– Nie chcę mówić prezydentowi co ma robić, ale wiem, jaka będzie reakcja – że nie ma sensu spotkanie polsko-izraelskie, jeśli wszystko już skończone – odpowiedziała ambasador Izraela Anna Azari, odpowiadając twierdząco na pytanie dziennikarza Radia Zet Konrada Piaseckiego, czy apeluje pani do prezydenta, by opóźnić podpis pod ustawą o IPN.
Z jej wypowiedzi trudno jednak dociec, o co jej tak naprawdę chodzi. Widać wyraźnie, że nie chce, albo nie może tego powiedzieć. Sama bowiem przyznała, , że obozy koncentracyjne budowali niemieccy naziści, a nie Polacy. Nie bardzo wiedząc, do czego właściwie miałaby się przyczepić, brnąc w kłamstwa i matactwa, przyczepiła się do daty, w której Sejm RP przegłosował niniejszą ustawę.
– Data była straszna – noc przed Międzynarodowym Dniem Holokaustu. To straszna data dla ustawy o IPN. Ale sprawa wybuchłaby też, gdyby data była inna – twierdziła ambasador Izraela.
Ale konia z rzędem temu, kto zgadnie, czemu właściwie to taka straszna data dla ustawy o IPN, w której padają stwierdzenia wręcz oczywiste i które płyną z troski o pamięć historyczną i z szacunku dla ofiar niemieckiego nazizmu.
/wk/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!