O zabójstwie byłego deputowanego do Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Denisa Woronienkowa, który został wczoraj zastrzelony w centrum Kijowa, pisaliśmy już sporo. Warto teraz przyjrzeć się osobie jego zabójcy, który w tejże strzelaninie został śmiertelnie ranny, o czym zresztą również pisaliśmy:
Zabójca byłego deputowanego do Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej zmarł na stole operacyjnym
Środki masowego przekazu w Polsce, cytując Antona Geraszczenkę, doradcę szefa ukraińskiego MSW, powtarzają wersję, iż „jeszcze przed podjęciem służby w ukraińskich oddziałach Paweł Parszow został zwerbowany przez Rosjan i przeszedł szkolenie w ośrodku przygotowującym dywersantów. Po zakończeniu służby w Gwardii Narodowej miał oczekiwać na rozkazy z Moskwy.” Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko nazwał zabójstwo Woronienkowa „aktem terroryzmu państwowego ze strony Rosji”.
Pawło Parszow służył wcześniej w batalionie ochotniczym „Donbas”, którym to początkowo dowodził Siemien Siemienczenko, a następnie Anatolij Winogradskij. Ten ostatni powiedział, że Parszow w okresie swojej służby w batalionie niczym specjalnym się nie wyróżniał, wobec czego nawet by go nie pamiętał, gdyby nie jego ucieczka. Dowódca batalionu powiedział, że Pawło Parszow został zmobilizowany w roku 2015 i służył w kompanii szkolnej batalionu, która stacjonowała w Mieliekinie koło Mariupola.
– Gdy przyszedł, batalion nie brał udział w walkach, tylko stał na blokpostach. Ale jego kompania była szkolną, ona nie była angażowana do tych zadań – powiedział Winogradskij.
Były dowódca batalionu powiedział, że Parszow uciekł ze służby i że figurował na liście poszukiwanych.
Dodajmy, że według dowództwa Gwardii Narodowej rozpoczął on służbę 5 sierpnia 2015 roku, przy czym na razie nie są oni w stanie potwierdzić, czy istotnie znajdował się na liście poszukiwanych.
W 2016 roku Parszow został zwolniony z powodu samowolnego porzucenia oddziału – jako że nie wywiązał się z kontraktu. Winę za to, że osoba, która była od dawna poszukiwana, znalazła się na stanie batalionu, dowódca batalionu „Donbas” zrzuca na służby kadrowe Gwardii Narodowej, jako że wszyscy rekruci trafiali do jednostek jedynie poprzez dowództwo Gwardii Narodowej i nie było możliwości, by ich zweryfikować.
– Ludzie, którzy potrzebni byli w batalionie, nie byli weryfikowani nawet i przez 8 miesięcy. A do tego wystarczyłby dzień, może dwa – skarży się były dowódca „Donbasu”.
Co do zabójstwa byłego deputowanego Dumy Państwowej Rosji Denisa Woronienkowa, według Winogradskiego, jest tu wiele niejasności.
– Bardzo dużo jest wątpliwości odnośnie tego gościa. Poczynając od tego, jak go zabito, kończąc na tym, że miał wszystkie dokumenty przy sobie. Pójście na taką operację w czerwonych trampkach – też jest niezrozumiałe. Ani samochodu, ani drogi ewakuacyjnej… – skomentował Winogradskij.
WK
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!