Izba Gmin wprowadziła do ustawy o wyjściu z Unii Europejskiej poprawkę zmuszającą gabinet Theresy May do przedstawienia posłom i lordom ostatecznej umowy odpowiednio wcześnie – tak, by mieli oni czas na dokładną analizę. Zamiast wyboru między całościowym odrzuceniem lub przyjęciem porozumienia, będą mogli zakwestionować poszczególne punkty.
Rząd sugerował, że takie rozwiązanie spowolni proces wychodzenia z Unii i opowiadał się za tym, żeby posłowie wyrazili swoje zdanie ws. umowy poprzez niewiążącą uchwałę. Poprawka – przegłosowana jednak czterema głosami – oznacza, że ostateczny kształt umowy będzie musiał przejść w parlamencie przez pełną procedurę zatwierdzania.
– Oznacza to, że parlamentarzyści chcą przyjrzeć sie ostatecznemu kształtowi porozumienia z Unią. Móc powiedzieć „tak” lub „nie”. A w tym drugim przypadku pragną mieć czas, by wymóc na rządzie, by zwrócił sie on do Brukseli po inny układ. Musi się to odbyć odpowiednio wcześnie – tłumaczy prof. Catherine Barnard, europeistka z Uniwersytetu w Cambridge.
Pomysłodawcą poprawki był konserwatysta, były prokurator generalny Dominic Grieve. Rząd został pokonany przez szeroką koalicję, w skład której wchodzili zarówno posłowie partii rządzącej, jak i lewicowej opozycji.
– Przychodzi czas, by odłożyć na bok partyjne różnice czy nawet lojalność wobec partii i być wiernym temu, w co się wierzy – deklarowała w Izbie Gmin proeuropejska posłanka Partii Konserwatywnej Anna Sobury. – Nie chcieliśmy być postawieni w pozycji, w której dajemy premier czek in blanco – tłumaczył, już po głosowaniu, deputowany Partii Pracy Chuka Umunna.
/IAR/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!