Tematem rejderstwa na Ukrainie zajmowaliśmy się na łamach naszego portalu wielokrotnie. Generalnie chodzi o proces przejmowania, na podstawie fikcyjnych dokumentów, a w rzeczywistości przy użyciu siły, gospodarstw rolnych, warsztatów rzemieślniczych, a nawet dużych zakładów produkcyjnych, których prawowici właściciele są zastraszani przez liczne i do tego uzbrojone bandy, najczęściej funkcjonujące pod szyldem „firm ochroniarskich”.
Za rejderami stoją ludzie wysoko postawieni we władzach Ukrainy, wobec czego są oni zupełnie bezkarni, a policja udaje, że o niczym nie wie, albo wręcz ich chroni, jak to miało miejsce nieco ponad dwa tygodnie temu na Kirowogradczyźnie, gdzie działalność rejderów wywołała bunt chłopów, których poparli weterani ATO z ochotniczego batalionu „Donbas”:
W kolejnych dniach farmerzy i chłopi nie tylko z tej miejscowości, ale i z szeregu sąsiednich pogonili policję, po czym utworzyli oddziały samoobrony, które zaopatrzyły się w automaty Kałasznikowa. Pod ich osłoną, a także patroli zorganizowanych przez weteranów ATO (głównie z batalionu ochotniczego „Donbas”) przystąpiono tam do prac żniwnych. W takich to okoliczności doszło do powstanie Kirowogradzkiej Siczy.
Wygląda jednak na to, że tutaj mamy do czynienia ze sprawą poważniejszego kalibru. Oto portal dt.ua poinformował dziś, że prawnicy grupy inżynieryjnej „Arej”, która zajmuje się remontem i modernizacją sprzętu pancernego dla Sił Zbrojnych Ukrainy, przygotowują pozew do brytyjskiego sądu w związku z zajęciem przez rejderów jej przedsiębiorstwa.
Siergiej Zguriec, autor artykułu, pisze, iż „Arej” zaproponował ZSU konkretne programy stworzenia perspektywicznej broni pancernej – konkretnie: czołgi „T-rex” i samochody pancerne „Gekon”. Projekty te znalazły się na liście zamówień zbrojeniowych państwa na rok 2017.
Autor zaznacza, że „arejcy”, mając w rękach wielostronną umowę wydzierżawili znajdujący się w Kijowie zakład „ATEK”, wykupili jego długi i kontrolny pakiet akcji, a następnie zawieźli tam sprzęt potrzebny do budowy linii technologicznej do produkcji sprzętu pancernego oraz rozpoczęli odnawiać zakład.
I wtedy stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewali – teren zakładu został zajęty w wyniku rejderskiego ataki. Od ośmiu miesięcy nie mogą dostać się na teren zakładu ani współpracownicy grupy „Arej”, ani przedstawiciele Sił Zbrojnych Ukrainy.
Kierownictwo grupy „Arej” twierdzi, że z terenu zakładu w biały dzień wywożony jest sprzęt, a testy samochodu pancernego „Gekon” i prace nad stworzeniem ciężkiego BMP zostały faktycznie przerwane. Wraz z przedsiębiorstwem przejęto i sprzęt wojskowy Ministerstwa Obrony.
W sprawie dywersji, zniszczenia przedsiębiorstwa zbrojeniowego i kradzieży sprzętu wojskowego Sił Zbrojnych Ukrainy SBU podjęła śledztwo, ale nie przerwało to procesu rozgrabiania przedsiębiorstwa i przygotowywanie placu budowy pod budownictwo mieszkaniowe. Pismo, które naczelnik Sztabu Głównego Sił Zbrojnych Ukrainy Wiktor Mużenko wysłał w tej sprawie w dniu 11 kwietnia 2017 roku do szefa SBU Wasyla Hrycaka, zostało przez tegoż zignorowane.
O sprawie wiedzą i prezydent Ukrainy, i minister obrony, i szef sztabu generalnego, i prokurator generalny, ale od ośmiu miesięcy nic w tej sprawie się nie zmienia. W tej sytuacji prawnicy grupy „Arej” szykują pozew do brytyjskiego sądu.
WK
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!