale oczywiście wrażliwe na brzęczące, pozanaukowe argumenty, głowy, w następstwie czego wprawdzie szczytujemy – ale tylko klimatycznie, żeby na nikogo nie padło podejrzenie o molestowanie.

Wróćmy jednak do nazewnictwa. Gdy nastała „Dobra Zmiana”, wojewoda mazowiecki pozmieniał nazwy niektórych ulic w ramach tak zwanej „dekomunizacji”. Chodziło przede wszystkim o takie ulice, jak Armii Ludowej, której uczestnicy zasilili szeregi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i – jak pisał poeta – „kiedy zwycięskie toczą boje ze straszną reakcyjną hydrą, to chcą mieć pewność, że na zawsze zdobędą to, co hydrze wydrą”. I wydawało się, że tak właśnie będzie, mimo „upadku komunizmu”, którego najlepszym świadectwem był wybór przywódcy tych upadłych komunistów, generała Wojciecha Jaruzelskiego, na prezydenta Polski Niepodległej, zgodnie z metaforą o „rogu Stalina i Trzech Krzyży” – ale 10 kwietnia 2010 roku miała miejsce katastrofa smoleńska, w następstwie której w Polsce z szybkością płomienia zaczął się szerzyć kult poległego w tej katastrofie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Więc w ramach „Dobrej Zmiany” wojewoda mazowiecki nadał Alei Armii Ludowej nazwę Alei Lecha Kaczyńskiego. Ale ta zmiana najwyraźniej nie przypadła do gustu trzeciemu już chyba pokoleniu UB – bo predylekcje ideowe reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii – toteż pan Jarosław Szostakowski, radny z Koalicji Obywatelskiej uznał tę zmianę za „polityczną hucpę”. Toteż na takie dictum niezawiśli sędziowie z Naczelnego Sądu Administracyjnego w mig „obowiązki swej służby zrozumieli” i decyzje wojewody mazowieckiego uchylili. Dzięki temu wróci do Warszawy Aleja Armii Ludowej, a jak dobrze pójdzie, to kto wie – może i Plac Marszałka Piłsudskiego powróci do poprzedniej nazwy – oczywiście po przejściu przez neutralny etap w postaci „Placu Zwycięstwa? No bo jakże inaczej, skoro – zgodnie z rozkazem Naszej Złotej Pani zrezygnujemy nawet z tych nędznych resztek suwerenności? Kto wie, czy nie odpowiednio zmienią się też słowa piosenki, głoszącej, że „Na Placu Piłsudskiego trębacze w trąby dmą. Tam wódz państwa polskiego przegląda armię swą” i będziemy śpiewać, że „Am Adolf Hitler Platz trębacze w trąby dmą. Tam wódz naszych folksdojczów musztruje Ludową”?

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!