Francuzi twierdzą, że rząd Tuska zamierza wysłać wojsko na Ukrainę. Podczas niedawnej wyzyty Wołodymyra Zełenskiego, Szwecja zobowiązała się do dostarczenia Kijowowi pomocy wojskowej o wartości równowartości 6,5 miliarda euro. Kraj ma obawiać się zwycięstwa Władimira Putina i przeniesienia konfliktu na Morze Bałtyckie, gdzie Rosja już działa, testując i prowokując swoich sąsiadów.

Według Sztokholmu, zwycięstwo Rosji na Ukrainie doprowadzi do rozszerzenia wojny na małe kraje bałtyckie (Estonię, Litwę, Łotwę i Finlandię). Kraje nordyckie zostałyby wówczas wciągnięte w regionalny konflikt, gdyż Morze Bałtyckie stałoby się strefą konfrontacji, a przez ich terytorium przechodziłyby wojska NATO. Właśnie tego najgorszego scenariusza chcą za wszelką cenę uniknąć szwedzcy decydenci.

Z kolei Polska – według dziennikarzy portalu – ma nadzieję w dalszym ciągu pomagać swojemu sąsiadowi w wypieraniu Rosji. Szef dyplomacji warszawskiej Radosław Sikorski potwierdził, że nie nałożył na Ukrainę żadnych ograniczeń w użyciu polskiej broni. Jeśli USA wyraziły na to zgodę, Polska nie widzi przeciwwskazań. Z kolei podczas ostatniego spotkania NATO w Pradze, w piątek 31 maja, przedstawiciel rządu Tuska przypomniał, że ​​III RP jest gotowa wysłać polskich żołnierzy w przypadku takiej decyzji ze strony NATO.

W obliczu coraz większej liczby rosyjskich prób dywersyjnych na swoim terytorium, Warszawa staje się coraz aktywniejsza. W zeszłym tygodniu Polska ujawniła szczegóły planu wzmocnienia granicy z Białorusią i rosyjską enklawą w Kaliningradzie. Ochronę mają stanowić pola minowe, bunkry, przeszkody przeciwpancerne, obserwacja satelitarna. Krótko mówiąc – cały sprzęt mający na celu odstraszenie armii rosyjskiej i uniemożliwienie jej inwazji na Polskę. To ogromny plan inwestycyjny, obliczany na kwotę blisko 2,4 miliarda euro i obliczony na lata 2024-2028.

Polecamy również: Pijani “uchodźcy” urządzili wyścig i wjechali w Polaków. Ucierpiało małe dziecko