Wedle gazety “dokumentacja związana ze środowiskiem filmowym, zachowana w Instytucie Pamięci Narodowej odsłania ogromny zasięg współpracy jego przedstawicieli ze Służbą Bezpieczeństwa”, a dokumenty “porażają swoją zawartością”.
Wedle doniesień artysta miał zostać pozyskany do współpracy po tym jak Służba Bezpieczeństwa odkryła, że jest on dystrybutorem narkotyków. Filmowiec miał wwieść do Polski 7 kg haszyszu i nielegalnie handlować dolarami. SB zbierało tzw. kompromaty na filmowca – zatrzymano mu prawo jazdy za jazdę po pijaku, zajęto się również jego życiem obyczajowym.
“Zobowiązuję się niniejszym do zachowania tajemnicy faktu rozmowy i współdziałania z funkcjonariuszem organu Służby Bezpieczeństwa MSW. Używam pseudonimu JO” – taki dokument miał podpisać filmowiec.
Na informacje gazety oświadczeniem zareagował sam Skolimowski
Do mojego, zatrzymanego przez cenzurę w 1967 roku, filmu “Ręce do góry” dokręciłem w 1981 roku osobisty Prolog. Opowiedziałem w nim szczegółowo o próbie zwerbowania mnie do współpracy przez SB. W latach 70. byłem wielokrotnie nękany przez bezpiekę. Za pomocą szantażu wymuszono na mnie wówczas dwa spotkania oraz jedyny podpis na zobowiązaniu do zachowania w tajemnicy faktu rozmowy z funkcjonariuszem SB na temat, jak to sformułowano: “współdziałania” pod pseudonimem JO. Do żadnej współpracy, ani “współdziałania” w jakiejkolwiek formie nigdy nie doszło – napisał w swoim stanowisku reżyser.
Uważacie, żę to zwykłe pomówienie czy może ejst coś an rzeczy? Piszcie w komentarzach.
Źródło: tysol.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!