Jak podaje portal wprost.pl masowe zwolnienia w największym niemieckim banku to m.in. skutek ujawnienia lewych interesów z rosyjskimi oligarchami
Tak wielkiej fali zwolnień nie było w żadnym dużym banku od niesławnego kryzysu w 2008 roku. Deutsche Bank, inwestycyjny gigant, będący jeszcze niedawno flagowym okrętem niemieckiej bankowości zwalnia co piątego pracownika. Wywalenie na bruk prawie 20 tysięcy ludzi, zatrudnionych w oddziałach Deutsche na całym świecie nie oznacza jednak wcale nowej fali finansowego kryzysu. To raczej podzwonne dla instytucji, która okazała się zbyt wielka i zbyt nieruchawa, żeby w porę zareagować na kryzys. Deutsche przetrwał wielką falę bankructw banków „zbyt dużych, żeby upaść” w okresie tuż po kryzysie roku 2008, ale ostatecznie losu poprzedników nie uniknął. Kto wie zresztą, jak potoczyłyby się losy Deutsche, gdyby na jaw nie wyszło, że szacowny niemiecki bank, z nazwą kojarzącą się z niemieckim bankiem centralnym, choć w rzeczywistości nie mający z nim nic wspólnego, zajmuje się praniem brudnych pieniędzy.
Pierwsze ślady przestępczej działalności finansowej pojawiły się przy okazji słynnej afery Panama Papers, gdy na jaw wyciekły poufne dokumenty z kancelarii prawnej obsługujących klientów, lokujących pieniądze w rajach podatkowych. Około 900 z nich robiło to przez oddział Deutsche na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Potem okazało się, że Niemcy współpracują z duńskim Danske Bank i poprzez oddział tej instytucji w Estonii transferują na Karaiby miliardy z Rosji. Śledczy, którzy pod koniec zeszłego roku zrobili nalot na siedzibę Deutsche we Frankfurcie wyceniają usługi pralnicze dla powiązanych z Kremlem oligarchów na 10 mld dolarów.
Te machinacje wiele mówią nam o przyczynach, dla których w Berlinie tak ciężko dociera do rządzących konieczność trzymania bezpiecznego dystansu do Rosji i jej pieniędzy. Za rosyjskimi interesami, także tymi ciemnymi stoją tacy giganci jak Deutsche, czy koncerny energetyczne, jak Vattenfall, związany umowami z Gazpromem. Deutsche płaci na te powiązania najwyższą cenę, tracąc nie tylko 20 tysięcy pracowników, ale także reputację. Nie, żeby bank miał upaść, bo rzeczywiście jest na to za duży. Jego bankructwo pociągnęłoby za sobą inne niemieckie banki a na to Niemcy nie mogą sobie pozwolić.
Jak to skomentujecie?
Autor: Jakub Mielnik
Źródło: wprost.pl