Niewiele brakowało, by red. Stanisław Michalkiewicz do Australii i Nowej Zelandii, dokąd właśnie się udał, nie dotarł. Oczekując w Abu Dhabi na samolot do Melbourne, wezwany został przez megafon do lotniskowego biura, gdzie na rozmowę telefoniczną z nim oczekiwał australijski oficer.
„Zadawał mi on rozmaite pytania. A gdzie, a co, a po co, a dlaczego, a jak – i tak dalej – a tymczasem godzina odlotu samolotu zbliżała się nieubłaganie, niczym ostateczna klęska znienawidzonej nienawiści. Tedy za pośrednictwem owego funkcjonariusza pozwolił nam wsiąść do samolotu, zapowiadając, że na lotnisku w Melbourne zajmie się mną inny funkcjonariusz, który albo jednym ruchem ręki da mi z Australią zaślubiny, albo nie da i ciupasem odeśle do Warszawy” – opowiada Michalkiewicz.
„Zadawał mi on rozmaite pytania. A gdzie, a co, a po co, a dlaczego, a jak – i tak dalej – a tymczasem godzina odlotu samolotu zbliżała się nieubłaganie, niczym ostateczna klęska znienawidzonej nienawiści. Tedy za pośrednictwem owego funkcjonariusza pozwolił nam wsiąść do samolotu, zapowiadając, że na lotnisku w Melbourne zajmie się mną inny funkcjonariusz, który albo jednym ruchem ręki da mi z Australią zaślubiny, albo nie da i ciupasem odeśle do Warszawy” – opowiada Michalkiewicz.
Tak więc niewiele brakowało, by red. Michalkiewicz do Australii i Nowej Zelandii nie dotarł, tym bardziej że jego odpowiedzi na pytania, jak na przykład w temacie stosunku do aborcji, z pewnością nie były zgodne z obowiązującą linią w „nowoczesnej demokracji”, gdzie każdy światopogląd jest szanowany, pod warunkiem, że nie różni się od światopoglądu uznawanego za jedynie słuszny.
„Na koniec przestrzegła mnie, bym nie mówił źle o „mniejszościach” – już bez precyzowania, o jakie mniejszości chodzi, więc być może – o wszystkie. Pomyślałem sobie, że to ciężkie zadanie, zwłaszcza gdyby się okazało, że na przykład złodzieje, bandyci czy idioci są jednak w mniejszości – no ale skoro taki jest rozkaz, to trudno. Na tym procedura się skończyła i Przemiła Pani jednym ruchem ręki dała mi z Australią zaślubiny, przybijając pieczątkę na druczku, który wypełniliśmy jeszcze w samolocie” – kończy relację Stanisław Michalkiewicz.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!