Od dnia ogłoszenia wyników referendum o wyjściu Wielkiej Brytanii z ZSRE w czerwcu AD 2016 nie ma dnia bez kolejnych spekulacji i doniesień o wizjach apokaliptycznych. „Analitycy” prześcigają się w tym kto wysnuje teorię bardziej mrożącą krew w żyłach od teorii konkurentów. Dowiadywaliśmy się już, że poza UE życie nie istnieje, że Zjednoczone Królestwo straci miliardy, a gospodarka zrówna się z poziomem gospodarki Ghany czy Etiopii. Tymczasem najgorsze co może się stać, to szok ślimaków, które nagle dowiedzą się, że już przestały być rybami. Marchewki także – gdyby potrafiły – zapewne wyrażałyby swoje zaniepokojenie i konieczność psychoterapii po powrocie do bycia warzywami mimo kilkuletnich zapewnień uniokratów, że są owocami.
Niemniej, panika musi być podtrzymywana, nic w tym dziwnego skoro wyjściem z uniokołchozu zajmuje się rząd przeciwny Brexitowi na czele z premier Theresą May, która nigdy nie przestała być zwolenniczką „ścisłej integracji”, a przed samym referendum nawoływała do głosowania za pozostaniem w patologicznym związku Brytanii z Brukselą.
Dziś z portalu Daily Star dowiadujemy się, że w przypadku tak zwanego „twardego Brexitu”, czyli bez żadnych układów z UE, z pewnością dojdzie do ogromnych zamieszek na granicy z Irlandii i Irlandii Północnej. Powodem ma być powrót do granicy celnej miedzy tymi krajami. W związku z tym tysiąc angielskich i szkockich policjantów rozpoczyna szkolenie na wypadek kryzysu granicznego, by uniknąć zniszczeń podobnych do tych, które miały miejsce w roku 2011.
Oczywiście nie powinno się bagatelizować problemu, bo rzeczywiście granicą pomiędzy Irlandiami jest czymś zdecydowanie niepożądanym przez autochtonów, jednak rozwiązanie wydaje się być proste. Otóż za otwarte granice nie odpowiada UE, tylko układ z Schengen, w którym Zjednoczone Królestwo nie partycypuje. Można więc być w UE nie będąc w Schengen i odwrotnie, można być w Schengen jednocześnie nie będąc w UE. Może się o tym przekonać każdy, kto przekracza granicę Wielkiej Brytanii na jakimkolwiek lotnisku lub w jakimkolwiek porcie. Szybko okaże się, że niezbędne jest wylegitymowanie się dokumentem uprawniającym do wjazdu. Przykładem odwrotnym jest Norwegia, która nie jest członkiem UE, ale, ponieważ jest w Schengen, jej granice są otwarte dla obywateli innych krajów będących w układzie.
Skoro więc dzisiaj Wielka Brytania posiada granice z większością krajów, a z Irlandią utrzymuje otwartą granicę, to co stoi na przeszkodzie, by tak pozostało? Wydaje się prostym sposobem, by Wielka Brytania oznajmiła, że tę granice pozostawia otwartą z oczywistych względów, wówczas Irlandia nie mając wyjścia będzie musiała pozostawić ją otwartą również po swojej stronie. Będzie musiała, bowiem sprzeciwienie się uniokratów – jak wiemy na przykładzie Węgier czy Rumunii, która obniżyła VAT poniżej minimalnego poziomu uznawanego przez ZSRE – nie grozi niczym, natomiast sprzeciwienie się interesom walecznych irlandzkich Celtów może okazać się poważnym błędem. Tym sposobem Wielka Brytania może w łatwy sposób pozostawić odpowiedzialność za wykonanie ostatecznego ruchu na barkach Irlandczyków, pokazując jednocześnie mieszkańcom Irlandii Północnej, że nie ma woli blokowania przepływu ludzi wewnątrz wyspy.
Jakub Andrzej Grygowski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!