Potencjał edukacyjny gier wideo jest ogromny i cieszy fakt, że coraz więcej instytucji ten potencjał wykorzystuje: na przykład Muzeum Historii Polski oraz jego grę on-line „Osamotnieni”, w której można było wcielić się w rolę polskiego dyplomaty w okresie wojny polsko-bolszewickiej.
Podobną inicjatywę wykazał również Narodowy Bank Polski tworząc edukacyjne gry zaznajamiające z zasadami ekonomii. Do dziś na Portalu Edukacji Ekonomicznej NBP można znaleźć kilka gier w których możemy na przykład zostać właścicielem baru z kanapkami („Od bułki do spółki”) czy praktykantem w firmie.
Niestety, kiedyś tych gier było więcej. W tym felietonie przypomnę te, po których zostały tylko tytuły – a i te wyłącznie w internetowych archiwach, do których trzeba się ,,dokopać” . Pisząc ten felieton jestem zdany wyłącznie na własną pamięć i opisy gier ze zarchiwizowanej strony. W sprawie przywrócenia omawianych gier napisałem kiedyś do portalu, nie otrzymałem jednak żadnej odpowiedzi.
Bank O.K. – ta gra jakoś nie utkwiła mi w pamięci i nie brakuje mi jej szczególnie. Jedyne co mogę dla Państwa zrobić, to zamieścić fragment jej opisu ze zarchiwizowanej strony portalu: „Bank O.K.” jest dwunastoturową grą strategiczną. Gracz wciela się w niej w prezesa banku komercyjnego, a jego zadaniem jest maksymalizowanie zysku banku, którym zarządza. Cel ten można osiągnąć udzielając klientom kredytów i kupując obligacje rządowe.
Kasa – nowa – tu z kolei mamy do czynienia z, moim zdaniem, jedną z najboleśniejszych strat. Gra traktowała o budżecie domowym a zadaniem gracza było umiejętne wyważenie trzech czynników: ilości pieniędzy na koncie postaci, jej kwalifikacji i zadowolenia. Przykładowo wyjazd na wakacje znacząco poprawiał nastrój bohatera, ale zajmował tyle czasu, że przez miesiąc (gra odbywała się w systemie turowym, czyli, jakbyśmy powiedzieli przy grze planszowej, kolejek, decyzje budżetowe podejmowaliśmy na cały najbliższy miesiąc) ciężko mu było zarobić jakieś konkretne pieniądze. Praca przynosiła dochody, ale, poza pomocą babci za niewielkie pieniądze, przyczyniała się do pogorszenia nastroju postaci. Oczywiście niektóre inwestycje przynosiły same korzyści; kupno komputera nie tylko poprawiało nastrój bohatera, ale też podnosiło jego kwalifikacje.
Finanse publiczne – w tej grze wcielaliśmy się w postać Ministra Finansów. Zadaniem było podejmowanie takich decyzji jak ustalanie wieku emerytalnego czy zajmowanie się sprawami zasiłku dla bezrobotnych. Ciekawym pomysłem były pytania dziennikarki do ministra dotyczące jego posunięć. Ten zawsze wiedział jak odpowiedzieć i uczynić każdą naszą decyzję słuszną – nawet, jeśli kraj znajdował się w zapaści ekonomicznej.
Football manager – coś dla miłośników piłki nożnej: transfery, ustawianie piłkarzy na boisku i kupowanie ich dla naszego klubu. Moim zdaniem, jako laika w tych tematach, nic interesującego.
Gotówka – zrzut ekranu tej gry mylnie przypisany do innej wciąż znajduje się na stronie portalu. Zabawa przypominała trochę klasyczne „Monopoly”, „Gotówka” była bowiem elektroniczną grą planszową. Sporą rolę odgrywał tu element losowy, można było inwestować, mierzyć się z różnymi nieoczekiwanymi przeciwnościami losu, ale też i mieć szczęście doznając przypadkowego zastrzyku gotówki. Gra może i nie wciągała, ale też w żadnym wypadku nie była zła.
„Labirynt ekonomiczny” – w głowie mojej hula wiatr: Poruszając się po plątaninie biurowych korytarzy, będziesz mógł otwierać zamknięte drzwi prawidłowo odpowiadając na pytania z zakresu ekonomii. Po drodze możesz też zbierać uniwersalne klucze, pomocne w pokonaniu labiryntu w jak najkrótszym czasie: trzy poprawne odpowiedzi na bonusowe pytania to jeden taki klucz.
„Łabędź International” – najlepsza z omawianych gier i zarazem największa strata, przynajmniej dla piszącego te słowa. Rozbudowa własnej firmy od gołego pola po kompleks przemysłowy, balansowanie między krótkoterminową promocją a długotrwałym inwestowaniem w jakość produktu, obniżanie cen produkcji i dyskwalifikowanie konkurencji – ta niewielka gra była genialna w swojej prostocie zapewniając zarówno sporo satysfakcji po rozszyfrowaniu jej mechanik jak i solidną porcję główkowania. A chodziło w niej przecież „tylko” o sprzedaż łabędzi ogrodowych!
Te gry należą już do przeszłości i wątpię, by kiedykolwiek wróciły. Cieszę się, jednak, że tym felietonem przynajmniej wspomnienia o nich pokażą, jak w pomysłowy i ciekawy sposób można przybliżać nawet tak hermetyczne tematy jak ekonomia.
Stefan Aleksander Dziekoński
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!