Historia

Kalendarium historyczne: 5 września 1924 – zamach na prezydenta Wojciechowskiego

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Rocznica nieudanego zamachu na życie prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego. Sprawcą był Ukrainiec, jednak tropy wiodły do niemieckiego wywiadu.

Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się okolicznościom towarzyszącym próbie zabójstwa polskiej głowy państwa.

5 września 1924 roku prezydent Wojciechowski przybył koleją do Lwowa. Następnie otwartym powozem udał się w kierunku siedziby Targów Wschodnich, które miał zamiar wizytować. U zbiegu ulic Kopernika i Legionów, w kierunku powozu Wojciechowskiego rzucono bombę, która spadła pod kołami pojazdu. Bomba jednak nie wybuchła.

Zamach starano się zatuszować, żeby nie rozsierdzić aktywistów Ukraińskiej Organizacji Wojskowej i nie podsycać antypolskich nastrojów wśród ukraińskiej mniejszości narodowej. Prasa z rozmysłem zlekceważyła lwowski akt terroru i pisano o petardzie (a nie o bombie) rzuconej w kierunku prezydenckiego powozu. „Gazeta Lwowska” półgębkiem wspomniała tylko o „usiłowaniu zmącenia uroczystości” z udziałem prezydenta RP a warszawski „Tygodnik Ilustrowany” w ogóle o próbie zamachu nie wspomniał.

Zamachowcem okazał się ukraiński nacjonalista 19-letni Teofil Olszewski, ale to zostało ujawnione kilka miesięcy później. Najpierw aresztowano do tej sprawy Żyda z niemieckim paszportem, Stanisława Steigera. Wskazała go mieszkanka Lwowa, Maria Pasternakówna, która prawdopodobnie była w zmowie z zamachowcami i miała za zadanie mylić tropy.

Proces Steigera i jego domniemanych wspólników: Mikołaja Mykietyna, Ignacego Jägera, inż. Ignacego Kornhabera, Jana Dwornickiego, Maksa Glasermana ruszył błyskawicznie, bo już 15 września 1924 roku. Dowodów jednak brakowało. Bardzo szybko, niemiecka prasa porównała proces do sprawy Dreyfusa z Francji. Ostatecznie, sprawę musiano umorzyć. Tymczasem prawdziwy zamachowiec -Teofil Olszewski- postanowił uciec z kraju przez las w okolicach Bytomia na Górnym Śląsku.

Niemieckie służby graniczne pojmały go i postawiły przed sądem za nielegalne przekroczenie granicy. Wyrok brzmiał: dwa tygodnie więzienia w zawieszeniu na 1 rok. Teofil Olszewski natychmiast skorzystał z okazji i wystąpił do władz niemieckich o status uchodźcy politycznego. Przyjaźnie nastawieni do Ukraińców Niemcy ww. status przyznały z prawem osiedlenia w Malborku.

Na początku 1925 roku polskie władze zaczęły podejrzewać Teofila Olszewskiego o udział w zamachu. Sprawa nabrała charakteru medialnego, ale nikt nie wiedział, gdzie podziewa się zamachowiec. Niemcy nie kwapili się do ujawnienia miejsca pobytu Ukraińca, ale po interpelacji jednego z posłów do pruskiego parlamentu, który o sprawie najpewniej dowiedział się z polskiej prasy, obecności Olszewskiego na niemieckim terytorium nie można było dalej tuszować.

Niemiecka prasa zaczęła narzekać na los “prześladowanego” przez władze polskie, Ukraińca. Tymczasem polski MSZ stanowczo wystąpił do Berlina o akta zamachowca, które Niemcy, po dłuższym ociąganiu, przesłali do Warszawy. Były one niekompletne, ale i tak wynikało z nich niezbicie, że sprawcą był Teofil Olszewski, a zamachu dokonał na polecenie Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UOW).

Jak stwierdził, bojownicy ukraińscy kierują się zasadę reagowania agresją na każdorazowe pojawienie się prezydenta RP na ziemi ukraińskiej a na takiej ziemi, według UOW, leżał Lwów.

Niemcy nigdy nie ujawnili pełnych zeznań Olszewskiego, a także nie wydali go polskim władzom. Sprawa straciła na znaczeniu w maju 1926 roku, gdy Józef Piłsudski dokonał zamachu stanu i obalił prezydenta Wojciechowskiego.

Historycy nie mają dziś wątpliwości, że zamach na prezydenta był elementem większej gry, która toczyła się pomiędzy Polską, Niemcami i ukraińskim podziemiem terrorystycznym, które Niemcy wspierali politycznie i finansowo. Wiele wątków tego konfliktu wciąż pozostaje tajemnicą.

Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!