Jak informuje portal money.pl podczas szkolnej wycieczki uległo wypadkowi i trafiło do szpitala.. Roztrzęsieni rodzice telefonicznie próbują dowiedzieć się, w której placówce jest ich dziecko. Niestety. Natrafią na mur. Szpital odmawia udzielenia odpowiedzi, powołując się na… RODO.
To właśnie spotkało rodziców jednego z dzieci, które ucierpiało w piątkowym wypadku drogowym na Zakopiance. Autokar, którym podróżowało 42 uczniów szkoły podstawowej, zderzył się czołowo z ciężarówką i samochodem osobowym, po czym zjechał ze skarpy.
Kilkugodzinne próby dowiedzenia się, gdzie jest dziecko, jeden z opiekunów opisał na Facebooku. – “Na szczęście” do Krakowa jedzie się samochodem parę godzin. Tyle też zajęło nam ustalanie, gdzie jest dziecko. Dowiedzieliśmy tego tylko dlatego, że jedna z osób miała w dupie RODO (celowo nie pisze kto) Gdyby nie to, czekałaby nas jazda od szpitala do szpitala w 4 różnych miejscowościach. Komórka dziecka wyłączona – relacjonował
Pierwszy szpital po prostu odmówił udzielenia informacji. W sztabie kryzysowym powiedziano rodzicom: nie powinniśmy udzielić takiej informacji, ale zważywszy na okoliczności powiem, że dziecko jest w szpitalu na Rydygiera. Gdy dla potwierdzenia zadzwonili do szpitala przy Rydygiera, ten odpowiedział: na pewno nie ma tu tego dziecka, bo to nie jest szpital dziecięcy.
– Dziesiątki telefonów, dodatkowego stresu. Może warto coś zmienić w prawie w sytuacjach kryzysowych? – podsumował internauta.
Na wpis niemal od razu zareagował Maciej Kawecki, dyrektor departamentu zarządzania danymi w Ministerstwie Cyfryzacji. – Sprawa jeszcze dzisiaj trafi do Ministra – napisał w komentarzu.
– Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że z Pana dzieckiem wszystko w porządku i przesyłam pozdrowienia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. W imieniu Ministerstwa Cyfryzacji zapewniam, że dołożę najwyższej staranności, by szpitale uczulić na bardziej racjonalne podejście do tematu. Oczywiście, nie może być tak, że telefonicznie uzyskujemy wszelkie informacje o pacjentach, ale możliwe jest zastosowanie metod uwierzytelniających osobę dzwoniącą jako rodzica. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach przetwarzanie takich danych uzasadnione jest tzw. ochroną żywotnych interesów osób – podkreślił urzędnik resortu.
Z kolei według jednej z internautek personal szpitala bywa “wręcz zastraszony w kwestii RODO”, a “cała papierologia zaczęła przysłaniać dobro pacjenta”.
“To nie RODO jest winne, tylko – przepraszam za określenie – debile, którzy źle je interpretują (albo szkolą w tym zakresie)” – podsumował ktoś inny.
Powyższy przykład idealnie unaocznia unijne absurdy oraz nieefektywność kosztujących grube miliony systemów, które zawodzą w najprostszych sytuacjach. Naprawdę ciężko sobie wyobrazić przez co musieli przejść rodzice tego dziecka. Niech ta sytuacja będzie dla wszystkich ostrzeżeniem przed pozwalaniem w ingerowanie wielkich ponadnarodowych tworów politycznych w nasze życie.
Źródło: money.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!