W zamierzchłych czasach panował pogląd, że niższość intelektualna kobiet wynika z tej prostej przyczyny, jakoby uczucia oraz emocje wypierały wszelkie apanaże rozumu, choćby te, które literatura szumnie zowie „gwałtownymi pasjami miłosnymi”. Liczne dowody, iż taki pogląd mieszkańcom Europy jest na swój sposób wygodny – odnajdujemy w literaturze – choćby starofrancuskiej.
Niestety, nie ma symetrii. Z jednej strony po prostu mężczyzna, z drugiej: niewiasta, baba, dziewka, matrona, podwika, białogłowa. Szczególnie subtelnie brzmi „podwika”, a nazwa pochodzi od dużej, białej chusty okrywającej włosy i szyję. I pomyśleć, że w staropolskich czasach „baba” nie miała konotacji negatywnej!
Niejaki Andrzej Maksymilian Fredro – mówca, a także moralista wypowiadał się o niewiastach z pogardą, zarzucając im, że gdy kochają – to za mocno, a gdy nienawidzą – to też za mocno. Wszystko – „za mocno”, co ponoć zdaniem Andrzeja Maksymiliana osłabia mężczyzn. Wtórował mu niejaki Szymon Starowolski (próżno by go szukać w obecnie zalecanych lekturach). Dwa gromkie głosy i jeden cichuteńki – księdza Andrzeja Glabera domagającego się powszechnego nauczania dla kobiet.
Kłania się ze złośliwym uśmiechem kwestia wychowawcza. Matka traktowana bez należytego szacunku, wyśmiewana i obrażana w obecności dzieci, kąśliwe żarty postponujące pozostałe kobiety w rodzinie niezależnie od wieku.
Mizoginia lub mizoginizm o bolesnej etymologii, gdzie misos to po grecku nienawiść, a pojęcie często porównywane jest to mizandryzmu lub seksizmu. A może to nie tylko kwestia złych wzorców czy niskiego poczucia wartości, tylko rodzaj wampiryzmu energetycznego ( i tu dobrze zastanówmy się o które dramatis personae chodzi!) lub hobbystyczne wręcz zamiłowanie do szydzenia z istot nadwrażliwych i delikatnych, które tym samym przecież nie odpłacą? Żeby kij w mrowisku okazał się szpilą solidnych rozmiarów dodamy – en passant – że typowy mizogin jest często cichuteńki, onieśmielony, wyciszony, milczkowaty, ze skłonnością do niezręczności oraz nerwowych uśmieszków w obecności kobiet.
Taka czarno-biała swoista negacja istnienia kobiety w obecności innych – może warto zapytać samych zainteresowanych, jaki mają pożytek przyjmując właśnie taką postawę?. Mizoginizm czy mizoginia, w zależności od tego, czy artykułujący pojęcie jego męski czy żeński, czy „odcień intencji” sięga po niechęć czy wręcz nienawiść w stosunku do kobiet. W tle silne przekonanie o niższości płci żeńskiej.. Męskość i żeńskość z jakąś przedziwną łatwością wywieszały się ze sobą teraz w modzie, na ulicach, w miejscach pracy, nawet w wątkach najnowszych powieści kryminalnych.
Kilka lat temu wszyscy myślący ludzie obrażali się na „gender” – jak wyjaśnić fakt, że wielu z nich zobojętniało? A może to kwestia bezradności.
Marta Cywińska
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!