Zbyt lekkomyślne byłoby nie napiętnowanie tego niecodziennego wydarzenia z udziałem (unijnych) deputowanych z PO: Róży Thun, Barbary Kudryckiej, Danuty Jazłowieckiej, Julii Pitery i Michała Boniego w Parlamencie Europejskim, głosujących za rezolucją przeciwko Polsce w dniu narodowego święta (1 marca) Żołnierzy Wyklętych, zwanych Niezłomnymi – uznanych przez Polaków za narodowych bohaterów, którzy ponieśli niesłuszną i często męczeńską śmierć z rąk komunistycznych dręczycieli i prześladowców, współpracujących z reżimem bolszewickim po 1945 roku; a więc walczących po kres swoich żołnierskich i fizycznych sił o zachowanie niepodległości państwowej oraz praworządności w strukturach administracyjnych państwa na ziemiach powojennej Rzeczypospolitej. Bez których to norm i zasad prawnych oraz wymogów politycznych nie powiodłaby się żadna forma aliansu (umowy) międzynarodowego jak dawna Europejska Wspólnota Węgla i Stali (1952), przemianowana, po wielu ideologicznych modyfikacjach, na zdecydowanie mniej demokratyczną UE. Może najtrafniej zachowanie to ujął były poseł na Sejm (AWS), adwokat, dziennikarz i polityk, Marek Markiewicz: “Oto przeciw brakom demokracji w Polsce głosowali w Brukseli i córka ubeka co się zowie, i deputowany w pisk bity, wszak nie bez powodu.” – portal internetowy wPolityce. Tym bardziej zasadnie wybrzmiało pytanie redaktor Marzeny Nykiel, przywołującej na tę okoliczność skądinąd trafne skojarzenia polskiej pisarki, Marii Rodziewiczówny: “Skąd się biorą zdrajcy w narodzie?” – w nawiązaniu do powieści “Pożary i zgliszcza” (1893).
Kariera polityczna typowego zdrajcy (zagorzały zdrajca natomiast funkcjonuje zazwyczaj jako recydywista) ma więc swoje historyczne konotacje i antykulturowe uwarunkowania. Postawa taka sprzyja tak naprawdę tylko rewolucyjnym (w negatywnym sensie) dążeniom wąskich grup społecznych – w tym partii politycznych, takich jak: PO, PSL czy Nowoczesna – nie uznających naturalnych zmian jakie z reguły kształtują podstawy właściwej państwowości w żmudnym i długotrwałym procesie cywilizacyjnym (przyczynowo-skutkowym); przede wszystkim mających na celu wspólne budowanie i ochranianie fundamentu aksjologicznego – odwołującego się do konkretnych wartości społecznych jak: dobro, piękno, sprawiedliwość – i podtrzymującego pożądane wzorce kulturowe i obyczajowe w łączności z daną, zintegrowaną wokół tych wartości, społecznością. A nie tylko luźne formatowanie administracyjno-politycznego bytu, wręcz ustawowo pozbawianego zasadniczych praw i obowiązków niezbędnych do jakiejkolwiek sensownej (bo teoretycznej a jakże) inicjacji procesów gospodarczych czy integracyjnych.
Odszczepieńcy są zazwyczaj pogodzeni z losem materialisty (dorobkiewicza-cwaniaka), pozostającego do dyspozycji wszelkiej maści lobbystów i finansistów z UE, z taką łatwością wychodzących poza granice suwerennych państw, ale i granice zwykłej przyzwoitości; uwodzą samych siebie skłonnością do antyludzkich przeżyć, sprzecznych z ogólnie przyjętą regułą poprawnego zachowania, jakby byli arbitralnie przekonani o słuszności, wyższości i nieomylności intryg na dłuższą metę. To by znaczyło, że mogą nie potrafić – a nie tylko to, że nie chcieć – służyć dobru wspólnemu, bowiem każda inna forma oceny tego konkretnego przypadku wiązałaby się z uległością wobec tego rodzaju ludzkiej nikczemności.
Podporządkowywanie urojonej praworządności – pozbawionej logicznej spójności – strategicznym celom wymierzonym przeciwko państwom narodowym jak Polska czy Węgry, jaką za wszelką cenę lansują postmoderniści (komuniści) europejscy, za każdym razem wprawiani w ruch poprzez wyraźne i desperackie poszturchiwanie ze strony polskojęzycznych awanturników politycznych typu Janusz Lewandowski i deputowanej trzódki z PO – tracących poparcie społeczne w polskim narodzie wprost proporcjonalnie do rozpowszechnianych bzdur na temat niby panującej w naszym kraju dyktatury PiS – musi niechybnie prowadzić do unijnej katastrofy, czyli zaniku zdolności prawno-ustrojowych na szczeblu instytucjonalnym. Nie da się bowiem w nieskończoność pozorować dobrobytu obywateli względami posłuszeństwa i lojalności, za którymi ukrywana jest intelektualna przemoc i ideologiczne uzurpatorstwo.
Uleganie tej fikcji wspólnotowej, w obrębie zlaicyzowanej powierzchowności i dyktatu korporacyjnego, rodzi kolejne anomalie pseudonaukowe, bo pomijające elementarne podstawy naturalnego rozwoju człowieka w warunkach pokojowej koegzystencji z innymi, wolnymi narodami. Nieskrywana niechęć do polskiej racji stanu pokazuje jak wielka jest niestabilność emocjonalna szczególnie u niektórych przedstawicieli politycznych z polskiego kierunku; niechęć mająca podłoże podjętego buntu przeciwko legalnie wyłonionym ciałom przedstawicielskim narodu: ustawodawcy oraz rządowi RP. Ta fala karkołomnego sprzeciwu przybiera różne formy nacisku; różny bywa też powód wrogiej agitacji przeciwników politycznych. Z jednej strony widoczny jest interes wspominanych (wąskich) grup polityczno-korporacyjnych, pokazujący bliski związek polityki z biznesem prowadzonym metodami sutenerskimi, a z drugiej: łatwość zawiązywania spisku, byle tylko służył temu samemu celowi.
Niepodobna uznać wiarołomstwa (krętactwa) obywatelskiego za przejaw europejskości. Przecież język komunikacji społecznej wyznacza określone punkty orientacyjne, dzięki czemu ludzie łatwiej mogą podejmować indywidualne decyzje. Przeorientowanie pozycji sytuacyjnej na mapie wymaga dokładnego objaśnienia, i dlatego kierunek “północ-południe” nie może ulegać dobrowolnej zmianie z oczywistych względów topograficznych, inaczej żaden marsz w nieznanym terenie ani zaplanowana podróż nie zakończą się tak jak byśmy tego oczekiwali. Brukselskim ośrodkom dowodzenia nie zależy na poprawnym zorientowaniu “mapy praworządności” w Europie – za to z lubością zabawiają się częstymi zmianami kierunków niepokornego myślenia. Czynią tak ci, którym zależy na zgubieniu za sobą tropu. Sądzą pewnie, że pościg wyprowadzonych w pole przez to się wydłuży albo całkowicie udaremni. Dlatego wszelka umiejętność radzenia sobie w trudnych warunkach na własną rękę nie jest mile widziana. Znakiem rozpoznawczym unijnego postępu w dalszym ciągu ma pozostać synonim czarnej owcy lub ktoś z nowymi aspiracjami antypolskimi.
Antoni Ciszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!