Wiadomości

Gen. Polko o ostatnich eksplozjach na Krymie: Wojska specjalne lubią ciszę

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Tydzień temu świat obiegły nagrania eksplozji w rosyjskiej bazie na Krymie. Okazuje się, że był to początek całej serii podobnych zdarzeń. – Wydawało się, że będzie to jedna symboliczna akcja. W tej chwili widać, że jest to już coś więcej – mówi o ukraińskich uderzeniach na tereny zajęte przez przeciwnika gen. Roman Polko.

Przypomnijmy, że w dniu dzisiejszym najpierw w okolicach miasta Dżankoj doszło do serii potężnych eksplozji. Nie wiadomo, co było ich przyczyną. Rosyjskie media donoszą, iż eksplodowała amunicja i że z tego powodu ewakuowano 2000 mieszkańców.

Później wybuchy miały miejsce w rosyjskiej bazie lotniczej w miejscowości Gwardiejskoje pod Symferopolem. Rosyjskie media twierdzą, że na tamtejszym lotnisku stacjonuje 12 samolotów SU-24М i 12 SU-25SМ.

Mnożą się pytania o to, kto i w jaki sposób dokonał tych ataków. – Wojska specjalne lubią ciszę – mówi portalowi tvp.info były dowódca GROM generał Roman Polko. Dodaje, że jednym z zadań wojsk specjalnych jest szkolenie i organizowanie partyzantki, ale też jedno z kluczowych zadań to rozpoznanie specjalne, czyli wskazywanie celów dla lotnictwa czy artylerii.

– Przy tych nowoczesnych systemach natowskich, które docierają na Ukrainę, można to realizować w czasie rzeczywistym i wtedy, kiedy cel jest wykryty oraz jest wskazany środek ogniowy, natychmiast można podjąć się niszczenia tego celu – dodaje.

Zaznacza, że ciężko na dzień dzisiejszy jednoznacznie stwierdzić, w jaki sposób Ukraińcy zaatakowali rosyjskie bazy na Krymie. Wskazuje jednak na różnicę między obiema armiami. – Rosyjska stawia na mięso armatnie i masę sprzętu, a ukraińska profesjonalna armia, która ma duże chęci działania i wolę walki, otrzymuje precyzyjną broń i potrafi z niej korzystać, bo te uderzenia w składy paliw, magazyny amunicji i obiekty wojskowe są realizowane bardzo dokładnie – wskazuje.

Dodaje, że po stronie broniących się nie ma przypadkowych akcji. – Ukrainie wyraźnie zależy, żeby w toku prowadzonych przez nich działań nie ucierpieli cywile – podkreśla.

Generał Roman Polko w rozmowie z portalem tvp.info przyznaje, że po zeszłotygodniowym ataku na jeden z rosyjskich magazynów można było odnieść wrażenie, że jest to symboliczna akcja mająca nastraszyć wroga i pokazać, że Ukraińcy są w stanie sięgnąć go nawet 200 km za linią frontu.

– W tej chwili widać, że jest to już coś więcej. Mam nadzieję, że Ukraińcy będą rozwijać tę ofensywę. To powinny być działania, które nie tylko pozbawią wypoczywających na Krymie Rosjan komfortu i przypomną im, że toczy się wojna. Dobrze, aby pozwoliło to też przeprowadzić na południu ofensywę, o której mówił prezydent Wołodymyr Zełenski – komentuje Polko.

W tym miejscu wskazuje na wyparcie Rosjan przynajmniej z części zajmowanych ukraińskich terenów. – Raczej nie oczekuję, że będzie to szybkie i spektakularne działanie, ale konsekwentne i wytrwałe – mówi. Przyznaje, że w dużej mierze będzie to uzależnione od tego, jak Zachód będzie wspierał Ukrainę dostawami kolejnego sprzętu.

Ocenia przy tym, że ukraińska kontrofensywa nie jest wykluczona. Tym bardziej, że „Rosjanie nie mają sił”. – By bronić terenów zajętych na Ukrainie musieli się już częściowo wycofać z Donbasu – zauważa.

/TVP Info/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!