„Wiele osób zamordowano w okrutny sposób, pytając ich, czy wyrzekną się Chrystusa. Nikt jednak nie zaparł się wiary. To jest naszą radością (…). Jesteśmy dumni z naszej wiary, z naszego Boga. A ja jestem dumny z moich wiernych” – powiedział w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. abp John Barwa z Cuttack-Bhubaneswar w indyjskim stanie Orisa, odnoszą się do prześladowań chrześcijan.
Minęło 10 lat, odkąd chrześcijanie w stanie Orisa doświadczyli prześladowań. Na terenie archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar mieszka 11 mln ludzi, z czego katolików jest 70 tysięcy. Po ostatnich prześladowaniach nastąpiło bardzo wiele nawróceń i liczba chrześcijan wzrosła do ponad 80 tysięcy.
„Te prześladowania tak naprawdę rozpoczęły się już w Boże Narodzenie 2007 roku z powodów ekonomicznych, politycznych i wielu innych. Właśnie te święta, to główny czas, kiedy chrześcijanie kupują różne rzeczy, ale starają się kupować u siebie nawzajem, nie u hindusów. Tamci więc uważali, że na tym tracą i zaatakowali chrześcijan” – podkreślił duchowny w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
Ks. abp John Barwa zwrócił uwagę, że atak na chrześcijan był zorganizowany, jednak trwał tylko cztery dni, gdyż cały świat zareagował, więc napastnicy go zaprzestali.
„23 sierpnia 2008 r. przywódca religijny hinduistów Swami Laxananada Saraswati został zamordowany. Kto się tego dopuścił – niech ustali policja. Przyznali się do zbrodni maoistyczni bojówkarze, jednak oskarżono nas, chrześcijan. I 25 sierpnia zaczął się atak. Ponad 56 tys. chrześcijan uciekło i schroniło się w lasach, by ratować życie. Jednak, ponieważ mieszkańcy uciekli, napastnicy mogli bez przeszkód plądrować i niszczyć ich domy, całą ich własność. (…) To była tłuszcza, zwykli, prości ludzie, których radykałowie, fundamentaliści hinduscy podburzyli, mówiąc im: <
Katolikami w archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar są przede wszystkim tzw. „niedotykalni”, czyli ludzie należący do systemu kastowego, którzy zajmują w nim najniższą pozycję.
„Kiedy tu przybyli misjonarze św. Wincentego a Paulo, znaleźli dwie grupy biedaków żyjących obok siebie: ludy plemienne i niedotykalnych. Plemiona posiadały ziemię, miały więc pewną godność i nie zajmowały się żebractwem. Dalidzi, czyli niedotykalni, nie mieli nic, żyli w zupełnym poniżeniu. Misjonarze uznali więc, że właśnie oni najbardziej potrzebują wsparcia i do nich głównie kierowali swoje wysiłki. Pomagali im szczególnie poprzez edukację. Dziś więc na tym terenie najwięcej jest katolików wśród niedotykalnych. I są to ludzie dobrze wykształceni, którzy mimo niskiej pozycji kastowej, będąc inżynierami lub innymi specjalistami albo zajmujący się biznesem, poprawili swoją pozycję społeczną, osiągnęli lepsze dochody. I to pomimo że jako katolicy tracą wsparcie rządowe, jakie mieliby, gdyby byli hindusami” – zauważył ksiądz arcybiskup.
Bardzo dużą rolę odegrała zawiść innych grup społecznych względem katolików przebywających w indyjskim stanie Orisa.
„Wiele kobiet i dziewcząt poddano gwałtom zbiorowym, w tym także moją siostrzenicę, która pomimo tak strasznych przeżyć nie porzuciła życia zakonnego. Wciąż walczymy w sądach o ukaranie sprawców. Wiele osób zamordowano w okrutny sposób, pytając ich, czy wyrzekną się Chrystusa. Nikt jednak nie zaparł się wiary. To jest naszą radością. Kiedy zostałem mianowany tutejszym arcybiskupem, odwiedziłem wszystkie kościoły, klasztory i parafie, które przeżyły pogromy i wszędzie słyszałem to samo: – Ekscelencjo, oni zburzyli nam domy, zrabowali, co mieliśmy cennego; zgwałcili nam matki, siostry, córki; potwornie umęczyli tych, których kochaliśmy, ale nie zdołali zabić w nas Jezusa. Jesteśmy dumni z naszej wiary, z naszego Boga. A ja jestem dumny z moich wiernych” – akcentował ks. abp John Barwa.
/Radio Maryja/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!