Kurator Agencji Twórczości Kulturalnej Vera Trakhtenberg z Borysem Falikowem, historykiem religii, o fascynacji Zachodu religiami Wschodu, wierze ludzkości w magię i ponownym zaczarowaniu świata.
Vera Trakhtenberg: Obecnie, podczas pandemii, obserwujemy wzmożone zainteresowanie wiedzą ezoteryczną i praktykami okultystycznymi. Jak bardzo jest to charakterystyczne dla okresów kryzysu i jakie paralele można wyciągnąć z przeszłymi sytuacjami? Czy możemy przewidzieć, jak to zainteresowanie będzie się rozwijać?
Borys Falikow: Ma Pan całkowitą rację; w tak niespokojnych czasach zainteresowanie różnymi naukami ezoterycznymi i okultyzmem z pewnością zawsze wzrasta. W latach dwudziestych, po pierwszej wojnie światowej, nastąpił wzrost zainteresowania teozofią. Wzrosło też zainteresowanie spirytyzmem i antropozofią. W obliczu śmierci istoty ludzkie nieodmiennie zaczynają zastanawiać się nad pytaniami metafizycznymi. Sam spirytualizm pojawił się w USA w przededniu wojny secesyjnej, a potem po niej, gdy siostry Fox, występujące w roli medium, twierdziły, że potrafią porozumiewać się ze zmarłymi. Uważano, że być może zmarli mogą powiedzieć żywym coś, co pomoże im lepiej ustawić się w życiu, a także zdradzić tajemnice tego, co czeka nas poza granicami świata fizycznego. Podobnych przykładów w historii współczesnej, o których mówię w swojej pracy, jest mnóstwo.
VT:Borysie, jak myślisz, co stymulowało tak geograficznie zdefiniowane zainteresowanie Wschodem pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku, podczas powstawania tego, co później stało się myśleniem New Age? Dlaczego zachodni myśliciele i artyści zwrócili się szczególnie ku hinduizmowi, buddyzmowi i innym naukom z tego regionu?
BF:Taki związek jest spodziewany; pisałem o tym w mojej książce “Wielkość jakości” (“Величина качества”). Pisałem konkretnie o fascynacji modernistycznych artystów hinduizmem, buddyzmem i okultyzmem. Powodów jest wiele: w tym okresie, tzw. fin de siècle, na przełomie wieków powstało coś, co nazywam “syntezą orientalno-okultystyczną”. Czym jest ta synteza? Obejmuje ona idee i religie Wschodu, które przybyły na Zachód w okultystycznej postaci. Zjawisko to można wyjaśnić zarówno czynnikami praktycznymi, jak i tymi, które są bardziej skomplikowane do zrozumienia. Mam tu na myśli fakt, że założyciele Towarzystwa Teozoficznego, Helena Blavatsky i Henry Olcott, przenieśli swoją siedzibę z Nowego Jorku, gdzie znajdowała się od momentu założenia Towarzystwa w 1875 roku, do Adyar w Indiach. W ten sposób przesunęli uwagę z zachodniej tradycji ezoterycznej – hermetyzmu, gnostycyzmu i tym podobnych – na Wschód. Blavatsky i Olcott znaleźli w hinduizmie i buddyzmie potwierdzenie istnienia pewnej bardzo starożytnej mądrości. Podczas, gdy w Europie mądrość ta była spychana na peryferia społeczeństwa, w Indiach można było znaleźć “żywe przykłady” takiej mądrości. Blavatsky i Olcott postrzegali hinduizm i buddyzm przez pryzmat swoich własnych ezoterycznych i okultystycznych idei i to właśnie dzięki nim idee te dotarły na Zachód. Starożytne religie Wschodu w tej interpretacji przyciągały zarówno zachodnich intelektualistów, jak i rosyjską inteligencję. W ten sposób powstała synteza orientalno okultystyczna.
VT:I ta synteza wywarła ogromny wpływ na całe ówczesne środowisko kulturowe.
BF:Niewątpliwie wpłynęła na wielu bardzo znanych artystów tej epoki. Przypominamy Wassily’ego Kandinsky’ego z jego zainteresowaniem teozofią i antropozofią, Andrieja Bely’ego, który był zafascynowany naukami Rudolfa Steinera. Mógłbym wymienić jeszcze wielu innych, między innymi Kazimierza Malewicza, który również miał styczność z hinduizmem przez okultystyczną soczewkę. Co ciekawe, różnica między tymi ludźmi jest gigantyczna, ale łączy ich fascynacja religią Wschodu i okultyzmem.
VT:Co ciekawe, jest to właśnie fascynacja – oni nie zostali członkami Towarzystwa Teozoficznego, ale wykorzystywali praktyki okultystyczne na potrzeby swojej praktyki artystycznej.
BF:Tak, jeśli spojrzymy na to z instytucjonalnego punktu widzenia, żaden z nich nie został członkiem Towarzystwa Teozoficznego czy Towarzystwa Antropozoficznego, założonego przez Rudolfa Steinera. Niektórzy członkowie “Der Blaue Reiter” chodzili na wykłady Steinera, Andriej Bely studiował medytację antropozoficzną, ale nie związali się z organizacjami okultystycznymi. Wydaje się, że ówcześni artyści stosowali techniki, które wielu z nich zapożyczyło z religii Wschodu i nauk ezoterycznych, jedynie jako narzędzia do tworzenia alternatywnej religii – religii sztuki.
VT:Takie konsumpcyjne podejście wygląda dziś bardzo kolonialnie.
BF:Tak, z dzisiejszego punktu widzenia i w kontekście dyskursu postkolonialnego jest to “zawłaszczanie”. Ale w tamtych czasach takie zapożyczenia były postrzegane zupełnie inaczej. Sto lat temu uważano, że jest dokładnie odwrotnie: że podbity Wschód mści się na Zachodzie za przegraną w walce cywilizacji. Franz Cumont w swoim Les Religions Orientales dans le Paganisme Romain pisał o tym, jak wschodnie kulty zalały Imperium Rzymskie zaraz po tym, jak podbiło ono wschodnie państwa. Między innymi Mitraizm przyjął się w ten sposób w Imperium Rzymskim. Zmiana punktu ciężkości jest charakterystyczna dla naszych czasów i w znacznym stopniu została podsycona przez Edwarda Saida, amerykańskiego profesora palestyńskiego pochodzenia, poprzez jego książkę Orientalizm.
VТ:Tak, rzeczywiście – kraje, z których wywodzą się te religie, były przez dziesiątki lat koloniami.
BF:W ten sposób Said zwrócił uwagę na negatywne aspekty orientalizmu: w swojej książce wyłuszczył fakt, że kiedy zachodni myśliciele patrzą na kulturę Wschodu, biorą z niej to, co jest dla nich wygodne, ale to, co biorą, ma bardzo mało wspólnego z tym, jak jest w rzeczywistości. Najważniejszym czynnikiem dla Saida było to, że tego rodzaju postawa działa na szkodę kultur Wschodu. To bardzo ciekawa zmiana paradygmatu.
VT:W latach 60. wraz z pojawieniem się myślenia New Age, kiedy członkowie tego, co nazywamy “kontrkulturą”, rozpoczęli kolejną falę pielgrzymek na Wschód, stało się dokładnie to samo: wykorzystali praktyki, symbole i idee religii Wschodu do własnych celów. Tyle że tym razem dorzucili do tego trochę halucynogenów.
BF:Tak, ale myślę, że to nie jest ten rodzaj eksploatacji myśli wschodniej, o którym pisze Said. Co najmniej w samej kontrkulturze postrzegano ją inaczej, jako rodzaj “wschodniego światła”, środka pomocnego w rozwiązywaniu problemów duchowych nie tylko etycznie, ale i estetycznie. W wielu aspektach było to uwarunkowane głębokim rozczarowaniem członków kontrkultury ich własną kulturą, co skłoniło ich do szukania środków zbawienia w innych kulturach i religiach.
VT:Co ciekawe, rozczarowanie Zachodu własną kulturą przebiega falami, które możemy odnieść do kryzysów historycznych. Obecnie możemy mówić o kolejnym kryzysie, tym razem dotyczącym zachodnich idei globalizacji, i znów widzimy, jak ludzie zwracają się na Wschód. W Pana książce Miara jakości jest bardzo ciekawa myśl, którą chciałbym omówić bardziej szczegółowo; cytuję: “Zachód wciąż postrzega Wschód przez pryzmat okultyzmu”.
BF:Tak rzeczywiście się dzieje od czasu, gdy ta orientalno-okultystyczna matryca się połączyła. Tak jest wygodniej dla Zachodu – do takiego wniosku doszedłem po przestudiowaniu tego zagadnienia. Sednem religii Wschodu, tak jak każdej religii, jest soteriologia – nauka o zbawieniu. Zbawienie jest różnie rozumiane: w hinduizmie jest to moksa, w buddyzmie -nirwana. Ale okultystyczne odczytanie inaczej rozłożyło akcenty. Zamiast idei zbawienia na pierwszy plan wysunęły się rzeczy, których można doświadczyć na drodze do tego zbawienia. W ten sposób punkt ciężkości został przesunięty na cuda, podróże przez światy astralne, wykorzystywanie praktyk wyobraźni. Wyobraźnia nie jest tu w żaden sposób zbliżona do fantazji – dla okultystów wyobraźnia ma wymiar ontologiczny: to światy, które istnieją naprawdę, są bardziej realne niż zwykły świat, a podróżowanie po nich staje się dostępne dzięki specjalnym praktykom. Dla artystów i twórców było to o tyle ciekawe, że dawało im narzędzia do pracy z własną inspiracją, instrument do uzyskiwania zasadniczo odmiennych doświadczeń. Rudolf Steiner, który był doktorem filozofii, nazwał te praktyki Geisteswissenschaft, “nauką o duchu”, a więc czymś, czego można się nauczyć. To było bardzo atrakcyjne dla Andrieja Bely’ego, sądząc po jego dziennikach. Kandinsky również przyszedł do Steinera, aby rozwinąć swoją siłę wyobraźni. W jego archiwach w Monachium i Paryżu można znaleźć literaturę okultystyczną z jego osobistymi notatkami, w tym dzieła Jogina Ramacharaki (prawdziwe nazwisko William Walker Atkinson, amerykański okultysta). Stanisławski był również zafascynowany ideami Ramacharaki podczas tworzenia swojej słynnej metody aktorskiej.
VT:Można więc powiedzieć, że jest to stosunkowo łatwy sposób na osiągnięcie w ciągu życia efektu cudu, który z punktu widzenia religii zachodniej, chrześcijaństwa, jest nadawany przez Boga.
BF:Dokładnie, stąd zainteresowanie religiami Wschodu w okultystycznym wydaniu. Nie należy jednak sądzić, że modernistów interesowała tylko własna inspiracja. W rzeczywistości troszczyli się o losy ludzkości. Jak pisał Kandinsky w O duchowości w sztuce, pragnął przemiany całej ludzkości, osiągnięcia przez ludzkość nowych wyżyn świadomości. Był to rodzaj estetycznej utopii, która inspirowała wielu. W kręgach rosyjskich symbolistów bardzo popularne było słowo “teurgia”, które w języku greckim oznacza dosłownie “pracę Boga”. Oznaczało ono przekształcenie świata i przejście do innego stanu ontologicznego. Termin ten został zapożyczony ze słownika zachodniej tradycji ezoterycznej, był używany w okresie renesansu, następnie przez różokrzyżowców, potem przez masonów, następnie przez postacie okultystycznego renesansu we Francji w XIX wieku. Idea zmiany, magicznego przekształcenia świata, była znacząca na długo przed tym, zanim nastąpiły jakiekolwiek zwroty na Wschód.
VT:Współczesną sztukę charakteryzuje idea, że sztuka jest zbliżona do magii, że jest w stanie zmienić przestrzeń, w której istnieje, a następnie cały świat. Takie stwierdzenia padają często z pozycji dyskursu feministycznego, przełamywania piętna czarów jako zgubnej praktyki charakterystycznej dla kobiet, a także powrotu do europejskiego pogaństwa.
BF:Tak, obecnie obserwuje się spore zainteresowanie neopogaństwem. Zaczęło się ono w latach 60. lub nawet wcześniej, kiedy po II wojnie światowej Gerald Gardner założył Wicca, opierając go na starożytnych przedchrześcijańskich kultach Anglii. Taki zwrot ku głębi pogańskiej starożytności przypomina model teozoficzny, który również dążył do osiągnięcia “starożytnej mądrości”, zachowanej w tradycji ezoterycznej. W tego rodzaju poszukiwaniach ucieka się do pamięci potocznej i nieświadomości, które przechowują owe tradycje czarów. W tym duchu Gardner twierdził, że tworząc Wicca komunikował się z brytyjskimi czarownicami należącymi do cudownie zachowanej tradycji. Niektórzy jednak uważają, że wszystko to wymyślił. W neopogaństwie ogromną rolę odgrywa postać bogini, która jest oczywiście o wiele bardziej interesująca dla dyskursu feministycznego niż religie abrahamowe z ich patriarchalnymi strukturami. W hinduizmie postać bogini również zajmuje poczesne miejsce, co również sprawiło, że stała się ona popularna i chętnie poszukiwana, wraz z praktykami z nią związanymi.
VT:Wygląda to na próbę przywrócenia kontroli nad własnym życiem i przyszłością w czasach zawirowań i kryzysu, kiedy jesteśmy pozbawieni nie tylko tej kontroli, ale i możliwości przewidywania czy planowania czegokolwiek.
BF:Kultura zachodnia od kilku lat jest nękana tym stanem niepewności, graniczącym z nerwicą. Niewątpliwie pandemia tylko go nasiliła: jesteśmy tu dziś, ale jutro może nas nie być – to oczywiście wzmaga zainteresowanie magią i środkami kontroli tego, co niewytłumaczalne. Mrok niepewności sprawia, że zwracamy się ku rzeczom, które nie mieszczą się w paradygmacie współczesnej nauki. Jest mianowicie zupełnie niejasne, czym jest ten wirus, ten, który wywołuje pandemię. Naukowcy walczą i spierają się, ale wciąż nie ma rozwiązania tego problemu, a ich badania dają sprzeczne wyniki. Ludzie zwracają się ku magii i mają nadzieję, że z jej pomocą uda im się uporać z kryzysem. Studiując myślenie New Age, zwróciłem uwagę na jeden mitologizm: tzw. hipotezę Gai. Zgodnie z nią planeta Ziemia jest brana jako żywy organizm śmiertelnie zmęczony ludzkością, która mu szkodzi i próbuje zniszczyć przyrodę i ekosystem. W latach 60. i później teoria ta odcisnęła piętno na potężnym ruchu ekologicznym, ale właśnie teraz po raz kolejny zacząłem dostrzegać ten mitologeme w rozmowach o obecnej epidemii. Rzekomo natura wypuściła ze swojej głębi wirusa, takiego, który wcześniej żył w nietoperzach. Ciekawe jest prześledzenie ewolucji tego mitologemu dzisiaj.
VT:Tak, ja również spotkałam się z takim scenariuszem. Ciekawe jest to, że wszystko zaczęło się od nietoperza – to starożytny symbol ciemnych mocy, zwierzę nocne. Już samo to mogło spotęgować efekt niepewności i wywołać strach. Ludzkość przeszła bardzo długą drogę na drodze postępu naukowego i ewolucji, a teraz wróciliśmy do punktu wyjścia – do strachu przed ciemnością, która kryje w sobie jakieś zło.
BF:Tak, nietoperz jest znaczącym zwierzęciem w tradycjach czarownictwa zarówno europejskiego jak i azjatyckiego. Na takich symbolach opierają się zwolennicy idei zemsty Ziemi na ludzkości za wylesianie, zanieczyszczanie wody itd. Ludzkość ma tendencję do mitologizowania wszystkiego, co jej się przydarza; nasza kultura jest przesiąknięta dużą ilością interpretacji mitologicznych. Tak było zawsze i tak będzie zawsze. Znajduje to odzwierciedlenie w kulturze, w sztuce, w życiu codziennym. W tym kontekście ja, jako historyk religii, uważam, że bardzo interesujące jest dziś rozważanie klasycznych prac Maxa Webera. Pisał on o triumfie sekularyzacji na początku XX wieku i nazwał go “odczarowaniem świata” – to poetyckie określenie zapożyczył prawdopodobnie od Schillera. Weber pisał, że nauka “odczarowuje” świat, że z czasem religia zostanie zepchnięta na peryferia, mit zniknie, a ludzie, uzbrojeni w wiedzę naukową, pójdą drogą postępu. Jednak mimo geniuszu Webera, on sam, jak się wydaje, był w błędzie. Choć w pierwszej połowie XX wieku sekularyzm rzeczywiście zmienił wiele rzeczy, uwalniając dużą część ludzkości od religijnego irracjonalizmu, to ów irracjonalizm przybrał potem inną formę, formę totalitarnych dyktatur i reżimów – mam tu na myśli nazizm i stalinizm.
VТ: Jesteśmy jednocześnie świadkami fali religijnej.
BF: Tak, rzeczywiście. Czasem taki zryw przybiera formę nacjonalistyczną, zwłaszcza na “globalnym Południu”, podczas gdy na “globalnej Północy” (taką terminologią posługują się kulturoznawcy) sekularyzacja trwa, choć już nie wprost. Religia i mit były z nami zawsze i pozostaną, choć ich formy ewoluują; nie nastąpiło więc “odczarowanie” świata, a raczej staliśmy się świadkami jego ponownego, choć częściowego “zaczarowania”.
Z rosyjskiego przełożył Tom Zwk
Borys Falikow
Historyk religii, profesor nadzwyczajny w Centrum Badań nad Religią Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Humanitarnego. Autor książek Neo-hinduizm i kultura zachodnia (Moskwa, Nauka: 1994); Kulty i kultura (Moskwa, Rosyjski Państwowy Uniwersytet Humanistyczny, 2007); Religie wschodnie, okultyzm i sztuka XX wieku, (Moskwa, UFO, 2017). Zajmuje się badaniem nowych form religii i ich wpływu na sztukę.
Vera Trakhtenberg
Krytyczka sztuki, kuratorka Agencji Kulturalno-Kreatywnej. Pracowała jako kuratorka projektu START w WINZAVOD. Zrealizowane przez nią wystawy to m.in. Fantomowe wspomnienie pięknej epoki, MUZEON, 2014; Rzeźby, których nie widzimy, Centralna Sala Wystaw “Maneż”, 2015; Robotnik i kobieta kołchozowa. Personal File, IEC Worker and Kolkhoz Woman, 2015 (współkurator); Faith in a Deep Crisis, Victoria Gallery, Samara, 2019. Vera Trakhtenberg jest również wykładowcą w School of Design, National Research University Higher School of Economics.
Źródło: web.ru
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!