Kalendarium historyczne: rocznica stoczenia przez hetmana Stefana Czarnieckiego bitwy ze Szwedami pod Gołębiem. Nie zakończyła się ona pomyślnie dla Polaków.
Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się okolicznościom, które zmusiły polskiego wodza do odwrotu.
Zimą 1656 roku doszło do przełomu w “Potopie” szwedzkim. Opór polski tężał, natomiast siły szwedzkie zaczynały topnieć. Król Karol Gustaw miotał się, nie mogąc dorwać wojsk Stefana Czarnieckiego. 12 lutego przeprawił się przez Pilicę i próbował dogonić Polaków. Celem było zmuszenie Stefana Czarnieckiego do zajęcia niekorzystnych pozycji i stoczenia bitwy.
Wojska polskie składały się z oddziału hetmańskiego pod dowództwem Sebastiana Machowskiego oraz oddziału królewskiego pod dowództwem Czarnieckiego. Polacy nie spodziewali się, że we wsi królewskiej Gołąb, wciśniętej w kolano Wisły, a z drugiej strony otoczonej lasem, przyjdzie im stoczyć bitwę. Wojska Czarnieckiego udały się w okolice Gołębia po to, aby odpocząć po długim marszu. Kolumna rekrutów i ochotników maszerując dzień i noc, pokonała odległość około 105 km. Prawdopodobnie odpoczynek miał być dopiero w Bobrownikach, a postój w Gołębiu został wymuszony.
Tymczasem wojska Karola Gustawa przebywały w okolicach Janowca. 18 lutego wojska szwedzkie stanęły we Włostowicach i wykryły pułk Machowskiego w Puławach, była to jedna chorągiew Jacka Szemberka, znalazły ślady końskich kopyt na „ciepłych błotach” w okolicy Puław oraz rozpoznały pułk Machowskiego w Gołębiu. Żołnierze polscy byli przekonani, że Szwedzi nie zaatakują od południa, czyli od Puław. Zrobiły to jednak.
Polski pułk w Puławach został rozbity, co gońcy przekazali Machowskiemu. Pierwszy w Gołębiu znalazł się hrabia Waldemar, który na widok chorągwi polskich wybiegających z wiejskich gospodarstw (żołnierze spali na kwaterach), zatrzymał swoje siły na brzegu lasu. Potem już powoli zbliżał się do polskich oddziałów, obawiając się zasadzki.
Gołębskie pola nie nadawały się do stoczenia walki. Od strony Wisły znajdowało się wzgórze, które w najszerszym miejscu miało mniej niż 1 km, u stóp wzgórza półkolisto rozciągał się pas bagien. W ogóle tereny te były bardzo bagniste, w niektórych miejscach nadal skute lodem, a w innych bardzo grząskie. Wzgórze było za małe, aby wojska polskie mogły się na nim rozwinąć. Za bagnem przebiegał pas pagórkowatego terenu, on również był za mały, aby mogły się na nim ustawić chorągwie jazdy.
Bitwa trwała od godz. 15.30 (od momentu pojawienia się rajtarów hr. Waldemara) do godz. 17.00. Walczyło w niej 9500 żołnierzy szwedzkich i 2500 żołnierzy polskich. Początkowo przewagę liczebną mieli jednak Polacy, którzy zepchnęli wojsko szwedzkie w stronę Wisły. W miarę jednak przybywania nowych sił szwedzkich, przewaga przeciwnika rosła.
Stefan Czarniecki dowodził wojskami polskimi ze wzgórza. Gdy dostrzegł silne prawe skrzydło szwedzkie, które groziło odcięciem jego jedynej drogi ucieczki za Wieprz, dał rozkaz do odwrotu krzycząc: „W rozsypkę dzieci, dzieci!”.
Polacy błyskawicznie zaczęli uciekać. Rozpoczął się pościg trwający około 10 km. Uciekający Polacy dotarli nad Wieprz. Niestety lód na rzece załamał się i wielu utonęło. Część wojsk pułku Machowskiego i królewskiego zaraz po bitwie zebrała się we wsi Bonów i stamtąd nocą ruszyła w stronę Lublina, dając się rozpoznać Szwedom pod Końskowolą. Karol Gustaw był przekonany, że Czarniecki nie odbuduje swoich oddziałów. Mylił się jednak. Wystarczyło kilka tygodni by musiał mierzyć się z jego nową armią.
Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!