Rocznica komunistycznego zamachu terrorystycznego na Cytadelę Warszawską.
Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się próbom destabilizacji Polski, których podejmowała się antypolska skrajna lewica na początku lat 20. XX wieku.
Najbardziej znanym i niewątpliwie najkrwawszym atakiem terrorystycznym w międzywojniu był zamach przeprowadzony przez lewicę 13 października 1923 roku w Cytadeli Warszawskiej.
Zamach był następstwem rozkazu jaki wydał Władimir Milutin – wysoki przedstawiciel Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu). Nakazał on bolszewickiej agenturze w Polsce wzmożenie działalności agitacyjnej i dywersyjnej. Miała ona polegać przede wszystkim na nasileniu strajków i ataków terrorystycznych, mających podkopać autorytet polskich władz.
Kierownikiem skrajnie lewicowej siatki agenturalnej w Warszawie był Mieczysław Łoganowski. Wpadł on na pomysł zamordowania Józefa Piłsudskiego. Dokonać tego mieli przebrani za endeckich studentów członkowie komunistycznej bojówki. Moskwa jednak nie wyraziła zgody na tak śmiałą akcję.
Brak akceptacji przyczynił się do powstania kolejnego pomysłu. Tym razem podczas centralnych obchodów Święta Narodowego 3 Maja w Warszawie miał eksplodować potężny ładunek wybuchowy, którego celem mieli być Piłsudski i marszałek Francji Ferdinand Foch. Z tego planu również wycofano się pod wpływem szefostwa Kominternu. Wobec tego faktycznym celem stały się lokale partii politycznych, urzędów państwowych, wojskowych komend uzupełnień, dworce kolejowe, urzędy i redakcji gazet. Jesienią na celowniku lewicy pojawiła się słynna Cytadela Warszawska.
13 października 1923 roku o godz. 9.00 rano, Cytadelą wstrząsnął potężny wybuch. W wyniku eksplozji w powietrze wyleciała główna prochownia wojskowa, a wraz z nią 40 wagonów wypełnionych najwyższej jakości włoskim prochem artyleryjskim. Wybuch był tak silny, że pozostawił po sobie dziesięciometrowy krater. Mieszkańcy Żoliborza w popłochu uciekli ze swoich domów i mieszkań.
Uszkodzeniu uległy wszystkie budynki w Cytadeli i okolicy. W różnych częściach Warszawy z budynków powylatywały okna, zawaliły się balkony. Wybuch naruszył konstrukcje obu wież kościoła św. Floriana na Pradze. Nad miastem zawisła potężna chmura czarnego, gryzącego dymu.
W wyniku zamachu przeprowadzonego przez skrajną lewicę, śmierć poniosło 28 osób, a 90 zostało rannych. Wśród ofiar znalazła się nie tylko cała załoga rusznikarzy i osoby pracujące przy segregacji amunicji, ale także rodziny służących w cytadeli żołnierzy, przede wszystkim kobiety i dzieci.
Służby podjęły wszelkie starania zmierzające do wykrycia inspiratorów i wykonawców zamachu. Podejrzenia padły -i słusznie- na skrajną lewicę. Z tego powodu w samej tylko Warszawie aresztowano ponad 200 osób związanych z ruchem komunistycznym, a następne kilkadziesiąt zatrzymano w innych częściach kraju.
Na podstawie zeznań Józefa Cechnowskiego, skruszonego członka komunistycznej siatki terrorystycznej, który podjął współpracę z policją i został jej agentem, o przygotowanie zamachu oskarżono por. Walerego Bagińskiego oraz ppor. Antoniego Wieczorkiewicza. Jedynym dowodem na ich związek z tragicznym wydarzeniem było odśpiewanie – bezpośrednio po wybuchu – rewolucyjnej pieśni „Czerwony sztandar”.
Okręgowy Sąd Wojskowy w Warszawie, przed którym toczył się proces, skazał ich na wydalenie z wojska i karę śmierci przez rozstrzelanie. Wobec wątpliwości, czy to oni odpowiadali za zamach, Prezydent Stanisław Wojciechowski skorzystał z prawa łaski i zamienił ich wyrok na dożywotnie więzienie.
Do dziś nie znamy nazwisk osób, które dokonały zamachu na Cytadelę Warszawską. Faktem pozostaje jednak, że nazwiskami Bagińskiego i Wieczorkiewicza nazwano w PRL dwie warszawskie ulice. Patronami stołecznych ulic zostali też inni komunistyczni terroryści: Władysław Hibner, Władysław Kniewski i Henryk Rutkowski. Tak skrajna lewica nagradzała swoich zbrodniarzy.
Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!