Felietony

Sławomir  N.  Goworzycki: Z ostatniej chwili na polu mokotowskim

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Sławomir  N.  Goworzycki: Z ostatniej chwili na polu mokotowskim

   To się dzieje naprawdę. Lecz czy któryś z kandydatów na urząd polskiego prezydenta wraz z kierownictwem swojego sztabu wyborczego – po pierwsze – w ogóle o tym wie? A jeśli – po drugie – wie (w co wątpimy), to czy ma on na to jakieś remedium.

   Oto teraz przypada największe święto chrześcijańskie (obok Bożego Narodzenia), Święto Świąt, czyli Pierwszy Dzień Wielkiejnocy (AD 2025, 20 kwietnia), piękny wiosenny pogodny przedwieczerz, jeszcze dobrze przed zmierzchem, około godziny dziewiętnastej, w Warszawie, na spacerowych terenach Pola Mokotowskiego Zachodniego.

Miasto tak w ogóle jest wyludnione-puste, gdyż ludność polskojęzyczna (sic!) w części je już nieco wcześniej na te kilka dni wolnych od pracy opuściła, a w części nadal biesiaduje ona po domach (w mieszkaniach wielorodzinnych bloków i kamienic). Polacy ruszą się (nieco) z miejsca dopiero nazajutrz, w Śmigus-Dyngus (tak to się kiedyś nazywało).

   Zatem – miasto jest otwarte dla wszelkiego rodzaju cudzoziemców-obcoplemieńców, których jednak widać na nim nie aż tak wielu, jak byśmy mogli się tego spodziewać. Są jednak enklawy, o jakich dotąd – a to wstyd – nie mieliśmy zielonego pojęcia.

   Jak właśnie my znaleźliśmy się w opisanym czasie na właśnie Polu Mokotowskim Zachodnim, o to mniejsza. „Taka piękna pogoda, a ja od tak dawna nie byłem na Polu Mokotowskim. Czy się teraz gdzieś śpieszymy? Więc po drodze zajrzyjmy na Pole choć na chwilę… Póki jeszcze nie ma komarów…”.

   „Nie ma komarów…”. Otóż właśnie. Inni też to zauważyli. I oto cała ta rozległa, w większości otwarta, a w mniejszości zajęta przez kępy topolowego i olszynowego starodrzewu przestrzeń pełna jest ludzi! Tysiące, przeważnie młodych osób, w grupkach małych i większych, także w licznych rodzinnych, uprawiają na rozłożonych kocach swoistą o tej porze dnia już wieczerzę na trawie. Niektórzy grają w siatkówkę lub kopią piłkę (miejsca jest dosyć); inni grają w badmingtona (w kometkę).

Czuć dym z „grilla”, słychać jakieś świeckie melodie (chociaż to Wielkanoc). Przechodnia alejka przed głównym wejściem do zamkniętej przecież w dni świąteczne Biblioteki Narodowej pełna jest ludzi. Króluje – jak już powiedzieliśmy – młodość i grupowość. Zakochane pary też widać tam i owdzie.

   Chcąc nie chcąc zanurzamy się w ten tłum, przystajemy, rozglądamy się. Na całej trasie naszego tam przemarszu niepodzielnie dominuje język… rosyjski. Tak! Śpiewna mowa Puszkina. Nawet młoda obsługa wózków z fast-foodem i z lodami jest rosyjskojęzyczna. Doprawdy, powtarza się i tutaj to, na co już od lat najwidoczniej bezskutecznie naszym braciom-Polakom wskazujemy: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” w wydaniu praktycznym-terenowym, w młodym post-sowieckim pokoleniu; cokolwiek by tam nie bełkotały, ani o czymkolwiek by nie zamilczały polskojęzyczne mass media „wszystkich nurtów i opcji”.

   To tutaj, przy zachowaniu wszystkich proporcji, wygląda jak znana nam ze starych wspomnień, piosenek i fotografii, wtedy czysto warszawska ludowa powszechna sławna majówka na Bielanach i/lub Młocinach sto i więcej lat temu. Wiele by o tamtym mówić. Bo tamto jest postrzegane jako jeden z przejawów polskości, w wydaniu akurat tutejszym warszawskim, a to tutaj z polskością przecież nie ma nic wspólnego – jest jej odwrotnością, realizowaną na polskiej wciąż jeszcze ziemi.

Przypomnijmy, że z przyczyn historycznych na wzgórku usypanym na Polu Mokotowskim Zachodnim znajduje się pomniczek przypominający początki polskiego lotnictwa (sic!), na widok którego to obiektu obcoplemieniec może sobie zwyczajnie… wzruszyć ramionami, skoro to nie jego.

   Owszem, pod jakimiś bocznymi krzaczkami swoje stanowisko na trawie rozłożyło kilkoro, koniecznie młodych, Murzynów; gdzie indziej kilkoro śniadych Azjatów. Lecz tak poza tym przestrzeń ta jest w ten szczególny dzień trzymana przez formację rasy jak najbardziej białej, jaka w „słusznie minionej epoce” nazywała się „wielki naród radziecki”, którego obecność my rozpoznajemy w pierwszej kolejności po dźwięczącym wokoło języku, w którym napisane zostały kiedyś owe niewątpliwe „arcydzieła literatury rosyjskiej”.

W środku stolicy Katolickiej Polski, w największe Katolickie Święto, nie ma tu zapewne ani jednego katolika, ani nawet post-katolika. I tyle. Katolicy są gdzie indziej, może, nieliczni, na obrzeżach tego zgromadzenia.

   Co ciekawe, w tym samym czasie oddzielone od Pola Zachodniego jezdniami Alei Niepodległości (niepodległości Polski – nomen-omen) oraz ową kładką dla pieszych i dla cyklistów Pole Mokotowskie Wschodnie świeciło świątecznymi pustkami. Wyczuleni ostatnio na przywołane tu owego rodzaju zjawiska społeczne przypuszczamy, że to nie był przypadek. W to, co dzieje się na Polu Wschodnim, jest częściowy wgląd z daleka z zewnątrz.

Miejscowi Polacy, jak się rzekło, powyjeżdżali z miasta lub siedzą w domach, a ci co jeżdżą ulicami wokół Pola Zachodniego, nie mają żadnego wglądu w ten post-sowiecki zjazd-prazdnik, jaki odbywa się wewnątrz tej już teraz zasłoniętej wczesnowiosenną zielenią rozległej przestrzeni. Prazdnik (święto) dlatego, że – jak słyszymy – w roku 2025 terminy Wielkiejnocy gregoriańskiej i juliańskiej nałożyły się na siebie.

Lecz w pozostałe lata, gdy się nie nakładały, wszyscy obecni w Polsce i jakże już liczni cudzoziemcy-obcoplemieńcy, jako w swej ogromnej większości właśnie nie-katolicy (!!!), w dniach celebrowanych przez tubylców katolickich świąt, w Warszawie to już w większości zwykłych spotkań rodzinnych odbywanych pod świątecznym pretekstem, by tak rzec, „też coś musieli ze sobą zrobić”.

   Ktoś tu w Polsce w swojej ignorancji już ponad trzydzieści lat temu zrobił z ludzi post-sowieckich tak bardzo „spragnionych religijnej wolności” wzorowych i właśnie co dopiero wyzwolonych chrześcijan-prawosławnych, i tak już pozostało; aby tylko bez zaglądania tam do nich, jak to tam u nich jest naprawdę. Że tam na Wschodzie, symetrycznie, też ma podobno rozbrzmiewać „Abba – Ojcze”, tyle że zasilane tym Wschodnim Płucem Europy. Nie wiemy, nie znamy, więc nie będziemy o tym tutaj perorować. Obawiamy się, że to są, niestety, czcze fantazje.

   „Nawrócenie Wschodu”. Ale… na co nawrócenie? Czy na prawosławie takie, jakie przetrwało w np. Grecji? Czy na prawosławie takie, jakie było za caratu? Czy też nawrócenie na rzymski katolicyzm? Który z nich – „posoborowy”, „przedsoborowy”, czy może jakiś „wspólnotowy” (sic!) lub „ekumeniczny” (sic!)? Trudne mamy czasy…

   Więc my tu pozostańmy jedynie przy spostrzeżeniach pospolitego spacerowicza z dnia Wielkiejnocy AD 2025 ze środka Stołecznej Warszawy.

   Trzeba było, z prostej zdrowej ciekawości „pójść za ciosem” i pofatygować się też na niedaleki stamtąd Cmentarz Żołnierzy Radzieckich – jak to tam teraz wygląda? Ale tego nie uczyniliśmy. To przecież Dzień Wielkiejnocy! Skoro więc na cmentarz, to na ten właśnie prawowierny rzymskokatolicki! Te zaś znajdują się w innych częściach miasta.

   Idąc na Cmentarz Żołnierzy Radzieckich po drodze mijało by się dzielnicę najdroższych ponoć w Warszawie apartamentowców. I to mieszkańcy tej dzielnicy mają w pewnej odległości za oknami owo rosyjskojęzyczne zgromadzenie.

   Już trzy lata temu (wiosna 2022 r.) i później publikowaliśmy o nagłym opanowaniu przez język rosyjski tych kilku głównych „pragułkowych” (ros. spacerowych) stref w Warszawie: Krakowskiego Przedmieścia, Starówki, Bulwarów Nadwiślańskich, Parku Łazienkowskiego, ul. Marszałkowskiej, Ogrodu Zoologicznego z przyległościami… Lecz o tak wielkim powodzeniu właśnie Pola Mokotowskiego (Zachodniego) nie wiedzieliśmy; do czasu.

   Powtarzamy pytanie postawione na wstępie: czy wiedzą o tym wszystkim kandydaci na urząd Prezydenta RP? Rozstrzygnięcie wyborów już za kilka tygodni! I czy ich to grzeje, czy może ziębi? Jakie polityczne wnioski oni z takich zjawisk wyciągają? A może im się to wszystko… podoba?

Warszawa, Poniedziałek Wielkanocny AD 2025,

w dniu śmierci papieża Franciszka

Polecamy również: Żydowscy naziści blokowali uroczystości wielkanocne

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!