Antoni Ciszewski: Bałamuci i spryciarze
Pójdźmy po rozum do głowy. Oto najpilniejsze – i najważniejsze z punktu widzenia narodowego – zadanie do odrobienia przez każdego Polaka, niezależnie od jego stanu posiadania, czy statusu społecznego. Tylko szczerość sumienia, miłość (empatia) wzajemna buduje prawdziwą wspólnotę narodową i przemienia je w bogate, niezależne i niepodległe państwo.
Dobra naturalne, dorobek technologiczny całego społeczeństwa, zaradność obywateli – to nie ludzka zasługa, lecz dobrodziejstwo Boga Stwórcy – domena troskliwego Ojca Ludzkości. Czas ziemski jest pokutą, a nie beztroską. Jedyne realne wparcie jakie mamy, podane jest nam na tacy w dziele Odkupienia.
Bóg Ojciec: (…) Dzieło Stworzenia ukazuje Moje Oblicze; dzieło Odkupienia osłania Moje Serce. Chcę, aby Ludzkość chwaliła Mnie za dzieło Stworzenia, ale chcę aby kochała Mnie za dzieło Odkupienia. (…) – Z Orędzi na Czasy Ostateczne, które właśnie nadeszły, wizjonerka Agnieszka Jezierska.
Temu celowi – budowania trwałych więzi społecznych i nadawania słusznych praw magistratom – patronuje Opatrzność Boża, która jest zawsze najobfitsza we wszelkie dobra – w urodzaj i nieurodzaj, w pomyślność i błądzenie człowieka na ziemi – to Wola Boża, zawsze doskonała, najsprawiedliwsza, współczująca i lecząca wszelkie wzajemne zranienia i urazy.
Bez prawdziwego uzdrowienia duchowego nie ma zdrowych relacji – ani społecznych, ani gospodarczych, ani propaństwowych.
Majętność osobista nie jest bowiem żadnym kryterium powagi społecznej, nikogo finansowo nie uzdatnia do wyższych celów – nie namaszcza do roli przedstawiciela (ani wieszcza) narodu, na zasadzie art. 4 Konstytucji RP.
Polityczna strona medalu – nie oddaje prawdziwości i szczerości intencji kandydatów wobec wyborców; żadna bowiem partyjna koniunktura nie może legitymizować chciwości, by bezpardonowo – po kumotersku – zawłaszczać struktury administracyjne państwa.
Jednym słowem, polityk jako niezdeklarowany na wstępie gołodupiec, nie może nigdy niczego obiecywać społeczeństwu, bo samemu niewiele mając, niepodobna przecież publicznie mamić ludzi fałszywymi obietnicami bez pokrycia.
Lekkoduch zwykle błądzi wewnątrz swojego „ja”, pustoszy narodowy spokój egocentrycznym zwodzeniem. To na wypadek osobistego niepowodzenia (życiowej klęski), zawczasu zawiązuje sojusze z sobie właściwymi jednostkami – i tak – w czasie i po czasie – czeźnie w gronie współwyznawców, ale już jako bałamutnik i zwyrodnialec.
Złowrogi i nikczemny jest ten urzędnik państwowy, który swoją nieodpowiedzialność służbową usiłuje ocalić przy użyciu tak zwanych kruczków prawnych, a przecież do oceny wiarygodności jego predyspozycji, jak i jego kwalifikacji zawodowych, wystarczy jedynie zwykła ludzka przyzwoitość.
Jako wolny i niepodległy naród, otrząśnijmy się wreszcie z tych obcych naleciałości – z tych fałszywych wizji modernizmu i nihilizmu – i odejdźmy od pseudo rozwojowych konsultacji międzynarodowych, toczących się przy przestronnie rozstawionych stołach – od tego bajzlu jasnowidztwa pogrążającego umysły Europejczyków.
Zagrożeniem dla Ludzkości jest coraz bardziej realny głód na świecie, w dużej mierze spowodowany złą redystrybucją żywności do krajów afrykańskich i na Bliski Wschód. Poważnym problemem jest obniżenie jakości płodów rolnych w wyniku genetycznej modyfikacji (GMO) w rolnictwie światowym, a za co odpowiada Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).
Niestety, ale przedłużająca się wojna na Ukrainie nic nie zmieni w tej niekorzystnej tendencji. Nadzieja jest w kandydaturze Donalda Trupa na prezydenta USA w tegorocznych wyborach, który kilkoma telefonami ma zażegnać dalszy konflikt między Rosją a Ukrainą, i być może między Rosją, a krajami NATO.
Ale czy żółte pomidory z Polski, po wstępnej modyfikacji, podbiją rynek indyjski, skoro Bangladesz w rejonie azjatyckim przoduje w produkcji tego owocu/warzywa? I z powodzeniem zasila rynek chiński w produkty rolne. Eksport z Polski do Bangladeszu spadł z 23,8 mln USD do 11,6 USD, a import z Bangladeszu do Polski obniżył się o 18,8 mln USD. To mało? Powiedz to Waldemarowi Cyranowi, wójtowi Gminy Sadowne (mazowieckie), gdzie wieś Złotki prawie w całości leży ugorem.
Zamiast zdrowienia ogólnoświatowego, ochrony zdrowia obywateli w poszczególnych krajach świata, wizyta Narendra Modi, premiera Indii w Polsce, dotyczy projektów strategicznych: militarnych, technologicznych, kosmicznych. Ta wizyta jest swoistą odpowiedzią premiera Donalda Tuska na niedawną wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach. Priorytetem mają być więc dalekosiężne plany – chyba w postaci bezdotykowego przemierzania Drogi Mlecznej (?).
Z tej wizji handlowej na szeroką skalę, dla Polski mogłaby wyniknąć jeszcze jedna korzyść, mianowicie, mogłoby nastąpić po raz pierwszy, w historii po okrągłostołowej, obiektywne wyłonienie kandydata na prezydenta RP w przyszłorocznych wyborach prezydenckich (2025).
Lecz tym razem kampanijna dogrywka mogłaby polegać na małej potyczce – na kije bambusowe (?) – na neutralnym obszarze Kaszmiru lub Tybetu, najlepiej w pobliżu granicy chińsko-indyjskiej. Ze względu na wspomniane cele strategiczne naszego kraju w tym regionie świata.
Wyobraźmy sobie następującą niecodzienną sytuację: obóz Zjednoczonej Prawicy (PiS i SP), realizujący cele strategiczne z Chinami, w kontrze do obozu liberalno-lewicowego – PO z PSL i ze słabnącą Lewicą – wiwatującego na cześć przybycia Donalda Tuska jako premiera polski do Indii – z rewizytą.
Np. Przemysław Czarnek – niczym mandaryn – przeciwko Tuskowi? Nie sądzę. Tusk jest za bardzo strachliwy, by osobiście wziąć udział w tego rodzaju realnej konfrontacji. Wymigałby się od tego pojedynku, po niemiecku. A może Rafał Trzaskowski – ten laluś? Już po jednym uderzeniu pałą bambusową udałby, że go lawina błotna porwała.
Osobiście zagłosowałbym za zwycięzcą tej potyczki, a nie za tym, który poddałby walkę bez walki. Rzeczywiście, zwycięstwo to mogłoby mieć poważne podłoże strategiczne dla naszego kraju.
By chwilowo się odprężyć, mamy jak na razie do zabawy, w przydomowym ogródku, smoka chińskiego albo królewską kobrę. Bo na indyjskim słoniu na razie, w polskich warunkach klimatycznych, sobie nie pojeździmy.
Dla odmiany, w lasach namorzynowych (wiecznie zielonych) czai się tygrys bengalski, nawet turystycznie nikt przy zdrowych zmysłach nie zaryzykuje odpoczynku na świeżym, wilgotnym powietrzu. Polska też ma niezgorsze mokradła i torfowiska. Ale być od razu tygrysem Europy, to dopiero nieprawdopodobna imitacja teorii spiskowych.
Nie wiem, może lepszy byłby pomysł na podróż samochodem służbowych, tym razem na południe Europy (?). Ostatnio zdymisjonowany wiceminister sprawiedliwości, Bartłomiej Ciążyński (z Lewicy) – podczas urlopu – był zakotwiczył na kilka dni w Słowenii. Za paliwo do służbowej limuzyny marki Superb płacił ponoć kartą flotową, obsługującą część transportu służbowego w ministerstwie sprawiedliwości.
Jak bumerang wraca więc sprawa predyspozycji osobowościowych kandydatów na posłów, senatorów, ministrów, premiera czy znów prezydenta.
O wiele większym zaufaniem społecznym, w polskim lokalnym grajdołku, może cieszyć się tylko Armin Tomala jako burmistrz Łaskarzewa, budujący zaufanie społeczne na sile wieku lokalnych sportowców, a nie na podstawie projektu budżetów samorządowych, zaproponowanych przez obecnego ministra finansów, Andrzeja Domańskiego (PO) – z wkalkulowaną niedopłatą.
Niemniej jednak, wszystkim dzisiejszym współbiesiadnikom: państw, miast i wsi przydałaby się przynajmniej jedna lekcja z polskiej obyczajowości za namową Władysława Reymonta, z powieści Chłopi: (…) Musu, człowiecze, nie przeprzesz, doli nie przemożesz, ni tego co być ma; a gdzie mus pogania, tam bieda za orczyki ciągnie. (…)
Z tego wniosek, że tylko Opatrzność Boża jest w stanie w 100% wywiązać się z każdej obietnicy, bo zawsze daje ze Swojego. Dlatego sowicie wynagradza za każdą ludzką trwałość w wierze, i odwzajemnioną miłość człowieka wobec Boga – tak za dzieło Stworzenia, jak i dzieło Odkupienia – i miłość człowieka wobec bliźniego swego, bezapelacyjnie.
Polecamy również: Przedstawiciel Izraela domaga się zniszczenia ONZ
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!