Kalendarium historyczne: rocznica rozpoczęcia prawie trzytygodniowej bitwy pod Żółtymi Wodami, w której Polacy starli się z Kozakami i Tatarami.
Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się początkom Powstania Chmielnickiego.
Po tym jak Bohdam Chmielnicki zbiegł na Sicz, rozpoczął intensywną agitację wśród Kozaków i starszyzny. Jego sprytne hasła w połączeniu z opowieścią o osobistych krzywdach oraz ujawnioną treścią listów, wywołały piorunujące wrażenie. Żałowano zwłaszcza upadku królewskiego projektu wojny tureckiej, który został pokrzyżowany przez znienawidzoną szlachtę i magnatów.
Pomimo bardzo przychylnego przyjęcia na Siczy, nie udało się jednak Chmielnickiemu doprowadzić do wrzenia wśród ogółu Kozaków. Doszło do niego dopiero w lutym 1648 roku, na wskutek informacji o marszu w kierunku Siczy wojsk królewskich, mających pojmać renegata i zdusić rebelię w zarodku. Nie bez znaczenia musiała być też wieść z tego samego miesiąca o nadaniu ziemskim Zadnieprza dla Jeremiego Wiśniowieckiego.
Chmielnicki nie był głupi – wiedział, że siłami samych Kozaków nie da rady wojskom królewskim i magnackim, dlatego na początku marca wysłał poselstwo do Chana Krymskiego. Tam, dzięki listom Władysława IV z których jasno wynikała groźba zlikwidowania Chanatu, uzyskał wszelką potrzebną pomoc. Stronnictwo antypolskie Tuhaj-beja wzięło górę a na decyzję Chana wpłynęła także obietnica Chmielnickiego, że przejdzie na Islam. Na Sicz ruszyły pierwsze oddziały tatarskie w sile 6 000 jeźdźców. Wkrótce miały za nimi wyruszyć pozostałe wojska chańskie.
Wiedząc o nieuniknionym wybuchu buntu, nieudolny i nadużywający alkoholu hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, podzielił swoje oddziały na trzy grupy. Pierwszą grupę, pod dowództwem Stanisława Krzyczewskiego wysłał wzdłuż Dniepru by zablokować ruch rzeczny, a drugą – pod rozkazami swojego syna Stefana skierował przeciwko powstańcom. Z trzecią grupą pozostał osobiście, w obozie pod Korsuniem. Hetman nie doceniał przeciwnika i nazywał kozaków „hultajstwem”.
Jakby było mało, nie miał zamiaru czekać na prywatne wojska Wiśniowieckiego, które wyruszyły spod Łubniów na pierwsze pogłoski o buncie. Fatalne dzielenie i tak skromnych sił, podyktowane było względami niemilitarnymi i skończyło się katastrofą. Oddział Krzyczewskiego przeszedł pod nieobecność dowódcy na stronę powstańców, a siły młodego Stefana Potockiego, którymi w rzeczywistości dowodził Stefan Czarniecki i Jacek Szemberk, zostały otoczone przez połączone wojska kozacko-tatarskie pod Żółtymi Wodami.
Oddziały polskie liczyły tylko ok. 3 000 żołnierzy, a przeciwnik mógł liczyć na 800 kozaków i ok. 7 000 tatarów. Pokazuje to prawdziwą twarz początku powstania, którego główną siłę stanowili Tatarzy krymscy. Oblężenie polskiego obozu trwało od 29 kwietnia do 16 maja 1648 roku. Nie mogąc przełamać jego umocnień, Chmielnicki postawił na zdradę. 14 maja Kozacy rejestrowi uciekli z oblężenia, przez co siły obrońców stopniały do około 1 000 ludzi.
Rozpoczęto negocjacje, podczas których wyczerpana strona polska zgodziła się na wydanie wszystkich armat za cenę swobodnego wycofania się. Po przekazaniu dział, Chmielnicki zerwał rozejm, uwięził polskich posłów i nakazał atak. Polacy odparli dwa szturmy i mając już tylko 400 zdolnych do walki żołnierzy, sformowali tabor obronny, dzięki któremu planowali przedostać się do Kryłowa. W czasie marszu, odparli kolejne dwa szturmy przeważających sił wroga. Niestety, trzeci szturm rozerwał tabor i doszło do pogromu.
Obrońcy zostali wzięci w tatarski jasyr, a Stefan Potocki zmarł w wyniku odniesionych ran. Podczas bitwy niebywale wykazała się chorągiew husarska, która jako aktywny element obrony, wielokrotnie ratowała sytuację, kontratakując na wroga i zadając mu spore straty.
Dowiedziawszy się o klęsce i śmierci syna, Mikołaj Potocki zatrzymał marsz swojego oddziału, a następnie wycofał się z powrotem do Korsunia, w oczekiwaniu na posiłki Wiśniowieckiego. Decyzją tą wydał znaczne obszary kraju na pastwę powstania, które rozlało się szerokim potokiem na wieść o zwycięstwie pod Żółtymi Wodami. Do sił Chmielnickiego dołączało masowo chłopstwo oraz grupy dezerterów z prywatnych wojsk magnackich.
Wzmocniona w ten sposób armia powstańcza ruszyła na okopanych pod Korsuniem hetmanów Potockiego i Kalinowskiego. Całkowita nieudolność polskiego dowództwa oraz spory między hetmanami doprowadziły do kolejnej klęski. Po krótkim boju wstępnym, postanowiono wycofać się przy użyciu taboru, jednak został on rozbity dzięki zasadzce zorganizowanej przez Maksyma Krzywonosa.
Wszystkie siły koronne zostały pokonane, a cała Ukraina stanęła otworem przed gwałtem, grabieżą i rzezią. W samym tylko Niemirowie, kozactwo wymordowało około 6 000 Żydów. Skalę grozy wzmogła nieoczekiwana śmierć króla Władysława IV, która wprowadziła dodatkowy chaos w kręgach przywódczych Rzeczpospolitej.
Na koniec warto przypomnieć sceny z filmu „Ogniem i Mieczem” w reżyserii Żyda Jerzego Hoffmana, które przedstawiły całkowicie zafałszowany obraz bitwy pod Żółtymi Wodami. Hoffman ukazał Polaków jako głupców, którzy siedzieli w deszczu na koniach w pełnym uzbrojeniu, by potem ginąć w błocie, w trakcie bezsensownej szarży. Nie pokazał ani zdrady rejestrowych ani heroizmu obrońców, walczących kilkanaście dni przeciwko wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi.
Decydujący szturm na polski obóz to też czysta fikcja. Polacy nie posiadali już wówczas dział, przejętych zdradą przez Chmielnickiego, do tego bronili się w ruchomym taborze.
Pytanie dlaczego w tak fałszywy sposób ukazano w filmie bitwę, pozostaje wciąż bez odpowiedzi, choć wielu się jej domyśla.
Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!