Od ogłoszenia epidemii koronawirusa w Polsce przez byłego już ministra Szumowskiego mija prawie pół roku i choć cześć społeczeństwa odnosi zapewne wrażenie, że na świecie nie dzieje się obecnie zbyt wiele poza samą epidemią, a na wieczorne statystyki zakażonych wyczekuje z zniecierpliwieniem to dzieje się wiele nie tylko i u nas, ale i u naszego najważniejszego sojusznika. Zarówno rząd dobrej zmiany jak i sam prezydent Duda wielokrotnie deklarowali, że Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem, a skoro tak deklarowali to pewnie tak musi być, tym bardziej że zdaje się utwierdzać nas właśnie w tym przekonaniu sam generał Roman Polko komentując podpisaną niedawno umowę przez ministra Błaszczaka oraz sekretarza stanu Mika Pompeo o współpracy obronnej pomiędzy Polską i USA. Gen. Polko wyjaśnił, że to nie będzie tak że będziemy jedynie gościć Amerykanów, co z pewnością jest informacją nieco uspokajającą, ponieważ gościnność Amerykanów będzie nas kosztować pół miliarda złotych rocznie.
Ich pobyt w naszym kraju to „coś więcej” i jak zapewnia, z Polską nie będzie już żartów, bo „zadzierając z Polską zadziera się z USA!”. A kto by tam chciał zadzierać z USA? Teraz możemy odetchnąć już z ulgą, jesteśmy bezpieczni i o nic nie musimy się martwić. Co prawda, wygląda na to, że zgodnie z podpisaną umową bazy USA będą miały charakter eksterytorialny, a więc Polacy nie będą mogli wejść na ich teren ani nawet zobaczyć co się tam znajduje, a ponadto jak informuje Gazeta Prawna, Polska „korzysta ze swojego suwerennego prawa i zrzeka się pierwszeństwa Rzeczypospolitej Polskiej w sprawowaniu jurysdykcji karnej”, co z kolei oznacza że żołnierz amerykański będzie w zasadzie wyjęty spod polskiego prawa i jeśli popełni przestępstwo to sądzony lub przynajmniej zawrócony będzie do USA, ale czegóż to się nie robi dla najważniejszego sojusznika który jak również oznajmił pan Duda „jest gwarantem stabilności i pokoju”.
Widać zatem że nasz sojusz ma poważny ciężar gatunkowy, a skoro tak, to warto przyjrzeć się sytuacji politycznej w USA która nie tylko została mocno pogorszona na skutek obostrzeń jakie zostały wprowadzone w odpowiedzi na koronawirusa, zamieszek, kradzieży czy podpaleń, ale również staje się coraz bardziej napięta z powodu nadchodzących wyborów prezydenckich do których pozostało nieco ponad dwa miesiące. Według obecnych sondaży prezydent Trump przegrywa z byłym wiceprezydentem Joe Bidenem, który w zależności od sondażu ma od 4-9 pkt proc. przewagi w skali całego kraju. Jak jednak wiadomo Hillary Clinton w 2016 roku zgodnie z sondażami również miała przewagę nad Trumpem a wybory i tak przegrała. Przekonała się wtedy, że liczba oddanych głosów liczy się nieco mniej od stanu, w którym głosy zostały oddane. Pomimo że uzyskała prawie trzy miliony więcej głosów od Trumpa to właśnie on wybory wygrał otrzymując więcej głosów w kolegium elektorów. Warto przypomnieć, że aby wygrać walkę o prezydenturę w USA kandydat musi otrzymać przynajmniej 270 głosów, czyli bezwzględną większość z 538 elektorów.
Tak czy inaczej prezydent Trump ma szanse na kolejną kadencję, tym bardziej że przez kolejne dwa miesiące dużo może się jeszcze wydarzyć. Wiele jednak zależeć będzie od tego jak sprawnie i czy w ogóle nastąpi odmrożenie gospodarki, czy uda się powrócić do jednocyfrowego bezrobocia i zdobyć więcej zaufania wśród kobiet i czarnych. Z pewnością korzyścią dla prezydenta Trumpa jest fakt, że jego elektorat jest wyjątkowo oddany i choć niespecjalnie się powiększa to również nie maleje pomimo znacznego skurczenia się gospodarki, która w drugim kwartale 2020 roku była kwartałem najgorszym od czasów drugiej wojny światowej. W pewnym stopniu korzyścią też jest sam kontrkandydat, który ledwo trzyma się na nogach, plącze we własnych wypowiedziach i któremu wszystko się myli łącznie z urzędem na jaki właśnie kandyduje czy stanem, w którym się znajduje. Ale mniejsza nawet z tym, bo problemem zasadniczym Joe Bidena jest jego wizja na prezydenturę oparta na kwestiach które niewątpliwie prowadzić będą do dalszego osłabienia ekonomicznego USA, powiększania ucisku fiskalnego, ale również rosnących ograniczeń w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności choćby takich jak prawo do posiadania broni które w przeciwieństwie do Polski zajmuje jedno z czołowych miejsc debaty i kampanii prezydenckiej.
Polityka zagraniczna i pozycja USA na arenie międzynarodowej zostanie osłabiona na co wskazują jego wypowiedzi choćby w kwestii Chin, w których Biden nie widzi zagrożenia dla Ameryki. Naiwne i niebezpieczne zdaje się być niedostrzeganie w Chinach zagrożenia podobnie jak naiwne jest twierdzenie, że USA są „gwarantem” stabilności i spokoju w Polsce, niemniej jednak kandydatura Bidena w porównaniu z kandydaturą komunisty Sandersa, który przez pewien czas był nawet na prowadzeniu w wyścigu o prezydenturę jest nieco korzystniejsza szczególnie dla samej partii demokratycznej która z radykalnym Berniem na czele zaczęłaby bez wątpienia chylić się ku upadkowi. Ale dosyć już o Bidenie, bo całkiem możliwe, że bardziej istotne w obecnej sytuacji jest pochylenie się nad Kamalą Harris, czyli kandydatką demokratów na wiceprezydenta dlatego że spora część społeczeństwa uważa, że gdyby Biden został prezydentem to o drugiej kadencji nie ma mowy, a jak sugeruje sondaż Rasmussen Reports aż 59 proc. wyborców uważa, że Harris obejmie urząd prezydenta jeszcze podczas jego pierwszej kadencji. Harris jest pragmatyczną lewaczką, która obecnie reprezentuje Kalifornię w senacie i która jeszcze w zeszłym roku zarzucała Bidenowi, że w latach 70-tych nie chciał desegregacji autobusów szkolnych i zasadniczo była w relacji z Bidenem delikatnie mówiąc, dość chłodna, ale teraz okazuje się, że jest najlepszą przyjaciółką Bidena!
Harris po wielokroć chwaliła marksistowski ruch Black Lives Matter, jest przeciwniczką jakichkolwiek restrykcji w kwestii aborcji, nieprzyjaciółką 2 poprawki do Konstytucji i zwolenniczką podniesienia płacy minimalnej do 15 dolarów na poziomie federalnym, co według agencji federalnej rządu „CBO” zniszczyłoby 1.3 miliona miejsc pracy dla nisko wykwalifikowanych pracowników. W kwestii systemu ubezpieczeń zdrowotnych Harris zajęła już każde możliwe stanowisko podobnie jak wspomniany wyżej, były już minister zdrowia Szumowski w kwestii pandemii czy noszenia maseczek. Nawiasem mówiąc, w stanie Wisconsin agencja stanowa DNR nakazała właśnie pracownikom noszenie maseczek podczas wideokonferencji i spotkań online, nawet gdy są w domu sami! Widać wyraźnie, że nie chodzi tu już o zdrowie i bezpieczeństwo tylko o kontrolowanie i trenowanie społeczeństwa, które stopniowo przyzwyczaja się do rosnących restrykcji. Ciekawe czy nowy minister zdrowia, zwolennik maskowania się Adam Niedzielski, który notabene żadnym lekarzem nie jest ani też z samą medycyną nie wiele ma wspólnego wpadnie na podobny pomysł.
Sylwester Szymaszek
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!