Parę tygodni temu czterech kardynałów napisało list do papieża Franciszka zwracając się do niego z prośbą, żeby odpowiedział na kilka wątpliwości, która zrodziła w nich adhortacja posynodalna „Amoris Laetitia”. Sformułowali go w formie „dubia” czyli szczegółowych pytań, na które odpowiada się tylko tak, lub nie, bez konieczności dalszych wyjaśnień. Posłużyli się tradycyjnym sposobem uzyskiwania odpowiedzi od Papieża na kluczowe, dla wiary, pytania. Zdecydowali się przy tym upublicznić swój list dopiero po dwóch miesiącach od wysłania, kiedy jasne się stało, że Franciszek im nie odpisze.
Wątpliwości dotyczyły tego, czy obecnie można udzielać rozgrzeszenia i w konsekwencji dopuszczać do Komunii św. osoby, które mając zawarty ważnie związek małżeński, żyją z inną osobą i współżyją z nią seksualnie; czy dalej aktualne jest nauczanie Jana Pawła II o istnieniu absolutnych norm moralnych, które zabraniają czynów ze swej istoty złych, co jest wiążące bez wyjątku; czy nadal można twierdzić, że osoba, która notorycznie żyje w sprzeczności z przykazaniami prawa Bożego, np. w przypadku cudzołóstwa, znajduje się w obiektywnej sytuacji ciężkiego grzechu; czy dalej aktualne jest nauczanie Polskiego Papieża o tym, że „okoliczności” bądź intencje nigdy nie zmieniają oceny czynu, który ze swojej istoty jest niegodziwy; czy jeszcze ważne jest w końcu twierdzenie Jana Pawła II, że nie można przypisywać sumieniu twórczej roli i dawać mu prawa do usprawiedliwiania wyjątków od absolutnych norm moralnych.
Wątpliwości te zostały wyrażone w sposób niezwykle precyzyjny, z powołaniem się na konkretne dokumenty i miejsca (adhortacji „Amoris Laetitia” Franciszka i encykliki „Veritatis Splendor” Jana Pawła II). Ich sformułowanie miało na celu, według samych pomysłodawców, rozwiać wszelkie wątpliwości i zakończyć spory i dyskusje, które rozgorzały po wydaniu dokumentu. Zaznaczmy, że grożą one jedności wiary, bo dotyczą samych podstaw katolickiej nauki o nierozerwalności małżeństwa.
Szymon Hołownia w reakcji na list czterech kardynałów napisał artykuł w Tygodniku Powszechnym pt. „Papież i jego wrogowie” (TP, 4 grudnia 2016, nr 49). Sam tytuł jest już tendencyjny i sugeruje, że każdy kto ośmiela się formułować jakiekolwiek wątpliwości dotyczące nauczania papieża, nawet będąc kardynałem, staje się natychmiast jego wrogiem. Sam artykuł zresztą potwierdza, że Sz. Hołownia tak uważa. Już na jego początku odpowiada zresztą w imieniu papieża, że nie ma prostych odpowiedzi na postawione pytania. Następnie jednak nie będąc konsekwentnym pisze, że choć nie wolno zmieniać generalnych zasad to można je różnie aplikować do rzeczywistości w zależności od okoliczności, a więc sytuacji w jakiej znaleźli się konkretni ludzie. Nie zaznaczając tego wprost Sz. Hołownia przyznaje więc, że nauczanie Jana Pawła II, które potępia choćby etykę sytuacyjną, z którą ewidentnie mamy tu do czynienia, zostało odrzucone w narracji Franciszka.
Szymon Hołownia powtarza przy tym nowomowę Papieża o „związkach nieregularnych” i frazesy typu: „Kościół to nie policja, to dom”. Nie starając się nawet pokazać ciągłości nauczania Papieża Franciszka wobec nauczania Jana Pawła II (być może zdając sobie sprawę, że nie da się tego w żaden sposób wykazać, bo tej ciągłości w tym wypadku po prostu nie ma), nie formułuje żadnych racjonalnych argumentów, ale odwołuje się do emocji słuchaczy (pisząc choćby o powikłanym ludzkim życiu) i zarzucając innym złe intencje. Koncentrując się na tym tworzy misterne wyjaśnienie działania czterech kardynałów, którzy mieli przygotować pułapkę na Papieża, który ją przejrzał i nie dał się w nią wciągnąć. Taka argumentacja przypomina jednak bredzenie kogoś kto po okradnięciu sąsiada na jego pytanie czy jest złodziejem odpowiada, że nie wypowie się, bo jest to pułapka mająca na celu skazanie go na więzienie.
Jeżeli mamy stosować do siebie słowa Zbawiciela: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37) to musimy tego samego wymagać od papieża. Nie może być tak, że namiestnik Chrystusa nie wypowiada się jasno, kręci, unika jednoznacznej odpowiedzi, przemawiając przez wieloznaczne gesty, bądź wypowiedzi współpracowników (których w razie czego można oskarżyć o to, że niedokładnie przekazali słowa papieża). Chcąc być ludźmi prostymi, tzn. prawego serca, nie możemy mówić, że nie wolno zadawać pytań papieżowi. Wolno i należy to robić, zwłaszcza wtedy, kiedy papież przez swoje zachowanie prowadzi Kościół do chaosu i szkodliwych dyskusji.
Manipulacją Sz. Hołowni jest także jego twierdzenie, że inicjatywa czterech kardynałów prowadzi do schizmy, ku której to tradycjonaliści mają zmierzać od wielu lat. Kapłani ci, poprzez uzyskanie jasnych odpowiedzi, chcieli bowiem ocalić Kościół przed schizmą. Autor artykułu udaje, że nie wie, iż to właśnie liberalni hierarchowie z Holandii dokonali nieformalnej schizmy sprzeciwiając się nauczaniu bioetycznemu, jakie Paweł VI zawarł w encyklice „Humanae vitae” z 1968 r.
Starając się w adwencie o przejrzyste oceny własnego życia i postępowania, o prostotę działania i konkretne oraz zdecydowane wybory musimy tego samego wymagać także od Namiestnika Chrystusa. Głosy, w rodzaju Szymona Hołowni, czy ks. Adama Bonieckiego, można odczytywać jedynie jako fałszywą obronę Papieża, za którą stoi chęć zmiany nauczania katolickiego. Ci sami ludzie bowiem, jeszcze za pontyfikatu Benedykta XVI, nie mieli takich oporów przed podważaniem nauczania następcy św. Piotra.
Michał Krajski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!