Richard Dawkins, autor „biblii ateistów”, czyli książki „Bóg urojony”, z bohatera lewicy stał się antybohaterem, a wystarczyło kilka twittów na temat osób transseksualnych – informuje bezprawnik.pl.
Organizacja American Humanist Association co roku przyznaje tytuł „humanisty roku”. W 1996 r. ten zaszczyt spotkał Richarda Dawkinsa, profesora Oksfordu, zoologa i ewolucjonistę, który zawsze był ostrym przeciwnikiem religii.
Tytuł trafił do niego ze względu na „sukcesy w docieraniu z nauką do ludzi”. Dawkins cieszył się tytułem ćwierć wieku. Teraz amerykańska organizacja ogłosiła, że odbiera mu tytuł z 1996 roku.
Wszystko zmieniło się, gdy profesor zaczął rozprawiać o transpłciowości. Jego wpis na ten temat, przynajmniej z punktu widzenia polskiej debaty publicznej, nie wydaje się zresztą specjalnie ostry.
To raczej zachęcenie do dyskusji na temat, „czy człowiek jest tym, za kogo się identyfikuje”. Dawkins przypomniał tu sprawę Rachel Dolezal – białej aktywistki, która udawała aktywistkę czarnoskórą. Gdy jednak wyszło, że jest biała, zawiesiła swoją karierę w organizacji, która wspiera mniejszości etniczne.
„Discuss” – zakończył swój wpis Dawkins. W kolejnych wpisach dodawał, że chciał po prostu wywołać akademicką dyskusję. I nie można tu mówić o żadnej transfobii.
Inaczej jednak widzieli to działacze środowiska LGBT, którzy wywierali naciski, aby odebrać Dawkinsowi tytuł „humanisty roku”. Jak widać, zrobili to skutecznie.
Porównanie osób transseksualnych z panią Dolezal było kontrowersyjne – trudno temu zaprzeczyć. Czy jednak jeden wpis, zachęcający bardziej do dyskusji niż do obrażania kogokolwiek powinien kończyć czyjąś karierę?
Widać, że „cancel culture”, czyli ekstremalna wersja poprawności politycznej, jest coraz bardziej wpływowa. I nawet ludzie zasłużeni dla lewicy mogą być szybko „scacelowani”.
/bezprawnik.pl, fot. The Times/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!