Historia

Kalendarium historyczne: 14 sierpnia 1980 – wybuch strajków na Wybrzeżu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Rocznica rozpoczęcia masowych strajków w zakładach pracy na polskim Wybrzeżu.

Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się wydarzeniom, które doprowadziły do upadku ekipy Edwarda Gierka oraz ukonstytuowania się NSZZ “Solidarność”.

Na przełomie lat 70. i 80. sytuacja gospodarcza PRL gwałtownie się pogorszyła. Załamał się system zaopatrzenia i rynek wewnętrzny w związku z czym sukcesywnie rosły braki towarów. Powodowało to naturalnie stopniowy wzrost cen. Komunistyczny ustrój doprowadził do tego, że 35 lat po wojnie wprowadzono system kartkowy, a wizytówką sklepów stały się kolejki, ocet oraz puste haki na mięso. Codziennością były listy społeczne w celu zdobycia określonego towaru; powstał też osobny, płatny zawód tzw. „stacza kolejkowego”.

Rosła liczba absurdów administracyjnych, gospodarczych i społecznych, typowych dla aberracji jaką jest socjalizm. Potęgowały to rozplenione w społeczeństwie, fatalne nawyki kombinatorstwa i oszustwa. Rzucony do sklepów towar, w pierwszej kolejności przejmowali pracownicy oraz ich znajomi, np. kupujący po kilka pralek, które później sprzedawano na czarnym rynku po znacznie wyższej niż sklepowa cenie.

Nowa fala strajków rozchodziła się po kraju już od początku lipca 1980 roku. Pracę wstrzymały zakłady pracy m.in. w Lublinie, Sanoku, Świdniku i Poznaniu. Kolejne wystąpienia planowały WZZ Wybrzeża. Władze dowiedziały się o tym od zainstalowanych w organizacji informatorów. Zmobilizowano wówczas wszystkich tajnych współpracowników służb mundurowych, takich jak Jerzy Kozłowski „Kolega” oraz Lech Wałęsa, działający wcześniej pod pseudonimem „Bolek”.

Decyzję o strajku celowo przyspieszyło kierownictwo Stoczni Gdańskiej, które wyrzuciło z pracy znaną działaczkę Annę Walentynowicz. Była to oczywista prowokacja mająca eskalować konflikt, w celu przeprowadzenia kryzysu kontrolowanego z podstawionymi osobami na czele. Nieświadomi prowokacji opozycjoniści, wydrukowali masę ulotek, które postanowili rozdawać Polakom w całym trójmieście rano 14 sierpnia.

Jedną z osób wyznaczonych do kolportażu był Lech Wałęsa, jednak nie tylko nie zjawił się osobiście ale też nie powiadomił o akcji osób, które przydzielono mu do pomocy. Miał inne plany. Według relacji żołnierza LWP Jerzego Maleszki, który pełnił 13 sierpnia 1980 służbę na Oksywiu, na teren bazy marynarki wojennej po godzinie 18.00 przyjechała czarna wołga z funkcjonariuszami SB i Wałęsą. Grupa ta miała następnie udać się do zacumowanej motorówki P1 i odpłynąć z tego miejsca.

Następnego dnia Wałęsa przybył na strajk kilka godzin po jego rozpoczęciu. Według sprzecznych relacji na teren stoczni wprowadził go TW Kolega (słynny skok przez płot) albo też został dostarczony tam motorówką, po końcowych konsultacjach z dowództwem marynarki wojennej.

Tą drugą wersję potwierdził w swoim pamiętniku minister przemysłu Aleksander Kopeć (jeden z negocjatorów w czasie kryzysu na Wybrzeżu). Zapisał, że admirał Ludwik Janczyszyn zwierzył mu się, jakoby był jednym z organizatorów przewiezienia Wałęsy motorówką do Stoczni. Rzekome ustalenia w dowództwie marynarki mogą tłumaczyć słynne „spóźnienie” Wałęsy na strajk. Sprawa nadal stanowi zagadkę.

Abstrahując od sposobu dostarczenia TW Bolka na teren strajku, rozpoczął się on rano 14 sierpnia 1980 roku z podpuszczenia Bogdana Borusewicza, bez wiedzy kierownictwa WZZ. Podstawą postulatów była sprawa przywrócenia Anny Walentynowicz do pracy oraz kwestie socjalne i płacowe. Skandowano hasła „Socjalizm tak, wypaczenia nie” i „Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się”. Pojawiły się też żądania natury politycznej – upamiętnienia Ofiar Grudnia 1970 roku.

Kluczowe w tym wszystkim było to, że w czasie protestu nie było w Stoczni Gdańskiej najważniejszych działaczy WZZ, gdyż wcześniej zwolniono ich z pracy i nie mieli wstępu na jej teren. W takich warunkach kierownictwo zrewoltowanego tłumu objął Lech Wałęsa. Jego przywódczą rolę przypieczętował m.in. Jerzy Borowczak, który gardłował za „Bolkiem” w mediach (w tym zagranicznych) przybyłych do stoczni pod koniec strajku. Dlaczego Wałęsa? Wyjaśnił to sam Borusewicz w wywiadzie pt. „Szara eminencja” z 1991 roku.

Stwierdził w nim: „musiał to być też ktoś do zaakceptowania przez drugą stronę – czyli dla władzy. Wałęsa był najlepszym kandydatem”. W każdym razie, na całą Polskę i świat poszła wieść, że na czele strajku okupacyjnego stoi Lech Wałęsa – bohater robotników. 15 sierpnia wybuchły nowe protesty np. w Stoczni Gdyńskiej, gdzie na czele protestujących stanął zatrudniony tam raptem dzień wcześniej Andrzej Kołodziej. Tego dnia stanęło niemal całe Trójmiasto. 16 sierpnia odbyły się rozmowy delegacji strajkujących z kierownictwem stoczni.

Uzgodniono podwyżkę 1500 zł dla jej pracowników, po czym Wałęsa ogłosił zakończenie strajku. Wszystko skończyłoby się po myśli władz, gdyby nie energiczna akcja działaczy WZZ m.in. Andrzeja i Joanny Gwiazdów, którzy objechali „żukiem” znaczną liczbę zakładów i przekonali robotników do kontynuowania protestu. 17 sierpnia powołano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) oraz przedstawiono władzom 21 postulatów.

Wśród większości słusznych żądań związanych z wolnością słowa i reformami gospodarczymi, domagano się też radykalnego zwiększenia urządzeń socjalnych, w postaci 3-letnich urlopów macierzyńskich, wolnych sobót oraz obniżenia wieku emerytalnego do poziomu 50 (kobiety) i 55 lat (mężczyźni). Wcześniejsze wydarzenia i szum medialny wokół Wałęsy spowodowały, że zgodzono się, aby przejął kierowniczą rolę w MKS.

W obliczu przedłużającego się strajku, władze postanowiły skłócić protestujących z resztą społeczeństwa. Reżimowe media powoływały się na bezzasadne przerwy w pracy, które jedynie powiększały problemy z zaopatrzeniem rynku wewnętrznego. Poza tym, oprócz już zainstalowanych między protestującymi agentami, próbowano dokooptować nowych. 22 sierpnia do Stoczni Gdańskiej przybyli specjalnym samolotem z Warszawy, dwaj przedstawiciele stołecznych intelektualistów.

Deklarowali się jako przeciwnicy systemu, którzy chcą doradzać strajkującym. Pierwszym z nich był Żyd Beniamin Lewertow (Bronisław Geremek) – historyk, członek PZPR w latach 1950-1968, w latach 50. zaciekły piewca Józefa Stalina i stypendysta rządowy w USA i Francji, sekretarz podstawowej organizacji partyjnej na Uniwersytecie Warszawskim. Drugim był Tadeusz Mazowiecki, który w dobie Stalina krytykował „żołnierzy wyklętych” jako „wczorajszych oprawców z Dachau i Oświęcimia” oraz rozbijał od środka środowiska katolickie w ramach stowarzyszenia PAX.

Nieświadomy zagrożenia MKS zgodził się na powołanie przy sobie tzw. Komisji Ekspertów. Pomimo starań Geremkowi i Mazowieckiemu nie udało się nakłonić stoczniowców do porzucenia postulatu utworzenia niezależnych związków zawodowych. Wkrótce do Gdańska przybyła delegacja rządowa z Mieczysławem Jagielskim na czele. Miała ona za zadanie rozwiązać spór z protestującymi, jednak jedynie powtórzyła wcześniejsze propozycje „ekspertów”.

Rozmowy przedłużały się, podczas gdy do strajku przystąpiły kolejne zakłady z głębi kraju. Przerażony masowością oporu społecznego rząd, zgodził się na wysuwane postulaty. 31 sierpnia podpisano porozumienie, na mocy którego zezwolono m.in. na powstanie niezależnych, samorządnych związków zawodowych. Podobne umowy jak w Gdańsku, zawarto w Szczecinie i Jastrzębiu. Po latach okazało się, że we wszystkich trzech miejscach, liderzy komitetów strajkowych byli zamieszani we współpracę z władzami i SB.

Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!