„Nie będę wetował ustaw niezgodnych z moją religią” – napisał na Twitterze Szymon Hołownia. Jednak każda ustawa niezgodna z polityką klimatyczną polegającą na osiągnięciu neutralności klimatycznej do 2050 r. otrzyma od niego „zielone weto”.
Widać, że dla Szymona Hołowni – kandydata na prezydenta określającego siebie katolikiem jednak są kwestie bezkompromisowe, na które – jako przyszły prezydent – nigdy się nie zgodzi. Naiwny, kto sądzi, że chodzi o kwestie związane z kompromisem aborcyjnym, in vitro, czy związkami partnerskimi. Autor książek i były prezenter TVN stanowcze „non possumus” stawia w kwestiach… klimatycznych.
„Marta Lempart kłamie. Nie będę wetował ustaw niezgodnych z moją religią. Prezydent ma słuchać wszystkich: i feministek, i wyborców lewicy czy prawicy. Na podstawie tych rozmów ma podejmować decyzje. Mam swoje poglądy ws aborcji czy tabletki. Ale nie będę ich nikomu narzucać” – napisał na Twitterze kandydat na prezydenta, odnosząc się do zarzutów lewicy jakoby chciał podporządkować swoją prezydenturę wyznawanym wartościom.
Szymon Hołownia określił się już w sprawie kompromisu aborcyjnego, którego jest zdecydowanym zwolennikiem, dzięki „poszerzeniu wrażliwości” opowiada się za zapłodnieniem pozaustrojowym, nie miałby obiekcji przed podpisaniem ustawy o związkach partnerskich, a problemu nie stanowi dla niego również antykoncepcja hormonalna. Lewica wytyka tu niekonsekwencję, przypominając wpisy i artykuły jego autorstwa, z których wyłania się zupełnie inny obraz niż obecnie prezentowany (w czasie kampanii wyborczej).
Hołownia odpowiedział na te zarzuty jednoznacznie: nie zawetuje ustaw niezgodnych z jego religią. Wydawać się może, że w przypadku globalnego ocieplenia kandydat na prezydenta – analogicznie – również wykaże się podobnym myśleniem. Nic bardziej mylnego! Tutaj fakt, że ktoś nie podziela jego poglądów nie ma żadnego znaczenia.
„Każda ustawa, która będzie zagrożeniem dla środowiska spotka się z zielonym wetem” – napisał na Twitterze. A co ma na myśli niezależny kandydat, mówiąc o „zagrożeniu dla środowiska”? Oczywiście niezgodność z założeniami polityki klimatycznej Unii Europejskiej, zakładającymi osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r.
„Moim celem zaraz po wyborze będzie powołanie Narodowej Rady Klimatycznej, która w sposób zdecydowany przy pomocy ekspertów i szerokich konsultacji będzie oceniała każdy projekt ustawy i każdą ustawę jaka trafi na biurko prezydenta. Jeżeli dana regulacja nie będzie współgrała z celami środowiskowymi takimi jak choćby neutralność klimatyczna Polski do 2050 r. w zgodzie z ideą Unii Europejskiej to spotka się z zielonym wetem prezydenta” – powiedział podczas transmisji na Facebooku.
„Ten 2050 rok jako cel, który sobie stawiamy, który ja sobie stawiam jako datę w której Polska się zdekarbonizuje, w której z miksu energetycznego zniknie węgiel, ale też gaz ziemny to bardzo ambitne wyzwanie. Ja mam świadomość, że nauka wymaga od nas byśmy zrobili to szybko (…) dlatego będę kibicował każdemu, kto będzie chciał ten czas skrócić, byśmy jeszcze szybciej weszli na drogę zrównoważonego środowiskowego rozwoju” – podkreślił.
Pytanie, czy kandydat na prezydenta nie przecenia swojej roli? Wszak kadencja głowy państwa wynosi w naszym kraju tylko 5 lat…
Wyszło szydło z worka…
Źródło: pch24.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!