Siemion Siemienczenko, zanim stał się jednym z najbardziej znanych dowódców ukraińskich walczących na Donbasie, a następnie czołową figurą ukraińskiego życia politycznego, nazywał się Konstantin Griszczin. Znany był pod ksywą „Kapitan” i miał bogatą przeszłość… kryminalną.
Wczoraj w Kramatorsku odbył się wiec przeciwników blokady Donbasu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewien drobny fakt…
Toż to właśnie w Sławiańsku i Kramatorsku przed trzema laty wszystko się zaczęło. Co prawda już wcześniej dochodziło do burzliwych demonstracji oraz okupacji budynków administracyjnych w różnych miastach Donbasu, ale to wydarzenia w Sławiańsku i Kramatorsku tak naprawdę stały się punktem zwrotnym
12 kwietnia 2014 roku te dwa miasta zostały opanowane przez paramilitarne oddziały sprzeciwiające się pomajdanowym porządkom na Ukrainie. Celem odzyskania kontroli nad tymi miastami władze w Kijowie wysłały do nich oddziały wojsk powietrzno – desantowych z Dniepropietrwoska (obecnie – Dnipro), które to spotkały się z biernym oporem mieszkańców, którzy otaczali pojazdy wojskowe, a żołnierze nie wiedzieli, jak się wobec nich zachować. Ostatecznie wycofali się, pozostawiając wiele pojazdów (w tym kilka BMP i samobieżny moździerz 120 mm 2S9 Nona).
Efektem tego była utrata przez Kijów kontroli nad całym Donbasem i powstanie tam Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. Dopiero na początku maja Ukraińcy zdecydowali się podjąć zbrojne działania przeciw oddziałom w Sławiańsku i Kramatorsku, które to w międzyczasie zostały zreorganizowane i które stawiły zaciekły opór regularnym formacjom ukraińskim
Przez kolejne dwa miesiące o Sławiańsk i Kramatorsk toczono zaciekłe boje. Dodajmy, że równolegle na południu grupa uderzeniowa wojsk ukraińskich, zająwszy Mariupol, przedsięwzięła operację mającą na celu odcięcie DNR i ŁNR od Rosji, wbijając się szerokim klinem wzdłuż granicy.
Ostatecznie wojska ukraińskie bitwę o o Sławiańsk rozstrzygnęły na swoją korzyść, przy czym momentem przełomowym było tu zdobycie w pierwszych dniach lipca najpierw Jampola, a następnie Nikołajkewki. W następstwie tego wojska ukraińskie zdobyły Sławiańsk, Kramatorsk, Konstantinowkę, Dzierżyńsk, Artiomowsk, Lisiczańsk, Siewierodonieck, Rubieżnoje i szereg innych miejscowości.
Na tym jednak sukcesy ukraińskie się skończyły. Striełkow zdołał bowiem wyprowadzić z zaciskającego się pierścienia okrążenia swoją brygadę (pięć batalionów plus jednostki wzmocnienia), przez co wojskom ukraińskim nie udało się w pełni zdyskontować tego sukcesu.
Od tego momentu zaczęła się seria porażek, żeby nie powiedzieć – katastrof formacji ukraińskich. Szczególnie bolesna była dla nich klęska zgrupowania, którego zadaniem było odcięcie Donbasu od połączeń z Rosją. Grupy uderzeniowe czterech ukraińskich brygad (79 brygady aeromobilnej oraz 24, 51 i 72 brygad zmechanizowanych) plus 3 pułk specnazu i jednostki pograniczników zostały okrążone w tzw. „kotle południowym”. W wyniku jego pokawałkowania, a następnie likwidacji znajdujące się w nim jednostki zostały zniszczone. Takiż los spotkał też grupę uderzeniową 30 brygady zmechanizowanej, która otrzymała zadanie wyjścia „na podanie ręki” próbującym wydostać się z matni pododdziałom 24 brygady zmechanizowanej, .
Z kolei przyszła przegrana przez stronę ukraińską bitwa o Donieck (boje o Jasinuwatą i Iłowajsk), a także nieudana próba okrążenia Ługańska. Symbolem katastrofy stał się zwłaszcza Iłowajsk, który okazał się grobem ochotniczych batalionów. Tam też rozbłysła z całą mocą gwiazda Siemiona Siemienczenki, który dowodził wówczas batalionem „Donbas”, który to w kotle pod Iłowajskiem poniósł straszliwe straty. Apele występującego w charakterystycznej masce Siemienczenki o pomoc dla walczących w okrążeniu oddziałów elektryzowały wówczas opinię publiczną na Ukrainie.
Równolegle z walkami toczonymi pod Iłowajskiem, rozpędzone oddziały DNR, wdarłszy się w powstałą we froncie lukę, prowadziły ofensywę, w wyniku której odbiły szereg miejscowości w południowej części Donbasu, docierając aż na przedmieścia Mariupola.
Potem był jeszcze kocioł debalcewski, po czym od dwóch lat mamy do czynienia z „dziwną wojną”. Bo niby to jakieś działania wojenne się toczą, ale równocześnie między Ukrainą i Doniecką i Ługańską Republikami Ludowymi handel kwitł w najlepsze. Kres temu postanowili położyć „weterani ATO”, którzy przeszli przez piekło walk w kotle Iłowajska – z Siemionem Siemienczenką i Wołodymirem Parasiukiem, byłym dowódcą kompanii w batalionie „Dniepr”, na czele, którzy to dziś są deputowanymi do Rady Najwyższej Ukrainy. Rzucili oni hasło: „dość handlu na krwi”, po czym zorganizowali blokady szlaków komunikacyjnych łączących Ukrainę z DNR i ŁNR.
25 stycznia zablokowano linię kolejową Ługańsk – Lisiczańsk – Popasna. 2 lutego blokada stanęła także na tzw. „Bachmutce” (koło stacji Swietłanowo), przy czym 6 lutego policja podjęła próbę odblokowania torów w tym miejscu. 11 lutego zablokowano także trzecią linię kolejową – na odcinku Konstaninowka – Jasinowata.
Następnie przystąpiono do blokowania szlaków drogowych, a 5 marca na stacji towarowej Konotop w Obwodzie Sumskim przejściowo zablokowane zostały tory łączące Ukrainę z Federacją Rosyjską.
I oto wczoraj znów stało się głośno o Kramatorsku, w którym to przed trzema laty wszystko się zaczęło. Odbył się tam bowiem wiec przeciwników blokady, w którym wzięły udział tłumy ludzi. Jak zauważył na swoim profilu na fb Siemion Siemienczenko, wśród uczestników akcji można było dostrzec te same osoby, które trzy lata temu blokowały żołnierzy brygady powietrzno – desantowej z Dniepropietrowska, odbierając im broń i pojazdy pancerne. Organizatorem wiecu był deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Maksim Jefimow, który niegdyś reprezentował Partię Regionów Wiktora Janukowycza.
Ale ciekawsze jest to, że w wiecach przeciwników blokady, które odbyły się wczoraj w Awdijjiwce i Kramatorsku, wzięli także udział deputowani do Rady Najwyższej Ukrainy z Frontu Narodowego (Tatiana Czornowoł i Igor Łapin) oraz z Bloku Petra Poroszenki (Pawlo Kiszkar i Dmitro Łubiniec).
A kim jest Siemion Siemienczenko? Otóż zanim stał się jednym z najbardziej znanych dowódców ukraińskich walczących na Donbasie, a następnie czołową figurą ukraińskiego życia politycznego, nazywał się Konstantin Griszczin. W roku 1993, mając lat dziewiętnaście, podjął pracę w barze piwnym w Sewastopolu i tam związał się z grupą przestępczą trudniącą się nielegalnym handlem walutą, ale także kradzieżami, wymuszeniami i rozbojami. Występował wówczas pod ksywą „Kapitan”. W styczniu 1996 roku został aresztowany, a następnie skazany na 1,5 roku więzienia, jednakże już w czerwcu dzięki amnestii odzyskał wolność. Po wyjściu z więzienia prowadził różne podejrzane interesy, na czym wiele osób straciło spore pieniądze. Już wtedy próbował swych sił w polityce, bezskutecznie ubiegając się o mandat w wyborach do Rady Miejskiej Sewastopola. W roku 2002 wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne, ale ten zapadł się pod ziemię. Pojawiły się pogłoski, że nie żyje. Ale oto po latach pojawił się cały i zdrowy – w zupełnie nowej roli i z nowym nazwiskiem.
Na Ukrainie naprawdę dzieje się ciekawie…
Żeby to wszystko zrozumieć, warto sięgnąć po książkę „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza. Bo choć od powstania Chmielnickiego minęły już setki lat, niewiele się tam tak naprawdę zmieniło. Warto też zapoznać się z tym, co działo się na Ukrainie przed stu laty:
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!