Nie milkną odgłosy niedzielnych manifestacji folksdojczów i europejsów pod hasłem: “Przy Tobie, Nasza Złota Pani, stoimy i stać chcemy”. W ten sposób Donald Tusk zrehabilitował się w oczach swej mocodawczyni, która przed laty, przenosząc go Mocną Ręką na brukselskie salony, zrobiła z niego człowieka formatu europejskiego. Czy się zrehabilitował – tego właściwie nie wiemy, natomiast pewne jest, że przynajmniej próbował. Jak pamiętamy, najmocniejszym, chociaż nieoczekiwanym ekcentem demonstracji w Warszawie było zuchwałe świętokradztwo, jakiego dopuścił się Robert Bąkiewicz. Robert Bąkiewicz mianowicie nie tylko wystarał sie o zgodę warszawskiego magistratu na kontrmanifestację i nie tylko ją urządził, ale w dodatku – jak zgodnie potwierdzali uczestnicy manifestacji wierności wobec Rze… – to znaczy, pardon – jakiej tam znowu Rzeszy! Nie żadnej “Rzeszy”, tylko Unii, Unii Europejskiej, która wprawdzie trochę Rzeszę przypomina, ale mimo tych podobieństw są też pewne różnice.
Nawiasem mówiąc, przed laty opublikowaliśmy w “Najwyższym Czasie!” informację o dokumentach sporządzonych na polecenie Heinricha Himmlera, jakby tu urządzić Europę po ostatecznym zwycięstwie niemieckim. Propozycje rozwiązań były dość zbliżone do obecnego porządku Unii Europejskiej, która zresztą przy cały czas podlega ewolucji; od słowiczych dźwięków na początku, do szantażu finansowego obecnie, a przecież nie jest to z pewnością ostatnie słowo, więc najciekawsze dopiero przed nami. Jak bowiem wiadomo, Biuro Polityczne PiS podjęło solenną uchwałę, że nie ma i nie może być mowy o żadnym “polexicie”, co z naciskiem potwierdził z trybuny sejmowej pan premier Mateusz Morawiecki. Poza tym tego samego dnia, kiedy na Placu Zamkowym w Warszawie trwała demonstracja przywiązania do Rze… – to znaczy, pardon – nie żadnej “Rzeszy”, tylko oczywiście Unii, Unii Europejskiej, to Naczelnik Państwa spotkał się z rolnikami, którym obiecywał większe dopłaty bezpośrednie właśnie z Unii. Skoro tak, to chyba nie bierze żadnego “polexitu” pod uwagę tym bardziej, że całkiem niedawno, przy pomocy Lewicy, przeforsował w Sejmie ratyfikację ustawy o zasobach własnych UE, która wyposażyła Komisję Europejską w nowe uprawnienie do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i nakładania “unijnych” podatków. Ale uczestnicy demonstracji zwołanych przez Donalda Tuska gwoli pokazania Naszej Złotej Pani, że uwija się jak w ukropie, żeby spełnić jej oczekiwania, z powodu emocjonalnego rozbujania przez agitatorów z Platformy Obywatelskiej, nawet tego nie zauważyli, tylko wykrzykiwali, że “zostają” – i tak dalej. Z powodu tego emocjonalnego rozbujania niektórzy wykazywali podwyższone pobudzenie nerwowe i właśnie z tego powodu doszło do incydentu, który do dzisiejszego dnia jest przedmiotem pełnych zgorszenia komentarzy w niezależnych mediach związanych z obozem zdrady i zaprzaństwa. Mam oczywiście na myśli reakcję pani Wandy Traczyk-Stawskiej, która do Roberta Bąkiewicza zwróciła się z żądaniem “Milcz, chamie!”
Chodziło jej o to, że Robert Bąkiewicz używał urządzeń nagłaśniających, podobnych do tych, których używali organizatorzy demonstracji zwołanej przez Donalda Tuska. W rezultacie jedne dźwięki nakładały się na drugie, co najwyraźniej panią Wandę Traczyk-Stawską zirytowało i stąd jej apel do Roberta Bąkiewicza, by się wyłączył. Świadczy to, że była przekonana, iż na tym właśnie polega swoboda wypowiedzi i że tak właśnie powinno być. Podobnie uważał Rokckefeller, który we wrześniu 1985 roku rozmawiał w Nowym Jorku z generałem Wojciechem Jaruzelskim. Właściwie trudno nazwać to rozmową, bo Rockefeller przez cały czas generała sztorcował, niczym resortowa Stokrotka niektórych swoich gości zapraszanych do TVN. Kiedy generał chciał coś tam wybąkać, ofuknął go tymi słowy: “Ty lepiej nic nie mów, bo jak ty mówisz, to ty tracisz. Jak ja mówię, to ty zyskujesz!” Dzięki temu wystąpieniu, pani Wanda przez kilka następnych dni stała się bohaterką niezależnych mediów związanych z obozem zdrady i zaprzaństwa, które nie mogły się nadziwić jej odwadze. Jestem przekonany, że w ten sposób przejdzie do historii, niczym generał Cambronne, albo pewien francuski deputowany. Kiedy w sali obrad Zgromadzenia Narodowego wybuchła bomba, ten przytomnie krzyknął: “Panowie, posiedzenie Izby trwa nadal!” Ciekawe, czy Wielce Czcigodna Klaudia Jachira potrafiłaby się tak znaleźć, bo jeśli chodzi o moją faworytę, Wielce Czcigodną Joannę Scheuring-Wielgus, to nie mam najmniejszych wątpliwości. Ona zresztą do historii już przeszła, dzięki pamiętnemu zawołaniu: “Dość dyktatury kobiet!”
Ale dość już tych dygresji, bo oto okazało się, że pan Rafał Trzaskowski, którego większość mieszkańców Warszawy, w odruchu jakiegoś szaleństwa wybrała na prezydenta stolicy, złożył do niezależnej prokuratury wniosek o zdelegalizowanie stowarzyszenia “Marsz Niepodległości” na którego czele stoi właśnie pan Robert Bąkiewicz. Chodziło między innymi o to, że stowarzyszenie to co roku organizuje manifestację, podczas której “znieważa święte symbole Polski Walczącej”. Jak bowiem wiadomo, używać “świętych symboli Polski Walczącej” można wyłącznie na demonstracjach wierności Naszej Złotej Pani z Berlina, a nie na jakichś tam “marszach niepodległości”. Ta “niepodległość” to w ogóle jest potrzebna, jak psu piąta noga. Same z nią zgryzoty; trzeba jej bronić i w ogóle, podczas gdy w przypadku podległości mamy same zyski, choćby w postaci subwencji, za które można wstawić nową klamkę na przystanku w Cisach, czy w postaci wspomnianych dopłat bezpośrednich. Toteż nic dziwnego, że Wielce Czcigodny Jarosław Rzepa, posłujący z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego, od jakiegoś czasu domaga się, by do konstytucji wpisać przynależność Polski do Unii Europejskiej, podobnie jak za czasów Edwarda Gierka do konstytucji wpisany został sojusz ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Pokazuje to, że każda słuszna myśl, raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora, niczym przysłowiowa potwora. Zanim jednak to nastąpi, zanim sojusz ze Związ…, to znaczy pardon – z jakim tam znowu “Zwiazkiem Radzieckim”, którego przecież już “nie ma”, tak samo, jak Wojskowych Służb Informacyjnych, czy izraelskiej broni jądrowej? Nie ze “Związkiem Radzieckim”, tylko oczywiście – z Unią Europejską! Więc zanim ten odwieczny sojusz zostanie do konstytucji wpisany, trzeba najpierw odpowiednio przygotować do tego opinię publiczną. W tym celu pan Rafał Trzaskowski, jak tylko uda mu się zdelegalizować Marsz Niepodległości, będzie mógł co roku organizować jedynie słuszne Marsze Podległości, w którym – o czym nie wątpię – będą maszerowali zarówno folkksdojcze, jak i europejsy.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!