Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan chce podczas swojej podróży do Moskwy przedyskutować z rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem ewentualną nową operację wojskową Ankary w Syrii.
Turecki przywódca złożył stosowne oświadczenie przed wylotem do stolicy Rosji. Według niego, wszystkie przygotowania tureckiego wojska zostały zakończone, wszystko jest gotowe do rozpoczęcia operacji.
– Podczas wizyty w Rosji, w trakcie spotkania w cztery oczy, omówimy między innymi ten temat – stwierdził Erdogan.
Przypomnijmy, prezydent Turcji poinformował już wcześniej o gotowości Ankary do rozpoczęcia operacji na wschodnim brzegu Eufratu, a także w syryjskim regionie Manbidż przeciwko bojownikom kurdyjskim z Narodowych Oddziałów Samoobrony (YPG), jeśli Stany Zjednoczone nie doprowadzą do ich usunięcia. Erdogan zgodził się na odroczenie podjęcia operacji wojskowej w Syrii po jego rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem 14 grudnia, po której to szef Białego Domu zgodził się wycofać wojska amerykańskie z terytorium Syrii.
Erdogan domaga się utworzenia w Syrii kolejnej „strefy bezpieczeństwa” – chodzi o pas ciągnący się wzdłuż granicy z Turcją – długości 460 km i szerokości 32 km, leżący na wschodnim brzegu Eufratu. Obecnie tereny te znajdują się pod kontrolą Kurdyjskich Oddziałów Samoobrony (YPG). Erdogan chce, by tereny te przeszły pod kontrolę Turcji. Prezydent Turcji domaga się też przekazania kontroli nad regionem Manbidż (na zachodnim brzegu Eufratu).
Kurdyjskie władze, główny amerykański partner w Syrii, gdy w grudniu ubiegłego roku prezydent Donald Trump niespodziewanie ogłosił zamiar wycofania wszystkich amerykańskich sił zbrojnych z tego kraju, zażądały od Amerykanów obrony swojego regionu przed Turcją.
Od tego czasu Stany Zjednoczone częściowo wycofały się z zamiaru wycofania wszystkich wojsk, informując o zamiarze pozostawienia 200 żołnierzy w Syrii jako uzupełnienie sił międzynarodowych w sile około 800 do 1500 żołnierzy – europejskich sojuszników, którzy stać na straży przestrzegania bezpieczeństwa w strefie na północnym wschodzie Syrii.
Turcja uważa, że kurdyjska milicja YPG jest ugrupowaniem terrorystycznym, ściśle związanym z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), która od lat 80. toczy wojnę przeciwko Turcji. Ankara, która już kontroluje część północno-zachodniej Syrii, wielokrotnie groziła atakiem na północny wschód, ale obecność sił USA wstrzymuje ją od zrealizowania tych planów.
/riafanru/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!