Antoni Ciszewski: Ryzyko bycia wystrychniętym na dudka
Ryzyko związane jest z każdą kampanią wyborczą. Przez Polaków najboleśniej odczuwana jest jednak przegrana „naszego” kandydata na prezydenta Polski. Dlatego też zamiast ciekawostek przedwyborczych, w postaci możliwych kandydatur wyłaniających się w badaniach sondażowych, byłoby zasadniej odbudować w społecznym obiegu ducha polskości, którego prawzorem jest duch rycerza doskonałego: Mężny i wierny swemu władcy i Kościołowi; dbały o cześć i honor; szlachetny i dworski wobec kobiet.
Drzewiej bywało, że o prymat w dowodzeniu wojskiem zaciężnym trzeba było stoczyć wiele pojedynków, stając w tzw. szranki. Galopujące zaciężne konie z rycerzem w pełnej zbroi, i wycelowaną w przeciwnika kopią. Niedoścignionym zwycięzcą tego rodzaju pojedynków w I Rzeczypospolitej, był nasz najsłynniejszy rycerz Zawisza Czarny z Garbowa, herbu Sulima.
Kopie, na które niegdyś walczyli konno owi kandydaci pretendujący do roli przywódców pośród zaciężnych, zawzięcie próbujący swoich sił w licznych turniejach rycerskich na królewskich dworach w całej Europie, poprzedziły śmiercionośne lance polskiej husarii, z łatwością gromiącej najpotężniejsze wówczas armie w całej Europie, z Imperium Osmańskim na czele.
To na tle dawnej odwagi i męstwa rycerzy polskich zawsze powinna kształtować się nasza polska świadomość kulturowa. Bo polskość to normalność – to wiara i rycerskość, w duchu Polaka, wyssane z mlekiem matki.
Cyrki prowyborcze, zapowiadające pojedynki słowne, z udziałem dzisiejszych kandydatów na prezydenta Polski, tylko ośmieszają ryciny i obrazy muzealne przedstawiające dawne sukcesy oręża polskiego, na przestrzeni dziejów Polski. Tylko nieliczni politycy – wadliwie wykreowani przez siły zła na Ziemi w miejsce posłów i senatorów – zasiadający w ławach parlamentarnych jako przedstawiciele Narodu – mogą poszczycić się rycerską odwagą i męstwem.
Do takich nieprzeciętnych charakterów zaliczyć można byłoby europosła Grzegorza Brauna z Korony Polskiej, który tak niedawno przecież zasłynął z poskromienia fałszywego kultu Chanuki w polskim Sejmie, gasząc świece chanukowe gaśnicą proszkową (12 grudnia 2023 roku). Gdyby nawet przyszło Braunowi stanąć w szranki z żydowskimi oponentami, wszystkich zwalałby z konia, jednego po drugim.
Pierwszego chojraka pewnie z łatwością rąbnąłby kopią na trawniku w Parku Łazienkowskim lub na Polu Mokotowskim; z pewnością przechlapane miałby ten marszałek, który wyłączył mu mikrofon podczas przemówienia na mównicy sejmowej, gdy próbował wyjaśnić swoją decyzję w tej sprawie. Który po zobaczeniu proszkowego dymu z gaśnicy wystraszył się, i wyskoczył z fotela marszałka jak filip z konopi, następnie zakulisowo pobiegł w te pędy, by niezwłocznie przywrócić (w obce ręce?) utracony stan posiadania w polskim organie ustawodawczym.
I tenże marszałek Sejmu (z mopem na głowie?) zgłasza swoją kandydaturę na prezydenta Polski, jako kandydat niezależny. To że konie wyścigowe, w stadninie na Służewcu, do dzisiaj jeszcze rżą – ze śmiechu – z powodu tej wiadomości, to jeszcze nic, ale co o tym pomyśle marszałka mają sądzić sami Polacy? Ano, nic takiego, boleją tylko z powodu rachunków za energię elektryczną, zwłaszcza ci co swoje posiadłości wiejskie, lub prawie miejskie, ubogacili fotowoltaicznymi grymasami.
Marszałek Hołownia odpowiada na dramat emeryta na spotkaniu w Pleszewie:
– Pan wymienił kopciucha na pompę ciepła, prawda? I pewnie dużo fotowoltaiki dołożył, tak?
Dręczony emocjami emeryt, nakreślił pokrótce swoją sytuację, następnie wprost zapytał marszałka Hołowni oraz ludzi zgromadzonych na wiecu:
– Włożyłem 50 tys. zł za fotowoltaikę, dotację tylko dostałem na pompę ciepła. A resztę – własne pieniądze, które miałem, oszczędności z całego życia, na czarną godzinę – włożyłem w to, abym miał lepsze życie i czyste powietrze, nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich. Zrobiłem dobrą rzecz czy głupią rzecz?
Hołownia odpowiada twierdząco:
– Najlepszą pan zrobił, najlepszą pan zrobił.
Sfrustrowany emeryt:
– Teraz ponoszę konsekwencje, jestem zrujnowany, proszę pana, moja emerytura – nie mam emerytury przez pół roku – wszystko jest zapłacone w rachunkach, proszę pana. Nie korzystam z tego, tylko pięćdziesiąt procent korzystam. Choroba, zatoki dostałem, żona nerwicę. Bo jak można w tym żyć? To jest normalne państwo demokratyczne?
Siedemdziesiąt pięć lat przeżyłem – różne systemy i rządy – ale takiego świństwa krzywdy ludzkiej tu nie było, nie zaznałem jak teraz w tym państwie. I walczyłem o to, proszę pana, w latach osiemdziesiątych byłem opozycjonistą według komuny, i tak sobie bat ukręciłem na życie. Coś niemożliwego.
Marszałek Hołownia, niby uważnie słuchał żalu zrujnowanego emeryta, w końcu wyrecytował w swoim stylu:
– Po pierwsze, zrobił pan – już mówię, bo zdaje się ja nie jestem jakimś wielkim specjalistą, jestem w tej samej sytuacji co pan, tylko ja zrobiłem sobie fotowoltaikę wcześniej, w związku z powyższym załapałem się na to rozliczenie – na te stare zasady, w których kradną mi tylko od 0,8 do 1,3 – tak, tak, ale oczywiście – natomiast ci wszyscy, którzy weszli w te nowe zasady, które są po prostu kompletną aberracją, ale chore do bólu. Jak można ludzi – ja tego nigdy nie rozumiałem, i o tym mówię od trzech lat, od czterech, od kiedy to wprowadzono.
Bo to wprowadzono te zasady po to – bo pamiętam jak wychodził wtedy jeszcze pisowski minister i mówił: Ale bo ludzie traktują sobie sieci państwowe jako prywatny magazyn energii. To sobie postawcie magazyny. To był idiotyzm wołający o pomstę do nieba. Przewalali kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie, które powinny iść właśnie w inwestycje w sieci, właśnie, żeby one były w stanie odbierać. Bo mamy postkomunistyczne sieci; potrzebujemy sieci niskiego napięcia, średniego napięcia. To dowalili tym, którzy na własnych barkach wprowadzą tak naprawdę zieloną transformację.
W sytuacji realnego dramatu emeryta z Pleszewa, którego system gospodarczy państwa obuł w buty fotowoltaiczne, spryt decyzyjny marszałka Hołowni, w temacie odnawialnych źródeł energii, jawi się jako urzędnicze szyderstwo i beztroska.
I tę nieco przydługą wypowiedź marszałka należałoby skonfrontować z jego wypowiedzią, kiedy dziennikarze ujawnili pierwsze propozycje ustaw w Sejmie, jakie zaczęła, w grudniu 2023 roku, w trybie pilnym, wnosić do laski marszałkowskiej koalicja 15 grudnia, m. in. dotyczące nowych zasad realizacji projektów farm wiatrowych. Jak się okazało, bez konieczności uzgadniania w trybie administracyjnym warunków zagospodarowania terenu. Wszystko działo się pod dyktando lobbystów mogących działać na korzyść niemieckich (mocno przechodzonych) turbin wiatrowych.
Kiedyś podobna dyskrecja, w szanującym się towarzystwie, nie mała tak wysokiego stopnia dwuznaczności. Większe znaczenie miało wszakże to, jaki rodzaj oręża trzymało się pod pachą. – A masz, draniu! I przeciwnik, półprzytomny, spadał z konia. Otrząsnąwszy się z błota i źdźbeł trawy, przez długi czas, klucząc na kolanach, szukał swoich binokli w trawie.
Szkoda, że w dzisiejszej Polsce bohaterstwo rycerzy średniowiecznych już nie ma swoich naśladowców. Ryngraf z wizerunkiem Bogurodzicy Częstochowskiej na piersi polskich rycerzy dawał poczucie przynależności duchowej do Narodu Polskiego.
Dawnymi czasy, w nieco surowszych warunkach, jednak zdrowiało społeczeństwo.
Polecamy również: Krytycy miażdżą skrajnie lewicowy projekt MEN, dotyczący edukacji seksualnej
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!