Historia

Budionnyj próbuje przełamać polskie pozycje w rejonie na południe od Kijowa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Dziś zajmiemy się wydarzeniami, które rozegrały się w rejonie na południe od Kijowa na przełomie maja i czerwca 1920 roku, kiedy to 1 Armia Konna, dowodzona przez Siemiona Budionnego, podjęła pierwszą próbę przełamania polskich pozycji.

Działania te nie przyniosły bolszewikom powodzenia, ale pozwoliły rozpoznać siły i ugrupowanie wojsk polskich, co zaowocowała przy kolejnym uderzeniu, które rozpoczęło się 5 czerwca i doprowadziło do przełamania polskiej obrony i w efekcie zmusiło nasze wojska do wycofania się z Ziemi Kijowskiej.

Jak pamiętamy, 25 kwietnia 1920 roku rozpoczęła się wyprawa kijowska, która doprowadziła do zdobycia przez Wojsko Polskie Kijowa, o czym pisałem obszernie tutaj:

Wyprawa kijowska 1920 roku

Jeszcze 10 marca 1920 r. na odprawie w Smoleńsku dowództwo Armii Czerwonej podjęło decyzję o przerzuceniu z Kaukazu na front polski 1 Armii Konnej pod dowództwem Siemiona Budionnego. Armia ruszyła z Majkopu w szyku konnym 3 kwietnia 1920 r., a 6 maja na północ od Jekaterynosławia rozpoczęła przeprawę przez Dniepr.

Skoncentrowawszy się w rejonie Humania, 27 maja 1920 roku 1 Armia Konna podjęła pierwszą próbę przełamania polskich pozycji w rejonie na południe od Kijowa. Jej pierwsze uderzenie przyjęły na siebie ukraińskie oddziały atamana Kurowskiego. Siemion Budionnyj tak o tym pisał w swoich wspomnieniach:

„Następnego dnia zaczęły się starcia z dużymi bandami atamana Kurowskiego. 4 dywizja pod Aleksandrowką, Piatyhorami i Nienadychą rozbiła oddział w sile około 500 ludzi. Kilku bandytów ujęto. Podczas przesłuchania zeznali oni, że we wszystkich powiatach przed polskimi pozycjami operują takie właśnie oddziały. Polskie dowództwo uzbroiło je w karabiny, w większości produkcji niemieckiej, a także w artylerię. Oddziały te miały za zadanie uniemożliwić Armii Konnej rozwinięcie swoich sił i podjęcie walki, aby zmusić przeciwnika do przejścia do obrony, a następnie, zadawszy straty naszym oddziałom, wycofać się na pozycje wojsk polskich.

Bandy Kurowskiego nie zdołały w pełni wywiązać się z powierzonego im zadania. Pod uderzeniami naszych związków albo ginęli, albo rozbiegali się po lasach. Z dokonanych później obliczeń wynika, że w ciągu kilku dni poprzedzających przełamanie obrony wroga, Armia Konna pokonała oddziały w łącznej sile do 15.000 ludzi.

W ślad za tym zaczęły się walki z wojskami polskiej armii. Początkowo były to niewielkie starcia oddziałów rozpoznawczych, które rozwinęły się następnie w zacięte walki czołowych oddziałów. Szczególnie twardy opór stawił wróg w pasie natarcia 6 dywizji kawalerii.”

W dniach 29 – 31 maja związki i oddziały 1 Armii Konnej próbowały przełamać pozycje wojsk polskich, jednak wszystkie ich ataki zostały odparte. Siemion Budionnyj tak opisuje wydarzenia rozgrywające się 31 maja w pasie natarcia 11 dywizji kawalerii, która tego dnia zdołała włamać się w polskie pozycje obronne:

„Na froncie 11 dywizji kawalerii wydarzenia rozwijały się całkiem pomyślnie. Dowódca dywizji F. M. Morozow nie wdał się w bój o Dziuńków. Pozostawiwszy do pozorowania ataku od frontu 66 pułk kawalerii, siły główne dywizji, wzmocnione artylerią i samochodami pancernymi, przerzucił on na północ, celem obejścia tego węzła oporu. Dywizja z łatwością zmiotła kompanię przeciwnika we wsi Bystryk i skierowała się na Nowofastów., gdzie rozgromiła jeszcze dwa bataliony piechoty. Następnie, zdecydowanie skierowawszy się na południe, dotarła ona do rzeki Somec w rejonie Starościńce – Hopczyca i zaczęła obchodzić od północnego – zachodu duży węzeł oporu nieprzyjaciela Pohrebiszcze. Pierwszy pas obrony białopolaków został przerwany, zagrożony był i drugi.

Jednakże polskie dowództwo zdołało przerzucić tu odwody i utworzyło do walki z 11 dywizją kawalerii grupę uderzeniową generała Sawickiego. W nocy wyparła ona ze Starościńc, a następnie okrążyła 62 pułk i dwa szwadrony 65 pułku. W zaciętym boju nasze pododdziały wyrwały się z okrążenia. Nie wytrzymując nacisku z obu skrzydeł dywizja zaczęła się wycofywać.”

Natarcie 1 Armii Konnej nie tylko się załamało, ale teraz to Polacy przejęli inicjatywę. Budionnyj pisze dalej:

„Nocą 2 czerwca duże ich siły uderzyły na stację Oratow, zajętą przez pociągi pancerne „Śmierć Dyrektoriatowi” i „Czerwony Kawalerzysta”. W zaciętym boju pierwszy z nich otrzymał sześć przestrzelin, ale załoga w dalszym ciągu trwała w walce. Kilka razy bojcy szli do kontrataku, wprowadzając w szeregi przeciwnika zamieszanie. Walka trwała do rana, kiedy to z pomocą osaczonym załogom przybyły pułki 6 dywizji kawalerii i odrzuciły nieprzyjaciela.

W ciągu dnia polskie wojska uderzyły na prawe skrzydło 1 Armii Konnej. Odrzucając oddziały grupy estońskiej ze Skwiry, pułki ułanów generała Karnickiego obeszły pozycje 4 dywizji kawalerii i zaczęły rozwijać szybkie natarcie na tyły Armii Konnej.”

Bolszewikom udało się odeprzeć ten atak, po czym kolejne dwa dni były nieco spokojniejsze…

Czytaj też:

PRZYCZYNY KLĘSKI PETLURY

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!