Na 1 maja związkowcy z PLL LOT zaplanowali strajk generalny. Za strajkiem opowiedziało się ponad 91 proc. głosujących w referendum. Z kolei prezes PLL LOT Rafał Milczarski przekonuje, że referendum jest nielegalne.
Protest to wynik ponad 3-letnich nieskutecznych negocjacji etatowych pracowników z zarządem PLL LOT. Chodzi o zasady wynagradzania m.in. personelu latającego. Związki zawodowe chcą powrotu do zasad z 2010 roku. Związkowców bulwersują też wypłaty niektórym członkom zarządu sumy 2,5 miliona złotych, w tym prezesowi firmy – Rafałowi Mielczarskiemu 1,5 miliona złotych. – Muszę z przykrością stwierdzić, że w LOT nie szanuje się pracowników. Prezes Rafał Milczarski od dwóch co najmniej lat nie zatrudnia ani pilotów, ani stewardess na podstawie umowy o pracę. Nie ma naszej zgody na pozorne samozatrudnienie członków załóg lotniczych, bo to ma bezpośrednie przełożenie i wpływ na obniżenie poziomu bezpieczeństwa w operacjach lotniczych – mówili dziś związkowcy.
Wszystkie związki podpisały się pod uchwałą potwierdzając ważność referendum. Wzięło w nim udział 855 pracowników. 807 było za strajkiem.
Strajk będzie trwał do odwołania, możliwe że wszystkie loty zostaną odwołane. – Komunikowaliśmy się z Kancelarią Premiera kilkukrotnie, natomiast nie mamy potwierdzenia o tym, że premier Mateusz Morawiecki wie o sytuacji w PLL LOT (…) Przepraszamy, zostaliśmy do tego strajku zmuszeni. Czekają nas uniedogodnienia – mówili związkowcy.
Źródło: dorzeczy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!