Ciekawe, co powiedziała panu marszałkowi Senatu pani Weronika Jurova, która pojawiła się w Warszawie w charakterze rewizora iz Pieterburga, to znaczy – nie tyle z Pietierburga, co z Brukseli. Bowiem buńczuczny pan marszałek ni z tego, ni z owego zaczął apelować o rozmowy okrągłego stołu. Czy się przestraszył, czy też za poduszczeniem pani Weroniki, knuje podstęp? Jeśli się przestraszył, to w czynie społecznym podsuwam pomysł, by podarować mu szklany nocnik – żeby zobaczył, co narobił. A jeśli za poduszczeniem panu Weroniki coś knuje – to nie mam żadnego pomysłu, bo zdrada od XVIII wieku jest w Polsce całkowicie bezkarna. A co może pan marszałek knuć? W apelu o okrągły stół może chodzić o to, by wciągnąć rząd w negocjacje z sędziami, co stanowiłoby uznanie de facto zasadności ich stanowiska. Tymczasem uchwała połączonych izb niezawisłego Sądu Najwyższego wywraca do góry nogami dotychczasowy porządek prawny, łamiąc fundamentalne jego zasady.
Pierwszą złamaną zasadą jest nemo iudex in causa sua, to znaczy, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Sąd Najwyższy, w sposób widoczny, a nawet ostentacyjny, kierując się motywami politycznymi, samowolnie uzurpował sobie kompetencje, których konstytucja mu nie przyznaje. Sąd Najwyższy bowiem nie ma prawa badania legalności ustaw, którym “podlega”, bo to leży w kompetencjach Trybunału Konstytucyjnego. Ja rozumiem, że obecny skład TK może się wielu sędziom z przeciwnego obozu politycznego nie podobać, ale to nie jest żaden powód, by podważać jego legalność. Ale to jeszcze nic w porównaniu ze złamaniem przez Sąd Najwyższy drugiej fundamentalnej zasady, mianowicie zasady indywidualizacji odpowiedzialności i forsowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej. Uchwała stanowi bowiem, że wszyscy sędziowie mianowani z rekomendacji obecnej Krajowej Rady Sądownictwa są podejrzani o stronniczość, a orzeczenia wydane z ich udziałem są tylko z tego powodu obarczone wadliwością. To nic innego, jak odpowiedzialność zbiorowa, którą zresztą forsuje niezawisły sąd w Poznaniu, nawiasem mówiąc, niezwykle aktywny na arenie politycznej.
Konsekwencją wprowadzenia zasady odpowiedzialności zbiorowej jest złamanie kolejnej fundamentalnej zasady, na której wspiera się system prawny, mianowicie zasady domniemania niewinności. Uchwała Sądu Najwyższego bowiem z góry i arbitralnie stawia sędziów mianowanych z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa w stan podejrzenia o brak bezstronności, nawet nie próbując zachować pozoru legalności w postaci niechby nawet powierzchownego i pozornego zbadania bezstronności każdego z nich z osobna. Wiąże sie to ze złamaniem kolejnej zasady, mianowicie ogólnego domniemania dobrej wiary. Wprawdzie jest ona zawarta w kodeksie cywilnym, ale kodeks cywilny stanowi przecież element całego systemu prawnego, w związku z czym ma ona zastosowanie również przy ocenie wszystkich innych zdarzeń prawnych. Zasada ta stanowi, że jeśli ustawa uzależnia skutek prawny od istnienia dobrej lub złej wiary, domniemywa się istnienie dobrej wiary. Domniemanie to można obalić – ale tylko poprzez udowodnienie braku dobrej wiary. Sąd Najwyższy nawet nie zamarkował przeprowadzania takiego dowodu, zatem kierując się zasadą odpowiedzialności zbiorowej postawił wszystkich sędziów, którzy z powodów politycznych mu się nie podobali, w stan podejrzenia o stronniczość, co jest równoznaczne z odmówieniem im dobrej wiary bez przeprowadzania jakiegokolwiek dowodu.
Złamanie wspomnianych zasad wywraca do góry nogami dotychczasowy porządek prawny, a więc jest aktem rewolucyjnym. Nie jest to bynajmniej rewolucja w obronie praworządności, bo łamanie fundamentalnych zasad porządku prawnego z praworządnością nie ma i nie może mieć nic wspólnego. Jest to maskowana hasłami obrony praworządności rewolucja o charakterze bolszewickim. To bolszewicy złamali zasadę nemo iudex in causa sua. To bolszewicy wprowadzili zasadę odpowiedzialności zbiorowej, czego ofiarą padły miliony ludzi. To bolszewicy przeszli do porządku dziennego nad zasadą domniemania niewinności, juz nie to, że przerzucili ciężar dowodzenia niewinności na oskarżonego, ale nawet nie dając mu szansy przeprowadzenia takiego dowodu. To bolszewicy wreszcie postawili całe grupy społeczne w stan podejrzenia z powodu przynależności do “klasy” przeznaczonej do eksterminacji, której jedynym powodem było uznanie ich za przeszkodę w bolszewickiej rewolucji. Na takich samych zasadach ufundowana jest uchwała trzech izb Sądu Najwyższego, podjęta niewątpliwie z inicjatywy pani Małgorzaty Gersdorf, jako pierwszego prezesa tego Sądu. Oznacza to, że to właśnie ona zainicjowała w Polsce rewolucję bolszewicką, tym razem nie za pomocą karabinów maszynowych, marynarzy i zdemoralizowanych żołnierzy, tylko za pomocą organu władzy sądowniczej. Bo współczesna edycja bolszewickiej rewolucji nie dokonuje sie wbrew instytucjom państwa, tylko z ich wykorzystaniem po uprzednim opanowaniu. Po co pani Małgorzata Gersdorf to robi i co z tego ma – to wprawdzie ważne istotne, ale wydaje się mało istotne wobec groźby przeprowadzenia tej rewolucji do końca ze wszystkimi jej skutkami. Ciekawe, czy nasi Umiłowani Przywódcy zdobędą się na stanowczość, jaką w obronie swego narodu między innymi przed niezawisłymi sędziami wykazał turecki prezydent Recep Erdogan, czy też, zahipnotyzowani przez panią Weronikę Jurovą będą przyglądały sie postępującej anarchizacji życia publicznego.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!