Jak podaje portal dzienniknarodowy.pl holenderskie miasto Rotterdam będzie od tej pory nadawać ulicom więcej nazw pochodzących od osób o pochodzeniu imigracyjnym lub obcokrajowcom. Rada miejska zdecydowała o tym po złożeniu wniosku od przedstawicieli partii Demokraci 66 (Democraten 66, D66), których wsparli radni z Zielonej Lewicy (GroenLinks, GL) oraz lokalnego samorządowego ugrupowania muzułmańskiego NIDA.
– Okazało się, że nazwy ulic w Rotterdamie odnoszą się zbytnio do “białych ludzi”, a zwłaszcza mężczyzn – informuje dziennik “Algemeen Dagblad “.
Nazwy ulic są wybierane w Holandii przez tzw. komitety ds. nazw ulic. Istnieją zasady i wytyczne związane z wyborem nazw ulic, ale lewicowi radni twierdzą, że “różnorodność” nie była do tej pory ich częścią. Teraz potrzebna jest “większa wrażliwość” w stosunku do grup mniejszościowych, takich jak osoby ze środowisk migracyjnych, ale także kobiet.
– Zasługują na uznanie na ulicach za swoje dokonania i są oni źródłem inspiracji – brzmi uzasadnienie.
Komitet nazw ulic natychmiast wybrał dwie nowe nazwy dla przyszłych nazw ulic w oparciu o kryterium różnorodności: Sol Plaatje i Emily Hobhouse.
– Plaatje był południowoafrykańskim pisarzem, który walczył o prawa człowieka i równość – mówią radni o pierwszym sekretarzu Południowoafrykańskiego Tubylczego Kongresu Narodowego, który u schyłku jego życia, w 1923 r. przekształcił się w Afrykański Kongres Narodowy (ANC).
Hobhouse była angielską działaczką, która naglośniła światowej opinii publicznej dramatyczne warunki panujące w brytyjskich obozach koncentracyjnych dla Burów. Dziwnym trafem jednak, radni rotterdamscy honorują ją za “pomoc czarnym” w tychże obozach.
I co dalej? Zamalowywanie białych budynków czarną farbą?
Źródło: dzienniknarodowy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!