Felietony

Erdogan rzuca wyzwanie „imperialstom i krzyżowcom”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Prezydent Turcji zdaje się rzucać wyzwaniem wszystkim możnym tego świata. W szczególności ostrej krytyce poddał postępowanie Rosji, którą to oskarża o wiarołomność w kwestii Idlibu, zabijanie cywilów i chęć doprowadzenia do kryzysu migracyjnego, Zwracając się dziś do działaczy swojej partii, zapewnił, że Turcja nie wycofa się z atakowanego przez syryjskie siły rządowe Idlibu i że doprowadzi do „stabilizacji” w tej części Syrii.

„Nie możemy się zatrzymać. Szczerze pragniemy stabilności w całej Syrii. W tym celu nie zawahamy się zrobić wszystkiego, w tym użyć siły wojskowej” – powiedział Erdogan

Ale „dostało się” także Amerykanom i ich sojusznikom.

Recep Tayyip Erdoğan w ostrych słowach skrytykował plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu przedstawiony przez prezydenta USA Donalda Trumpa, mówiąc, że „Jerozolima nie jest na sprzedaż” i zapowiadając, że Turcja nigdy nie pogodzi się z izraelska okupacją tego miasta.

„Podobnie jak od tysięcy lat, kluczem do pokoju na świecie jest Jerozolima. Jeśli ten fundament pokoju zostanie zniszczony, cały świat zostanie pogrzebany” – mówił prezydent Turcji, dodając, że „Jerozolima jest naszą czerwoną linią”.

Przy okazji dostało się głównym sojusznikom Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.

„Arabio Saudyjska, kiedy zamierzasz zabrać głos? Kiedy spojrzymy na postawy krajów świata islamskiego, ogarnie mnie współczucie współczucie i żal. Arabia Saudyjska wciąż milczy, kiedy zabierze głos?” – pytał retorycznie Erdogan, dodając, że ambasadorowie „Bahrajmu, Omanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich byli tam i klaskami”.

„Wstydźcie się!” – powiedział prezydent Turcji.

Najwyraźniej próbuje on wykorzystać okazję, by wykazać, iż tylko on godzien jest stać na czele świata islamskiego i tylko on zdolny jest bronić jego interesów, podczas gdy ci, którzy stoją mu na drodze, jedynie biernie wykonują polecenia Amerykanów.

W tym momencie przypomnijmy, że wymienione tu kraje, a także Egipt oraz Rosja i Francja, wspierają w wojnie, która toczy się w Libii, „renegata” – jak mówi o nim Erdogan – Chalifę Haftara, podczas gdy Turcja wspiera rząd Fajiza Saradża.

Libijski kanał telewizyjny 218 TV pokazał film z ładowni statku transportowego z tureckim sprzętem

W ostatnich dniach Erdogan ostro atakował Francję, do której to ma pretensje o wspieranie Haftara. Przy okazji wypomniał jej kolonialną przeszłość, wskazując, że jej obecnie postępowanie to kontynuacja tego, co kraj ten czynił w ostatnich stuleciach.

– Podobno w ciągu 130 lat pięć milionów Algierczyków zostało zamordowanych przez Francuzów – powiedział prezydent Turcji, który niedawno odwiedził Algierię.

Dodał on, że rozmawiał na ten temat z prezydentem Algierii, którego miał poprosić o dokumenty w tej sprawie, by móc tę sprawę poruszyć na arenie międzynarodowej.

Warto zauważyć, że w ramach tego samego tournée Erdogan odwiedził, poza Algierią, także Gambię i Senegal. Są to jedne z najbiedniejszych krajów świata, a zarazem są to kraje islamskie o dużej dynamice przyrostu naturalnego.

Wizyty te, podobnie jak w przypadku Algierii, zaowocowały zawarciem szeregu umów, ale wydaje się, że to, co w szczególności interesuje Turcję, to przejęcie w zarząd tamtejszych portów.

„Nasze firmy mają doświadczenie w zakresie prowadzenia tego rodzaju działalności, a przy tym nie traktują was jako kogoś do wykorzystania. Jeśli nasze firmy się tym zajmą, zysk będzie także po waszej stronie” – stwierdził Erdogan.

W tym miejscu warto zauważyć, że podobne apetyty mają Chiny i Rosja, które również czynią podchody, by przejąc w zarząd tamtejsze porty. Otwiera się więc tu kolejne pole rywalizacji…

Wojciech Kempa
Fot. Metin Aktaş/AA

Czytaj też:

Po co nam wiedzieć, co dzieje się w Syrii i w Libii?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!