Felietony

Antoni Ciszewski: Partie i koalicje nie są wzorem przedstawicielstwa parlamentarnego

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Antoni Ciszewski: Partie i koalicje nie są wzorem przedstawicielstwa parlamentarnego

Tym bardziej koalicje te nie są też żadnym substytutem demokracji. Praktyka parlamentarna wykazała, że koalicje polityczne nie spełniają podstawowego kryterium jakie wynika z mandatu wyborczego. Jako negatywna forma organizacji pracy poleskiej, nigdy też nie realizują najważniejszych celów suwerena (narodu), którego prawa podmiotowe – chronione w Konstytucji RP – po wyborach parlamentarnych, zawsze pozostają zmarginalizowane, i to w sposób nieuprawniony.

Odbywa się to najczęściej wbrew prawu, z pominięciem podstawowych zasad prawnych, które z prawa wynikają, lekceważąc zupełnie pierwsze z brzegu zasady współżycia społecznego (art. 5 Kodeksu cywilnego). Co ciekawe, taka dintojra anty ustrojowa po stronie koalicjantów (uzurpatorów) – tak z lewa, jak i z prawa – jest szczególnie dotkliwa dla samych obywateli, i niebezpieczna zarazem dla samego państwa.

Trzeba obiektywnie przyznać, że wszelkie koalicje o charakterze politycznym mają więcej z typowej zmowy i poplecznictwa, bo najczęściej powodowane są partykularnymi interesami jednych grup wpływu, przeciwko wymiernym interesom innych grup wpływu. Niekiedy taka rozbieżność interesów wynika wprost z działania agenturalnego w interesie obcych państw (np. Niemiec).

Nie jest więc to ani uczciwa, ani honorowa realizacja obowiązków przez posłów i senatorów, którzy podlegają ustawowemu obowiązkowi dochowania wierności Konstytucji RP, i działania na rzecz dobra wszystkich obywateli oraz państwa, jeśli ulegają wpływowi decydentów politycznych, szkodząc narodowi polskiemu. A z kolei państwo polskie, jako instytucja i podmiot praw publicznych, ma obowiązek konstytucyjny wyposażyć wszystkie organa państwa w sprawny system prawno-administracyjny, służący jak najlepiej całemu społeczeństwu.

Niewątpliwie wszelkie koalicje parlamentarne są błędem organizacyjnym – przede wszystkim są niekonstytucyjne w świetle ogólnych zasad prawnych, jak i nienormatywne z punktu widzenia kauzalnego, ze względy na obowiązującą przyczynę (łac. causa) w czynnościach prawnych. Te około parlamentarne inicjatywy za nic też realnie nie odpowiadają. Dlatego z mocy prawa są pozbawione jakichkolwiek przywilejów w postaci realnej funkcji decyzyjnej. Dzieje się tak z powodu braku dla tej formy organizacyjnej normy konstytucyjnej, która wskazywałaby na ten rodzaj aktywności parlamentarnej.

Brak dla koalicji podstawy prawnej do realnego, odpowiedzialnego i skutecznego działania, wynika z braku po jej stronie podstawy podmiotowej – jak to jest w przypadku konkretnego posła i senatora, będących realnymi podmiotami i decydentami w sprawach publicznych, jako przedstawiciele suwerena działający samodzielnie – w dobrej, a czasem w złej, wierze – w obrębie obowiązków i zadań legislacyjnych, przewidzianych dla poszczególnych Izb parlamentu.

Te umowne koalicje kreślą zaledwie abstrakcyjny kierunek działania wewnątrz parlamentu, błędnie nazywając taką współpracę umową koalicyjną, która nie spełnia warunków umowy cywilnoprawnej, ani nie ma podstaw do jej stosowania podczas prac parlamentu, bo nie uwzględnia przede wszystkim interesu prawnego suwerena. Co najwyżej, porozumienie takie, jeśli jest prezentowane publicznie jako motyw działania operacyjnego, może być potraktowane jako publiczna deklaracja popełnienia przestępstwa, jeśli zakłada w swojej treści frontalny atak na organa konstytucyjne, w celu ich zdestabilizowania.

W żadnym razie potencjalni koalicjanci nie mogą działać w swoim partyjnym interesie, ponieważ taka czynność jest nieuprawniona – jest po prostu nieparlamentarna i  nienormatywna – która przeczy właśnie normie prawnej z art. 4 Konstytucji RP. Regulaminy Sejmu i Senatu wskazują tylko na swoje: prezydia, komisje, kluby, koła i przedstawicieli niezrzeszonych; nie przewidują w strukturze organizacyjnej pozycji dominującej ani dla partii, ani dla koalicji – one mają charakter umowny – i w pewnym sensie tylko pomocniczy.

Służba posła i senatora ma charakter przedstawicielski, nie kolektywizujący, której zadaniem jest opracowywanie projektów ustaw, następnie merytoryczna ich ocena, z przeznaczeniem do powszechnego zastosowania dla dobra ogółu obywateli.

Żaden parlamentarzysta nie może więc być dyscyplinowany ani dyskryminowany politycznie (podporządkowanie polityczne jest z reguły patologią samą w sobie), a jedynie regulaminowo przez marszałka Sejmu, bo zgoła inna praktyka, jaką najczęściej widzi się i słyszy w polskim parlamencie, jest w zupełnym oderwaniu od praw i obowiązków jakie nakłada na niego ustawa z dnia 9 maja 1996 roku o wykonywaniu mandatu posła i senatora.

Tak jak nie można stosować presji zewnętrznej na sędziego, którego status niezawisłości chroni przed jakimkolwiek wpływem odziaływania koniunkturalnego, a to ze względu na obowiązek zagwarantowania najwyższego stopnia bezstronności obywatelowi (a nie sędziemu) podczas orzekania sądu w konkretnej jego sprawie, tak też wola decyzyjna posła i senatora podlega temu samemu kryterium zachowania należytej staranności i bezstronności podczas prac parlamentu, zwarzywszy przede wszystkim na interes prawny suwerena.

Sejm, Senat i Prezydent RP, współpracując na kanwie legislacyjnej, pełnią samodzielnie, i we współpracy, te funkcje gwarancyjne, które są efektem właściwego stosowania naczelnych zasad prawnych, w tym chroniących przede wszystkim prawa podmiotowe obywateli, określone w Konstytucji RP, ustawach i rozporządzeniach jako aktach wykonawczych, poprzez umożliwienie realizacji tychże zadań, które w ten sposób są powierzane poszczególnym organom służby publicznej – państwowej i samorządowej – w pełnym zakresie ich obowiązków służbowych, jakie przewidział, opracował i uchwalił ustawodawca.

To nie premier i nie ministrowie są odpowiedzialni za ład prawny w Polsce, lecz naczelne organa legislacyjne, tj. Sejm, Senat i Prezydent RP, który dodatkowo jest organem wykonawczym, jako zwierzchnik sił zbrojnych i gwarant ładu konstytucyjnego. Nieumiejętność wykorzystania przez prezydenta RP, przysługujących mu prerogatyw konstytucyjnych, stawia go w bardzo złym świetle, jako samodzielnego urzędnika, nieradzącego sobie w sposób należyty z obowiązkami głowy państwa.

Polecamy również: Piłkarz zawieszony za odmowę wsparcia sodomitów i gomorytów

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!