Kościół, w czasie adwentu, daje nam za wzór postacie dwóch proroków: św. Jana Chrzciciela i proroka Izajasza. Warto w tym czasie zastanowić się kim są prorocy i czy dzisiaj nam ich nie potrzeba.
Kiedy słyszymy termin “prorok” najczęściej myślimy o ludziach Starego Testamentu, którzy zapowiadali przyjście Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Sądzimy, że wraz z nadejściem Syna Bożego ich misja się wypełniła, a oni sami przestali być potrzebni. Z całą pewnością najważniejsze posłannictwo proroków dokonało się i jeśli tylko tak rozumiemy znaczenie posłannictwa proroka to kolejnych takich osób już nie było, bo nie mogło być.
W sensie szerszym możemy jednak mówić o występowaniu proroków w każdej epoce, także dzisiaj. Jeżeli popatrzymy na życie i nauczanie Izajasza, Eliasza, czy proroka Daniela to musimy dostrzec, że kierowali oni swoje słowa do współczesnych sobie ludzi. Wiązało się to z oceną aktualnej sytuacji religijnej, politycznej i społecznej. Najczęściej szli oni do władców i wypominali im ich grzechy mówiąc to, czego inni bali się powiedzieć. Jan Chrzciciel także zaczął od wezwania wszystkich do nawrócenia. Jasno wskazywał na grzechy faryzeuszy i powtarzał im, że jeżeli nie zmienią swojego postępowania to przepadną w ogniu nieugaszonym, w piekle.
Stąd też brały się problemy proroków, którzy byli prześladowani, także przez swoich rodaków, musieli nieraz uciekać i spotykali się z silnym oporem. Robili jednak swoje wierząc, że ich posłannictwo pochodzi od Boga oraz “Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29).
Prorok Jeremiasz, za to, co mówił, został skazany przez króla na więzienie i wrzucony do wyschniętej cysterny, w której miał umrzeć. Ocalił go cudem jeden z dworzan. Jan Chrziciel został zamordowany, kiedy wypomniał Herodowi grzech cudzołóstwa. Osobiście najbardziej porusza mnie jednak tragiczna historia Eliasza. Musiał być on niezwykle bliski Zbawicielowi, skoro ten chciał, żeby Eliasz poprzedził Jego przyjście, co dokonało się w osobie Jana Chrzciciela. Kiedy zaś przemienił się na górze Tabor wobec uczniów postanowił rozmawiać o swojej męce z Mojżeszem i właśnie z Eliaszem.
Eliasz poszedł do króla Achaba i skarcił go za to, że czci Baala. To pod jego wpływem stracono aż 450 proroków tego bożka. W wyniku tego wydarzenia Prorok musiał uciekać przed rozwścieczoną królową Jezabel. Mimo to 6 lat później Eliasz ostrzegł parę królewską, że zginą tragicznie. Ten sam los zapowiedział potomkowi królewskiemu, a jego słowa sprawdziły się.
Jest wiele rzeczy uderzających w życiu i działalności Eliasza. Należy do nich z pewnością bezkompromisowość, czy doprowadzenie do śmierci tak wielu ludzi w imię Bożego prawa. Zadziwia także chwila słabości Proroka, który na wygnaniu myśli o odebraniu sobie życia. Jeszcze bardziej zdumiewa to, że potem spotyka anioła, który prowadzi go na górę. Tam zaś Eliasz wykazuje się wielką wrażliwością na Boga rozpoznając go w tchnieniu delikatnego wiatru.
Tym, co uderza, jest właśnie pomieszanie pozornie sprzecznych cech. Nieustępliwość i zasadniczość, którą niektórzy mogą odebrać wręcz jako okrucieństwo łączy się tu z wielką wrażliwością i pragnieniem jedności z Bogiem.
Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Nieustępliwość i zasadniczość Proroka wypływa bowiem z wielkiej wiary, zaufania i miłości do Boga. To tylko dzisiaj uważa się, że miłość to tolerancja, a wiara to pobłażliwość.
Eliasz, podobnie, jak mu podobni, był głęboko przekonany, że działa w imieniu Boga, dla którego musi być gotowy na każdą ofiarę i poświęcenie. Uważał, że nie może zważać na aktualną sytuację polityczną, ograniczenia, czy okoliczności, ale musi zrobić to do czego został powołany. Musi spełnić swój obowiązek za wszelką cenę.
Wszystko to czego doświadczyli prorocy było zresztą udziałem Jezusa Chrystusa, który także za swoje słowa i czyny został odrzucony przez własny naród i ukrzyżowany.
Jeżeli mamy być dzisiaj wiarygodnymi uczniami Chrystusa to w swoim działaniu musimy wykazywać się podobną nieustępliwością. Musimy być zasadniczy tzn. nie pozwalać na to, by ktoś negował bądź rozmywał fundamentalne zasady. Musimy ujawniać i piętnować zło. Nie ma tym niczego faryzejskiego, bo to samo czynił Eliasz, czy Izajasz, a my także mamy udział w misji prorockiej Pana Jezusa, co się chętnie dzisiaj podkreśla.
Potrzebujemy ludzi, którzy będą jasno głosić, co jest prawdą, a co kłamstwem, wskazywać na zło i pouczać współczesnych władców i kapłanów. Wydaje się, że dzisiaj w Polsce niezwykle trudno wskazać kogoś takiego. Może kimś takim jest ks. Jacek Międlar, który za swoją stanowczość w głoszeniu Ewangelii, spotkał się z napiętnowaniem i odrzuceniem, nie tylko ze strony liberalnych mediów, ale także swoich przełożonych. On sam jednak nie wystarczy. Warto więc modlić się o to, by Pan Bóg wzbudził nam proroków, którzy nie będą się bali piętnować niegodziwości i wzywać do poszanowania Bożych przykazań.
Michał Krajski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!