Jerome Fourquet, politolog i dyrektor departamentu opinii, zwraca uwagę na fragmentacje francuskiego społeczeństwa, jaka dokonała się w ostatnich kilkudziesięciu latach. Fragmentacja ta, w jego opinii, szczególnie widoczna była „podczas ataków w 2015 r.”, a obecnie wiąże się z ruchem „żółtych kamizelek”.
Wskazuje on, że mieszkańcy Francji nie tworzą dziś wspólnoty, jaką byli czterdzieści lat temu. Dzieje się tak na wielu polach. Z jednej strony dotyczy to emancypacji elit, które nie identyfikują się zresztą społeczeństwa, co z kolei znajduje odbicie w protestach „żółtych kamizelek”. Towarzyszy temu powstawanie wspólnot lokalnych, które słabo identyfikują się zresztą kraju. Najlepszym tego przykładem jest Korsyka, ale nie tylko. Przede wszystkim jednak dzieje się tak wskutek masowej imigracji.
„Doświadczamy tego przez ostatnie czterdzieści lat, odkąd mamy do czynienia z względnie stałą imigracją, która doprowadziła do tego, że jesteśmy społeczeństwem, które na poziomie społeczno-kulturowym jest de facto heterogeniczne – zauważa Fourquet.
Ta fragmentaryzacja społeczeństwa jest według niego pochodną dechrystianizacji. Katolicyzm bowiem był silną bazą dla strukturyzacji społeczeństwa francuskiego. Fourquet zwraca przy tym uwagę, że zjawisko sekularyzacji i dechrystianizacji nie jest nowe we Francji, „ale możemy myśleć, że jesteśmy teraz świadkami etapu końcowego”.
„Na początku lat sześćdziesiątych mieliśmy 35% Francuzów, którzy deklarowali, iż chodzą na mszę św. w każdą niedzielę lub częściej, a dziś mamy takich osób zaledwie 5 lub 6% – zauważa, dodając, że w perspektywie 25 lat katolicyzm może zupełnie we Francji zaniknąć.
Jérôme Fourquet poświęcił wiele uwagi poświęcił ewolucji nadawanych imion.
„Wybór imienia musi pozwolić na potwierdzenie jego podobieństwa do tego, z czym się identyfikujemy lub do czego chcemy się zbliżyć i jednocześnie zaznaczyć swój dystans wobec tych, od których chcemy się różnić, jest to wybitnie osobisty wybór, przy czym czynnikami, które odgrywają tu rolę, jest odwołanie się do transmisji pokoleń, ale i wspólnoty regionalnej” – tłumaczył Fourquet.
„Na początku ubiegłego wieku 70% rodziców rozmawiało ze swoimi dziećmi w języku regionalnym. Ale gdy chodzi o imiona nadawane dzieciom, to przez kilkaset lat mieliśmy pewną jednorodność w skali całego terytorium. Jeśli przyjrzymy się imionom nadanym od 1900 r., które są indeksowane przez INSEE, to z grubsza od 1900 r. do 1960 r. przewija się 2000 imion, a dziś mamy co najmniej 13.000 imion” – dodaje badacz.
Wśród tych „nowych imion” szczególną uwagę przykuwają imiona arabsko-muzułmańskie, które zostały przez politologa poddane szczególnie dokładnej analizie. Zwraca on uwagę, że są one odbiciem masowej imigracji
„W latach sześćdziesiątych mieliśmy mniej niż 1% imion pochodzenia arabsko-muzułmańskiego, a w ostatnich latach mamy ich ponad 18%” – stwierdza politolog.
Jérôme Fourquet porównał obecną falę migracji z innymi falami, które miały miejsce w różnych okresach historii Francji. Za przykład posłużyły mu polskie rodziny, przy czym zwraca on uwagę na ciekawą rzecz:
„Polskie rodziny, przez pokolenie, dawały swoim dzieciom polskie imiona, ale potem to zjawisko wymarło i te rodziny wtopiły się w katalog wspólnych imiona” – podkreśla, dodając, że z imionami arabskimi i muzułmańskimi mechanizm jest inny.
„Możemy postawić hipotezę, biorąc pod uwagę imiona, że mamy do czynienia z procesem, który jest wolniejszy i znacznie trudniejszy niż dla wcześniejszych fal migracyjnych” – podkreśla Fourquet.
Jerôme Fourquet, "On est à moins de 1% de prénoms arabo-musulmans dans les années 70 pour plus de 18% sur les dernières années." pic.twitter.com/sTFfCxYEwI
— France Inter (@franceinter) March 7, 2019
/franceinter.fr/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!