Rocznica zamienionego w legendę wymarszu I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów.
Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się dywersyjnej działalności Józefa Piłsudskiego w początkowym etapie I Wojny Światowej.
Wybuch wojny był okolicznością pomyślną dla sprawy polskiej, gdyż brali w niej udział wszyscy trzej zaborcy. Obiecujący był zwłaszcza fakt, iż Rosja i Niemcy, stanęły po przeciwnych stronach barykady. Kwestię polską podjęto niemal natychmiast z chwilą rozpoczęcia walk. Poszczególnym mocarstwom oczywiście nie zależało na wskrzeszaniu Rzeczpospolitej a jedynie na użyciu polskich zasobów ludzkich, zarówno w ramach oddziałów frontowych jak i w celach dywersyjnych na tyłach wroga.
Pierwszym krajem, który postanowił wykorzystać Polaków do swoich celów były Austro–Węgry. To właśnie pod ich auspicjami z piłsudczykowskich drużyn „Strzelca” powstała I Kompania Kadrowa, sformowana 3 sierpnia 1914 roku. Co ciekawe jej nominalnym dowódcą nie był Józef Piłsudski (agent wywiadu austriackiego ps. “Stefan II”) tylko porucznik Tadeusz Kasprzycki. Oczywiście Piłsudski był w jego składzie i pełnił -niejako zakulisowo- funkcję przywódcy oddziału. Nie pasowało mu jawne dowodzenie, gdyż nie miał praktycznie żadnej wiedzy wojskowej.
Celem Austriaków, którzy chętnie pozwolili na mobilizację drużyn strzeleckich i sformowanie z nich jednolitego oddziału było wywołanie insurekcji na tyłach frontu rosyjskiego. Była to inicjatywa słuszna z punktu widzenia ich interesu, gdyż polskie powstanie mogło skutecznie utrudnić mobilizację i operacje ofensywne armii carskiej.
Z polskiego punktu widzenia było to wyjątkowo niekorzystne. Skompromitowanie się przedwczesnym zrywem już na początku wojny, mogło ostatecznie pogrzebać polską sprawę. Najlepszym wyjściem było oszczędzanie zasobów ludzkich, czekanie i licytowanie sprawy narodowej coraz wyżej by na końcu pójść z tą stroną, która oficjalnie zobowiąże się do restytucji Wolnej Polski.
6 sierpnia I Kompania Kadrowa wymaszerowała z krakowskiej ulicy Oleandry w stronę Miechowa i przekroczyła przedwojenną granicę austriacko – rosyjską w Michałowicach. Po drodze Piłsudski i jego ludzie zaczęli kolportować kłamliwy manifest wzywający do powstania. Manifest ten opracował w Krakowie bliski znajomy i współpracownik Piłsudskiego z Polskiej Partii Socjalistycznej Leon Wasilewski. Co ciekawe był on ojcem słynnej nieco później komunistki Wandy Wasilewskiej, która oczywiście też przedstawiała się jako polska patriotka z nota bene Związku Patriotów Polskich. Oto treść ulotki:
Wybiła godzina rozstrzygająca! Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie, sama chce budować swą przyszłość, rzucając na szalę wypadków własną siłę orężną. Kadry armii polskiej wkroczyły na ziemię KRÓLESTWA POLSKIEGO, zajmując ją na rzecz jej właściwego, istotnego, Jedynego gospodarza — LUDU POLSKIEGO, który ją swą krwawicą użyźnił i wzbogacił. Zajmują ją w imieniu Władzy Naczelnej Rządu Narodowego. Niesiemy całemu Narodowi rozkucie kajdan, poszczególnym zaś jego warstwom warunki normalnego rozwoju.
Z dniem dzisiejszym CAŁY NARÓD skupić Się winien w jednym obozie pod kierownictwem RZĄDU NARODOWEGO. Po za tym obozem zostaną tylko zdrajcy, dla których potrafimy być bezwzględni.
KOMENDANT GŁÓWNY WOJSKA POLSKIEGO
Józef Piłsudski
Jak widzimy Piłsudski i jego żołnierze z I kompanii kadrowej wzywali do zbrojnego powstania przeciwko Rosji. Fałszywie przedstawiali się przy tym jako część większej całości choć nie szła za nimi żadna armia polska. Pojawiający się tu rzekomy rząd narodowy nie istniał i był wykwitem bujnej wyobraźni Piłsudskiego, a raczej jego austriackich mocodawców. Całość skrojono oczywiście tak aby oszukać Polaków i zachęcić ich do kolejnego bezsensownego powstania, które gdyby wybuchło, zostałoby krwawo stłumione przez Rosjan i potem nie miałby za bardzo kto walczyć o Polskę.
Te podłe kłamstwa i próby wciągnięcia rodaków w powstańczą jatkę są jawną zdradą interesu narodowego przez Józefa Piłsudskiego. Szczególnie kuriozalna jest końcówka odezwy w której padają groźby wobec tych, którzy nie ulegną zgubnemu przesądowi insurekcyjnemu.
Na szczęście ludność Królestwa Polskiego nie była przychylna kompanii kadrowej. Na drodze do Kielc oraz w samym mieście, przed żołnierzami kompanii kadrowej zamykano drzwi i okna, uważając ich za austriackich dywersantów i prowokatorów, co zresztą w pełni pokrywało się ze stanem faktycznym.
W związku z fiaskiem wywołania powstania, Wiedeń zażądał rozwiązania kompanii lub jej wcielenia do jednostek liniowych armii cesarsko-królewskiej. Piłsudski czuł się bezradny i załamany; rozważał nawet samobójstwo. Wyjście z sytuacji znaleźli galicyjscy politycy, którzy skrzętnie wykorzystali zwłokę związaną z likwidacją Kompanii Kadrowej. 16 sierpnia w Krakowie powstał Naczelny Komitet Narodowy (NKN) z Juliuszem Leo na czele, który za zgodą władz austriackich, podporządkował sobie Kompanię Kadrową oraz inne sformowane z drużyn strzeleckich oddziały.
NKN niezwłocznie rozpoczął tworzenie jednostek wyższego rzędu, zwanych Legionami Polskimi. W planach miał powstać Lrgion Wschodni we Lwowie oraz Legion Zachodni w Krakowie. Ostatecznie powstał i przez kilka lat działał trzybrygadowy Legion achodni, choć utrwaliła się mnoga nazwa Legionów Polskich. Aż do dzisiaj wśród Polaków funkcjonuje przekonanie o organizacji Legionów bezpośrednio przez Piłsudskiego, co jest kolejną nieprawdą.
W rzeczywistości Piłsudski już we wrześniu 1914 roku przestał wspierać NKN i utworzył w Kielcach własną organizację polityczną o nazwie Polska Organizacja Narodowa (PON). PON była faktycznie niezależna od Austriaków, lecz oprócz działalności wydawniczej i wywiadowczej na rzecz armii niemieckiej, niewiele zdziałała. Sensem jej istnienia była robota rozbijacka przeciwko NKN, w interesie wywiadu niemieckiego, który chciał storpedować plany wchłonięcia terenów Królestwa Polskiego do monarchii habsburskiej.
W późniejszym okresie PON została wchłonięta przez galicyjski NKN i warszawski POW. Piłsudski znów musiał się ugiąć i kontynuował współpracę z NKN w ramach I Brygady Legionów.
Jak to się jednak stało, że Austriacy, którzy początkowo chcieli rozwiązać I Kompanię Kadrową, ni z tego ni z owego zmienili koncepcję i zgodzili się na powołanie znacznie większych jednostek polskich zwanych Legionami? Są trzy odpowiedzi.
Pierwszą jest fakt użycia wpływów politycznych przez znanych i poważanych w Wiedniu polskich polityków galicyjskich takich jak Juliusz Leo, Witold Czartoryski i Franciszek Stefczyk.
Druga sprawa to niekorzystna sytuacja militarna Austro – Węgier już na samym początku wojny. Pomimo butnych przewidywań szybkiego zwycięstwa nad Serbami, już w połowie sierpnia 1914 roku armia austriacka została zatrzymana oraz zdziesiątkowana przez wroga na froncie bałkańskim, między innymi w bitwie o wzgórze Cer. Podobnie nieciekawie wyglądała sytuacja w Galicji gdzie Rosjanie przeszli do ofensywy zajmując spory obszar prowincji wraz z Lwowem, który wpadł w ich ręce 3 września. W takich warunkach Austriacy chętnie godzili się na każdą pomoc, choćby związaną z pewną autonomią organizacyjną i polityczną jednostek polskich.
Nic jednak nie znaczyłyby ani wpływy polskich polityków ani kiepska sytuacja na froncie gdyby nie trzeci, decydujący czynnik, czyli pieniądze. Gdyby Legiony miały być umundurowane, wyposażone i utrzymywane przez Austriaków to przecież żadna dla nich różnica stworzyć po prostu kolejną własną dywizję piechoty. Cały szkopuł leżał właśnie w tym, że polskie oddziały miały być utrzymywane za polskie pieniądze.
Skąd jednak wziąć tak gigantyczne sumy, gdzie chodziło o miliony koron? Piłsudski, którego nazywa się twórcą Legionów nie miał takich pieniędzy, jego organizacja też.
W ten spossób dochodzimy do sedna sprawy czyli tego, skąd wzięły się astronomiczne kwoty na działalność legionową. Załatwili je wymienieni już tutaj galicyjscy politycy i wymazani z historii przez piłsudczyków ojcowie polskiej niepodległości: Juliusz Leo, Witold Czartoryski oraz Franciszek Stefczyk.
Juliusz Leo (przewodniczący krakowskiego NKN) był wieloletnim prezydentem miasta Krakowa. Podczas sesji rady miasta doprowadził do przegłosowania przez nią darowizny w wysokości miliona koron, którą to kwotę przeznaczono na wyposażenie i utrzymanie polskich jednostek.
Witold Czartoryski przekazał sporą kwotę ze swojego osobistego majątku oraz skutecznie agitował wśród galicyjskich elit o hojne wpłaty na Wojsko Polskie.
Franciszek Stefczyk, znany społecznik i chrześcijański bankowiec poszedł jeszcze dalej – korzystając ze swojego autorytetu w świecie ponad tysiąca galicyjskich kas oszczędnościowo – kredytowych, rozesłał do nich list z prośbą o dofinansowanie Legionów. Na jego apel odpowiedziało ponad 400 instytucji finansowych (oczywiście z terenów które jeszcze nie zostały odcięte przez posuwający się na południowy zachód front rosyjski). W późniejszym czasie NKN prowadził także zbiórki wśród społeczeństwa galicyjskiego na rzecz swoich poszczególnych komórek.
Całkowicie zapomniany jest też fakt, iż na czele kas oszczędnościowo-kredytowych, które wspomogły finansowo Legiony, bardzo często stali miejscowi proboszczowie. Bardzo chętnie zaangażowali się oni w działalność patriotyczną.
To ci ludzie i instytucje powołali i utrzymywali Legiony, nie dywersant Józef Piłsudski, który czasowo nawet im szkodził.
Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostepny jest tutaj.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!