Dwa lata temu dziennikarz Piotr Skwieciński pisał na łamach portalu o skazaniu w rosyjskim Permie Władimira Łuzgina, który dostał 200 tysięcy rubli kary za… repostowanie na portalu społecznościowym tekstu, mówiącego o pakcie Ribbentrop – Mołotow i wspólnym ataku Niemiec i ZSRR na Polskę. Łuzgina oskarżono w związku z tym o „rehabilitację nazizmu”.
W jaki sposób stwierdzenie, że zbrodniarzowi ktoś dopomógł, można uznać za równoznaczne z usprawiedliwianiem zbrodni lub jej zaprzeczaniem?
— rozpaczliwie pytał wtedy obrońca oskarżonego. Sąd nie zajmował się takimi drobiazgami. Uznał za to za słuszne stwierdzenie pani prokurator, iż skoro Łuzgin ukończył niegdyś szkołę z czwórką z historii, to musiał wiedzieć, że twierdzenie iż ZSRR wraz z Niemcami napadł na Polskę, jest nieprawdziwe – a zatem kłamał świadomie.
Łuzgin bronił się przypominając, że kiedy w latach 90 chodził do szkoły, podręczniki mówiły o pakcie i sojuszu między Stalinem a Hitlerem. Nie pomogło. Został prawomocnie skazany.
A dziś dowiadujemy się, że Łuzgin poprosił o azyl polityczny w Czechach. I czeskie władze tego azylu mu odmówiły. „Wyjaśnili, że nie znaleźli podstaw do uznania, że jestem politycznie prześladowany” – mówi Łuzgin. Praga podjęła taką decyzję, mimo że w zeszłym roku złożył on formalną skargę na Rosję w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
Nasuwają się dwa wnioski. Pierwszy – to pytanie o prawdziwą motywację czeskich władz. I drugi, ważniejszy – czy Polska w tej sytuacji nie powinna sama zaproponować Łuzginowi azylu?
Bo przecież, w końcu, został on skazany niejako za Polskę…
Autor: Piotr Skwieciński
Źródło: wpolityce.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!