W środę premier Mateusz Morawiecki przedstawił progi, które decydować będą o zwiększaniu obostrzeń – kolejnym przystankiem jest twardy lockdown z utrudnieniami w przemieszczaniu się – a także progi kiedy obostrzenia mogą być znoszone, począwszy od powrotu do żółtych stref. Sprawdzamy jak to wygląda.
Lockdown czeka nas, gdy średnia liczba zakażeń przekroczy na 100 tys. mieszkańców 70,75 w skali kraju. Średnia ma być brana z 7 dni. Biorąc pod uwagę dane od 29 października do 4 listopada to średnio mieliśmy 20069 nowych zakażeń, co daje na 100 tys. mieszkańców 53,2 zakażenia.
W granice, w których będzie można mówić o lockownie przekroczymy, gdy średnia dziennych zachorowań przekroczy 26,3 tys. (dzisiaj mieliśmy rekordowe prawie 24,7 tys., stąd też nie można wykluczyć, że zagrożenie pełnego lockdownu pojawi się za 1,5 tygodnia).
Żeby mówić o powrocie do strefy żółtej, gdzie strefa czerwona obowiązywałaby tylko w najbardziej zagrożonych powiatach, to dzienna liczba zachorowań musiałaby spaść poniżej 9,4 tys. (według modelu matematycznego Uniwersytetu Warszawskiego, może dojść do tego dopiero w styczniu – przyśpieszyć to może nasza dyscyplina obywatelska i wprowadzane kolejne obostrzenia, w tym całkowite zamknięcie szkół od poniedziałku).
Tego raczej nie da się uniknąć.
Źródło: dzienniknarodowy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!