Felietony

Antoni Ciszewski: O pogardzie dla własnego kraju

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Antoni Ciszewski: O pogardzie dla własnego kraju

„Cudzoziemiec gardzi tym, kto się wyrzeka własnej matki i ojczyzny.” Zanim zdradzę, kto jest Autorem tego (do bólu) prawdziwego zdania, nasamprzód na chybcika obskoczę kilku złośliwców pogardzających wielopokoleniową dumą i sercem Polaków.

Albo nie, nie będę windował się na hurrapatriotą – i bez konieczności nie chcę niczego dorzucać do tego tlącego się ogniska wstydu. A że to nie byle jaki wstyd – nie tylko na cały kraj, lecz na cały powojenny świat – świadczy o tym chociażby to, że wstydu z tego – zaprzaństwa i błazenady – było i w dalszym ciągu jest co nie miara…

Okazuje się, że wszystkiemu winien jest „ideał wolnego miasta Gdańska” – najwyraźniej z dziwnych przyczyn wsparty dzisiaj proniemieckim serwilizmem (?) – i z powodu tej proniemieckiej uległości właśnie sięgnął bruku.

Zaciemnił tak naprawdę wyobraźnię naukową obecnego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, prof. Pawła Machcewicza, któremu propolski akcent wojennego heroizmu Polaków: św. Maksymiliana Maria Kolbe, rtm. Witolda Pileckiego, a także błogosławionej rodziny Ulmów, jak widać, nie licuje z proniemiecką ogólną przesłanką historiozoficzną.

Ciekawostką jest to, że prawie wszystkie cele polityki zewnętrznej kraju spod Bramy Brandenburskiej (nigdy polityki niemieckiej jako wspólnotowej, bo ta ma zawsze proniemieckie, ściślej: nacjonalistyczne  założenia), przede wszystkim po II wojnie światowej, wspartej na annałach „humanizmu niemieckiego”, mają za bieg wsteczny antykulturową rekultywację całego obszaru z okresu wojennego.

Nie od dziś wiadomo, że Niemcy uważają się za spadkobiercę „Świętego Cesarstwa Rzymskiego”. Dla „niemieckich humanistów” już w XV wieku podstawą wiedzy historycznej, m. in. na temat waleczności i prawości (barbarzyńskich) plemion germańskich, stał się rękopis o nazwie „Germanii” Tacyta, który po raz pierwszy ukazał się drukiem 1472 roku (druk w Europie wynaleziono w 1450 roku – przez Jana Gutenberga).

Od tamtego czasu powstał wyraźny rozdźwięk pomiędzy rzymskim obyczajem o proweniencji włoskiej, z jego grecko-fenicką przeszłością, szerzej: krajami romańskimi (w tym Fracją), a obyczajnością germańską, z jej plemienną nieobyczajnością i zaborczością – zupełnie buńczucznie traktowaną w kategorii „narodu wybranego”, jako spadek po  „Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego”.

Dla przypomnienia, Cesarstwo zachodniorzymskie (395 rok) obejmowało Italię, Galię (dzisiejsza Francja, Belgia, Szwajcaria, północno-zachodnie Włochy), Hiszpanię, Brytanię, Dalmację (dzisiejsza Chorwacja, Bośnia i Hercegowina oraz Czarnogóra) i cześć Afryki Północnej na zachód od Cyrenajki (dzisiejsza północno-wschodnia Libia).

Natomiast upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego  (476 rok) był spowodowany licznymi najazdami plemion barbarzyńskich, m. in. Germanów.

Lub barbarzyński (łac. barbarus – cudzoziemiec), to lud dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nie znający kultury europejskiej. W starożytnej Grecji barbarzyńcą był każdy cudzoziemiec, natomiast w Rzymie był nim ten, kto nie był Rzymianinem albo Grekiem.

Etymologia i semantyka mówi nam, że „Niemiec” oznacza „niezdolnego do mówienia”, „mamroczącego”, „mówiącego niezrozumiale”, co stanowi wyraźną barierę językową między językami germańskimi a słowiańskimi (w znaczeniu: „naszymi, „słownymi”).

Zupełnie niezrozumiałe są więc średniowieczne wizje przywołanych „humanistów niemieckich”, którzy przypisywali Niemcom szczególną rolę w Bożym planie zbawienia. Twierdzili nawet, że biblijny Adam był Niemcem. A przed zburzeniem wieży Babel… wszyscy ludzie mówili po niemiecku – zob. „Niemcy w średniowieczu 500-1500”, Stefan Weinfurter.

Nic dziwnego, że współczesne proklamacje pokojowe, wygłaszane na forum unijnym, ale także wcześniej, w zaborze pruskim, później w dystryktach typu „Wolne miasto Gdańsk”, czy „Generalne Gubernatorstwo” – dzisiaj ujmowane w wieloletnie programy rozwojowe, lecz (po germańsku?) nadwyrężane unijnymi apanażami –  znamionują najgorszą celebrację lewicowej międzynarodówki wedle tych samych reguł marksistowskiej i nietzcheańskiej – jednakowoż bezbożnej – bezwzględności.

W założeniu więc pseudo wspólnotowym, skonfigurowanym w postaci traktatowej o funkcjonowaniu UE, dominuje więc proniemiecka strategia wiekowej antropologii, polegająca na permanentnym przemalowywaniu wierzchnich warstw historii oraz szacowaniu pogłowia Europy podług odrębnego wskaźnika statystycznego, odnoszącego się do taniej siły roboczej.

Do tego celu używa się dzisiaj bardziej nowoczesnej czcionki i komputerowych systemów zliczania algorytmów z danymi rynkowymi, jednak wciąż łaskocąc barbarzyński nos gęsimi piórami, jakimi niegdyś z germańskim rozrzewnieniem posługiwali się pierwsi nadreńscy współtwórcy „humanizmu niemieckiego”.

Także kładąc podwaliny pod słynną szkołą frankfurcką, z jej dorobkiem i komunistycznym wkładem naukowym Adorna i Marcusego.

A że ta proniemiecka proweniencja, sformalizowana na podstawie Manifestu z Ventotene na modłę marksistowską (zawsze proniemiecką), tym razem autorstwa trzech włoskich komunistów: Altiera Spinellego, Ernesta Rossiego i Eugenia Coloriego, zazwyczaj w pierwszej kolejności odbywa się kosztem Polski i Polaków jako obszaru nadwiślańskiego, po wielekroć łajanego, łupionego i podejrzewanego o ksenofobię, nie każdemu dzisiejszemu niemieckiemu dandysowi musi od razu kojarzyć się z bezwstydem.

Bóg Ojciec: (…) Wszystkie wasze doświadczenia i badania przywiodły was przed tron złego. Słuchacie bez końca jego paplaniny, unikając głosu Prawdy. Jego bełkot wydaje się wam przyjemny, a Moje Słowo przenika was jak miecz – jest szorstkie, bolesne – ponieważ odziera was ze złudzeń. Chcę odebrać wam złudzenia, ponieważ są jak mgła, w której giniecie wpadając do przepaści. (…) – Z Orędzi na Czasy Ostateczne, które właśnie nadeszły, wizjonerka Agnieszka Jezierska.

Kończąc powyższe rozważania o charakterze historyczno-publicystycznym, wyjaśniam, że pierwsze zdanie tego felietonu odnosi się do komentarza Jezusa, zamieszczonego w Poemacie Boga – Człowieka, mistyczki włoskiej, Marii Valtorty.

Polecamy również: Nowy sposób na osiedlanie się nachodźców w Polsce

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!